#14 Dominował tak dobrze, że miałem na to wyjebane

25.1K 2.5K 745
                                    

Dedykacja dla mojej misi :3 bo ją love i pat :33 @Suzan-chan <- <3

- To za jego włosy! - Megan rzuciła we mnie jedną z poduszek, znajdujących się na łóżku w jej pokoju. - I za to, że mimo wszystko teraz też jest dobrze! - Wzięła do ręki następną, i po chwili wykorzystała ją do tego samego celu, co poprzednią. Zanim zdążyła wymyślić kolejny powód zrzuciłem resztę na podłogę.

- To drugie to chyba tak średnio miało sens - zauważyłem, na co ta podniosła jedną z poduszek znowu i tym razem dostałem centralnie w twarz.

- A to, bo bałaganisz mi!

Mimowolnie się roześmiałem i poprawiłem sobie włosy zachodzące mi na oczy, co spowodowane było całym tym rzucaniem we mnie poduszkami. I od razu świat stał się wyraźniejszy...

Pokój Megan, to jedno z najzwyklejszych, a mimo wszystko niezwykłych miejsc. Coś, czego raczej nigdy nie będę w stanie zapomnieć.

Białe meble. Szara pościel. Tego samego koloru ściany a dodatki... Dodatki to raczej trudny temat. Tak naprawdę wybierając się do dziewczyny nigdy nie mam pojęcia, jakiego koloru będą one tym razem. Jednak na ten moment, i od miesiąca, są one mniej więcej w odcieniach bordo, co wyglądało dosyć ciekawie. Jednak pokój sam w sobie poza tą jedną rzeczą nie ma w sobie niczego nadzwyczajnego. Nie jest przesadnie ładny, bogaty... Ale to, co się tu wydarzyło wszystko nadrabia.

Generalnie tu się wszyscy poznawaliśmy. Gdy Megan zaprosiła mnie (a była wtedy moją jedyną przyjaciółką) i Lisę. Następnym razem Lisa przyprowadziła ze sobą Anisa, a Dave jakieś dwa miesiące później przeprowadził się na to osiedle. Jego rodzice od razu złapali całkiem ciekawy kontakt z rodzicami Megan. Tak poznali się i oni, a zaraz potem my. I tak jakoś zostało.

Wziąłem poduszkę, która przed chwilą poznała moją twarz z bliska, i siadając po turecku objąłem ją obiema rękoma i oparłem na niej brodę. Siedzieliśmy tu już od około godziny, czekając, aż pozostała trójka wróci z miasta.

- Jak wam poszło zadanie? - zaciekawiła się Megan, okrywając się szczelniej kołdrą i przysuwając nieco w stronę kontaktu, by móc podłączyć telefon do ładowarki. - Znając Anisa to pewnie niezłe widowisko zrobił.

- Zadanie? - zdziwiłem się nieco, a gdzieś w środku zaczęły pojawiać się małe iskierki gniewu. - Znowu ustalacie coś między sobą? No ludzie!

- Ale jakie "między sobą"? - Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotę i wskazała urządzenie, które trzymała w ręku. - Messenger? Tak na przykład?

Zdrowe jebnięcie się otwartą dłonią w twarz jest tu chyba na miejscu.

- Rozbiłem telefon dzisiaj rano... - mruknąłem, lekko zawiedziony i zmieszany. - Nie miałem pojęcia.

- No rozumiem... Ale nie musisz się tym tak przejmować. Przypadek, tak?

Nie. Nie przypadek. To, co poczułem podczas tego chorego pocałunku w najmniejszym stopniu nie było żadnym przypadkiem, do cholery. To, że podczas tej jebanej próby alarmu nie bałem się o siebie, o szkołę, o nikogo prócz tego durnego debila też nie miało nic wspólnego z przypadkiem. Kurwa... Czy ja jestem aż taki wpływowy?

- Oliveeer... - Dziewczyna przysiadła się bliżej mnie i spojrzała mi w oczy. - Co się dzieje?

Pokręciłem głową na nie i westchnąłem.

- Chyba też mnie coś bierze. Od rana źle się czuję. Chyba powinienem pójść się położyć. U siebie. W domu. Teraz.

- Czekaj... - Ale ja nie zaczekałem. Nawet się nie pożegnałem. Po prostu wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia. Bez słowa minąłem również ojca Megan. I pierdoliło mnie w tamtym momencie, co sobie o mnie pomyśli. Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem na zewnątrz.

Padał śnieg. Dużo śniegu. Powoli się ściemniało. Domy były już poprzystrajane na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia. Tłumów na mieście raczej nie dało się zauważyć.

Więc przestałem iść. Zacząłem biec. Biec najszybciej jak potrafiłem, póki nie zatrzymała mnie ulica. Ale potem znowu pędziłem, nie zauważając nawet kiedy minąłem osiedle, znajdując się zaraz na innej ulicy. Nie przestałem. I nie przestałbym, gdybym mógł powstrzymać zmęczenie. I łzy.

Zrezygnowany usiadłem na ławce gdzieś niedaleko parku. Objałem nogi rękoma i schowałem twarz w kolanach. I już się nawet nie powstrzymywałem. Po prostu się rozpłakałem. Jak dziecko. Taki słaby, bezradny. Jak ja...

Nie mogłem chyba powiedzieć, że go kocham. Ja w życiu nie poznałem miłości. Na trzy moje dziewczyny, które do tej pory miałem, żadnej nie kochałem. Jedna nawet nie podobała mi się jakoś szczególnie...

Mimo to uparcie szukałem porównania. Chciałem odszukać jakieś podstawy, by sobie przeczyć. Cokolwiek... Ale nie mogłem. Wszystko zwracało się przeciwko mnie.

Uniesienie podczas pocałunku, które odczułem tak cholernie wyraźnie...

Ta bezradność, podczas jednego z pierwszych zadań, gdy mnie prowokował...

Strach przed jego utratą.

A teraz strach przed końcem tego chorego challengu. I nadzieja, że może on również to czuję.

Albo sobie wymyślam. Wszystko. Od początku do końca.

I mimo chłodu, niemiłosiernie przeszywającego mnie całego, postanowiłem wymyślać dalej. Póki nie zmarznę na dobre. Póki łzy się nie skończą. Póki nie wmówię sobie, że to wszystko sobie mówiłem. I skończę wymyślać to wszystko, a zacznę wymyślać, że sobie wymyślam. Potem wrócę do domu.

- Oliver, misiek... - Ktoś objął mnie ciepłym ramieniem i strzepał śnieg, który zdążył napadać mi na głowę. - Co się stało?

Nie ruszyłem się z miejsca. Nie miałem pojęcia skąd się tu wziął, ale wiedziałem, że nie chcę by widział mnie w podobnym stanie. W dodatku z jego powodu.

- Oliver. - Chłopak stanął naprzeciw mnie i obie dłonie, ubrane w rękawiczki bez palców, ułożył mi na policzkach, by zaraz zmusić mnie do spojrzenia mu w oczy. - O co chodzi, powiedz mi...

Tylko gorzej. Mimo wzmagającego się wiatru moją twarz zapał strumień ciepłych słonych łez, rozgrzewając moją i tak już cholernie czerwoną z zimna i wstydu twarz.

I zaraz poczułem jeszcze cieplejsze, miękkie usta, czule muskające te moje. I znowu dałem ogarnąć się uniesieniu. Znowu poczułem, że nieważne co nie chcę tego przerywać. Znowu byłem w obec niego bezradny. Kompletnie zdominowany.

Ale on dominował tak dobrze, że miałem na to wyjebane.

§

Hee B)

No dobra. Stwierdzę, że nie mam pomysłu jak skomentować ten rozdział. I dodam, że cholernie mi się nudzi, i może wyprodukuję kolejny c:

A i, pozdrawiam mojego chłopaka, bo jego słodkie zachowanie w najmniej odpowiednich momentach było dla mnie niezłą inspiracją.

Adaś, luv u.

No a wam ślę pozderki i zapytanie i opinię.

(Kto jeszcze czeka na śnieg...? ^·^)

Hajkoo!

30 DAYS HOMO CHALLENGE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz