Przetarłem oczy i przeczesałem włosy palcami, powoli starając się rozbudzić. W pokoju panował półmrok, za oknem padał deszcz.
Oliver. On kochał deszcz.
Pojedyncza błyskawica przecięła niebo za białą firanką, wpuszczając do pokoju na parę sekund trochę więcej światła. Chwilę potem rozległ się głośny trzask, a ja uśmiechnąłem się lekko. Zwykle nie znosiłem wyładowań energii najlepiej - ogarniała mnie wtedy totalna dezorientacja. Jest głośno i ciemno. Ale gdy pomyślałem o siedemnastolatku, który siedzi na parapecie i urzeczony wpatruje się w niebo...
W pomieszczeniu znajdowałem się całkowicie sam. Gdy to zauważyłem, a do świadomości dotarło mi, że nie jest to piwnica w domu Donne'a, do głowy pchnęło mi się miliony myśli na raz. Miałem wrażenie, że powietrze gęstnieje od natłoku i burzy. Jeszcze trochę i mógłbym dotknąć deszczowych chmur w moim własnym domu.
Obok mnie, na poduszce, leżał gruby zeszyt i długopis. Wziąłem go do ręki i...
*
- Będziesz musiał mnie trzymać za rękę - mruknąłem nieśmiało, tylko na chwilę zerkając w stronę Oliego. Chłopak uśmiechnął się i zaraz poczułem jego miłe palce na mojej dłoni. Każde miejsce którego dotykał zdawało się odczuwać wszystko kilka razy wyraźniej.
- A spróbuj mnie tylko puścić. - Zacisnął palce na tych moich i pociągnął mnie w stronę dziedzińca szkolnego. Wszyscy na nas zerkali, jedni z uśmiechem, inni krzywo. Część po prostu miała nas gdzieś, ale nie był to dla nich codzienny widok.
Przygryzłem dolną wargę i pociągnąłem chłopaka za rękę, tak, by stanął w miejscu. Ten odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. Zatrzymaliśmy się w centrum owego dziedzińca, narażeni na brak prywatności z każdej strony, każdego wymiaru i w umysłach każdego z nich, każdej jednej osoby, która przyglądała się teraz parze homoseksualistów z ich własnej szkoły.
- Oliver...? - Na początku ta nagość w obliczu innych osób uderzyła mnie dotkliwiej, niż myślałem, że to zrobi. Mój głos był przyciszony i lekko drżał, ale nie chciałem iść dalej. Musiałem to zrobić. Pragnąłem tego bardziej, niż dobrej opinii i spokoju w tej placówce.
- Coś się stało, Aniś? - Wzrok długowłosego był ewidentnie zmartwiony i poniekąd zdziwiony. Cholera... zawsze tak uroczo marszczył brwi i ściągał usta, gdy się nad czymś zastanawiał.
- Aniś? - Postanowiłem być nieco wiarygodniejszy w swojej odwadze. Delikatnie objąłem chłopaka w talii i przysunąłem się jak najbliżej niego. Mój wzrok odruchowo najpierw powędrował w stronę jego ust. Nie zmieniłem tego. Niepewnie rozchyliłem własne, nie mogąc zapanować nad ich drżeniem.
Ci ludzie w około. I on przede mną.
- Tak... chyba tak. A nie? - Dłonie Olivera powędrowały ku moim ramionom, lekko się na nich zaciskając.
- Nazwij mnie tak, jak robisz to za każdym razem, gdy nie umiesz się już hamować - poprosiłem zachrypniętym, głębszym głosem, nie patrząc na nic innego, jak jego usta. Stopniowo zbliżałem się ku nim, mając wrażenie, że każdy słyszy mój przyśpieszony oddech.
Oliver zdawał się chwilę nad czymś zastanawiać. Zaraz jednak uśmiechnął się czule, nie patrząc nawet w stronę innych.
- Kochanie - powiedział, gdy nasze wargi dzielił centymetr. Cały centymetr, między którym wisiała niepewność, napięcie i pożądanie. Wiedziałem, że po wszystkim będę żałował, że nie jesteśmy w domu i nie będę mógł przedłużyć tej chwili.
- Kurwa, jak ja cię uwielbiam - jęknąłem ze łzami w oczach, a on pokonał pozostałą odległość i stłumił mój płacz swoimi cudownymi, słodkimi ustami. Zaczął powoli, czule i delikatnie. Uspokajał mnie. Przesunął swoje dłonie z moich ramion na moją szyję, pogłębił delikatnie pocałunek i przygryzł moja wargę, patrząc spod pół przymkniętych powiek prosto na mnie.
Zamknąłem oczy i pozwoliłem spłynąć łzom po policzkach. Łzom ulgi i szczęścia. Delikatnie wsunąłem język w jego usta i popłynąłem, zapominając, że chciałem dać mu jak najlepszy dowód na to, że naprawdę to czuję. Że naprawdę mam gdzieś co ludzie o tym myślą. Nie obchodziło mnie ile zdjęć trafi na instagrama albo ile osób będzie się z nich nabijać. Teraz czułem tylko Olivera i jego boskie pocałunki, między którymi ocierał łzy z mojej twarzy.
*
... zapisałem ostatnie słowo, ocierając policzki wierzchem dłoni. Nie mogłem teraz pęknąć. Nie gdy on wraca do domu.
Gdzieś piętro niżej rozległo się trzaśnięcie drzwiami i chory, głośny śmiech. Pił.
Bałem się o mamę. Wiedziałem, że nic jej nie zrobi, ale ona i tak cierpiała z dnia na dzień tylko mocniej. Nie potrafiłem jej pomóc.
Wtuliłem się w poduszki i przyciągnąłem do siebie zeszyt, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Czemu nie mogłem mieć Lisy, Megan i Dave'a? Czemu nie mogłem mieć nikogo, skoro tak się starałem? A Oli...
Przesunąłem palcami po własnoręcznie zapisanych literkach.
"30 DAYS HOMO CHALLANGE, czyli jak przegrałem z własną wyobraźnią i słabością."
Zamknąłem oczy, a pojedyncze łzy przerodziły się w prawdziwy płacz, z tą różnicą, że nadal się uśmiechałem.
Mama mi powtarzała, że zawsze byłem dobrym pisarzem.
~^~
Tak, to jest koniec.
Nie, nie bijcie błagam.
Czuję, że jak to dodam to miliony rewolwerów skieruje się w moją stronę.
Ubiorę się w argumenty.
Ah, chwila... nawet nie wiem jak to uargumentować...
Cóż...
Ognia.
CZYTASZ
30 DAYS HOMO CHALLENGE ✔
Teen FictionChyba każdy zrobił kiedyś jakiś challenge z przyjaciółmi. Czy to zwykła gra w prawdę i wyzwanie... Czy coś nieco bardziej skomplikowanego. Typowa, popularna rozrywka. Ale... gdyby tak odejść nieco od schematów? Pobawić się w coś, co obróci nasze życ...