Wisła, 15.01.2017r.
Przeskoczyłem zwinnie nad oparciem kanapy i usadowiłem się wygodnie na siedzeniu. Wzrok utkwiłem w ekranie telewizora.
Speaker relacjonował wydarzenia z Wisły, co chwilę wspominając o pomniejszym sukcesie Domena, jakim było zajęcie przez niego trzeciego miejsca.
Ukryłem twarz w dłoniach. Kiedyś obok mnie siedziałaby Mina. Właściwie to pewnie ona siedziałaby tutaj sama. Ja byłbym tam. W Wiśle. Być może na podium. Może w takiej formie, która pozwoliłaby mi walczyć z najlepszymi o Kryształową Kulę.
Mina jednak odeszła do jakiegoś dupka – amerykańskiego modela, który był przystojniejszy ode mnie i mógł jej zapewnić wszystkie te operacje plastyczne, o które prosiła mnie przez cały zeszły sezon. Kiedy się jej oświadczałem myślałem, że jest inteligentną dziewczyną o swoich pasjach i zainteresowaniach, dla której nie liczą się ani pieniądze, ani wygląd. Okazało się jednak, że po prostu była niezłą aktorką.
Chwyciłem poduszkę leżącą obok mnie i rzuciłem nią w ścianę. Zanim jednak w nią uderzyła, zahaczyła o wazon, który kilka razy zakręcił się wokół własnej osi i upadł na podłogę roztrzaskując się.
Zacisnąłem usta patrząc na bałagan. Ostrożnie wstałem i skierowałem swe kroki do kuchni po szczotkę, szufelkę i kosz.
Kiedy wróciłem, kucnąłem nad odłamkami i zacząłem zbierać te większe ręką. Moje myśli znów zaczęły wracać do Miny, mojego spadku formy, do tych wszystkich kłopotów, przez które wylądowałem w renomowanym gabinecie pani psycholog. Zala, bo tak miała na imię, była naprawdę dobra w tym, co robiła i zacząłem już powoli wychodzić na prostą, kiedy wydarzyła się ta cała akcja z Domenem.
Na wspomnienie tej sytuacji bezwiednie zacisnąłem ręce w pięści. Trzymany przeze mnie odłamek szkła zaczął się wbijać we wnętrze mojej lewej dłoni. Poczułem ulgę. Moje myśli, choć na chwilę porzuciły reminiscencję. Mogłem skupić się na bólu, który przeszywał moją rękę.
Kolejny odłamek wbiłem w przedramię. Obserwowałem, jak krew powoli spływa w dół. Skapuje z palcy na podłogę. Niektóre z kropli dosięgnęły zasuszonych kwiatów, kiedyś znajdujących się w wazonie, a teraz porozrzucanych po pokoju. Odbarwione już płatki nabrały teraz żywszych kolorów.
***
Słyszałem, jak wchodzi do mojego mieszkania. Już dawno podejrzewałem, że dorobił sobie klucze, a teraz tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Z głośnym hukiem porzucił swoją torbę w korytarzu i nawet nie zdejmując butów ruszył w głąb mieszkania.
Ja leżałam w bezruchu na łóżku. Wpatrując się w drzwi czekałem, aż wejdzie do mojej sypialni.
Obciągnąłem rękaw bluzy, aby ukryć przed jego wzrokiem obandażowane przedramię. Byłem pewien, że i tak nie zwróciłby na to uwagi, ale wolałem nie kusić losu.
Kiedy ujrzałem go w drzwiach mojego pokoju nie miał już na sobie koszulki. Mimowolnie zadrżałem, ale nie wydałem z siebie żadnego odgłosu.
Zaczął powoli mnie całować, a ja poddałem się jego dotykowi. Od zawsze byłem jak szmaciana lalka. Każdy decydował o moim życiu tylko ja nie miałem nic do powiedzenia.
CZYTASZ
The Wings Of Love
FanfictionZbiór miniaturek o skoczkach narciarskich. Wynik zbyt małej ilości czasu na pisanie wielorozdziałowych opowiadań i kapryśnej weny.