You're a strange stray cat

152 16 1
                                    

Daniel uwielbiał koty. Kiedy był dzieckiem w jego domu zawsze znajdował się przynajmniej jeden, a kolejne były przez niego regularnie dokarmiane. Zresztą niezbyt wiele się przez ten czas zmieniło. No może ilość jego podopiecznych. Miał ich pięcioro. Jeden bardziej kapryśny od drugiego. Mimo to na myśl o ich rozkosznych oczach, futrzastych łapkach i małych, słodkich noskach robiło mu się ciepło na sercu. Kochał budzić się rano i znajdować śpiące zwierzaki wtulone w jego pościel. O brzasku w swoim łóżku znajdował nawet tego przebrzydłego drania Camela, który w ciągu dnia starał się zachować niewzruszoną postawę indywidualisty, który do szczęścia nie potrzebuje żadnego kota, a tym bardziej człowieka.

Dziś Norweg czuł się wyjątkowo podekscytowany, bo grono jego słodkich towarzyszy miało się powiększyć. Od tygodnia przygotowywał dom na przybycie nowego lokatora. Układał zabawki, które oczywiście już chwilę później były porozrzucane po wszystkich pomieszczeniach. Sprzątał, mimo iż zaraz któryś z jego kotów niechcący coś strącał i wszystko wokół było wtedy pokryte jakąś breją, której pochodzenie często było trudne do zidentyfikowania. Nawet poukładał rzeczy w szafkach, co zdarzało mu się maksymalnie raz do roku, gdy nachodziła go wena na porządki. A gdy wyrzucił stare, często rozdarte ubrania okazało się, że ma więcej wolnych półek niż potrzebowałyby dwie kolejne osoby. Było to więcej niż pożądane.

Od rana chodził podniecony. Wybrał najlepszą parę kapci jaką miał i chyba z dziesięć razy sprawdzał w lustrze ułożenie swoich włosów. Miał wrażenie, że jego koty miały już dosyć jego humorków. Nawet najbardziej przytulaśny tylko patrzył na niego ze swojego lokum na parapecie.

Wiedział,że jego zachowanie jest głupie, ale po prostu nie potrafił nad sobą zapanować.

Kiedy usłyszał dzwonek, miał wrażenie, że unosi się kilkanaście centymetrów nad podłogą. W końcu!

Otworzył drzwi i gwałtownie opadł z powrotem na ziemię.

- Maciek, co to ma być?

Przed jego domem stał mały, słodki kotek, którego oczekiwał od tygodni. Otoczony walizkami i kartonami. I tego wszystkiego się spodziewał. Ale to co zobaczył pałętające się między torbami... To...

- Pies - stwierdził tak jakby to była najnormalniejsza w świecie rzecz. A to wcale nie była rzecz normalna. Daniel miał już swoją teorię i nie planował niczego zmieniać. Koty były arystokratami, na których uwagę trzeba sobie zasłużyć. Nie można tak po prostu wziąć jakiegoś do domu i kazać mu ze sobą przebywać całymi dniami. Co to to nie. Zignorowanie jakiegoś było wielką zniewagą. Za to psy. Cóż one to zupełnie inna historia. Kochają cię bezgranicznie. Nie trzeba się przy nich starać. I wtedy, tak jak w związku, zaczyna wiać nudom.

- Co on tu robi? - Naprawdę w tej sytuacji nie było go stać na bardziej elokwentne pytania.

- Nie mogłem jej zostawić rodzicom. Uwielbiam ją. A poza tym mój ojciec ma uczulenie na sierść. W sezonie musiałem ją oddawać pod opiekę Kubie. - Poczochrał tę nieszczęsną kulkę po głowie. - Nie martw się. Powinna dogadać się z twoimi kotami. Z kotem Agi się polubili.

Daniel zmrużył oczy na wspomnienie tej kobiety. Przez nią jego kotek mógłby nigdy nie być „jego". Wolał jednak o tym nie myśleć.

- Dobrze, wejdź. Jednak wiedz, że jeśli będę musiał wybierać pomiędzy tobą a nimi - wskazał na Mikan, która uczepiła się wieszaka na kurtki - wybiorę je. - Wcale nie był taki pewny czy byłby skłonny pozbyć się Maćka ze swojego życia po tak zaciętym boju stoczonym o niego z tą przebrzydłą wiedźmą, ale miał nadzieję, że przynajmniej skłoni go to do przemyślenia swojego postępowania.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 19, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Wings Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz