Stefan był zbyt zszokowany, by cokolwiek z siebie wydusić i właśnie dlatego uciekł. Nie chciał palnąć niczego głupiego. A przynajmniej tak to sobie tłumaczył.
Lubił siebie postrzegać jako osobę odważną i zdecydowaną, a w szczególności zawsze wiedzącą co odpowiedzieć. Jednak po dzisiejszym incydencie cała jego iluzja runęła.
Kopnął kamyk z rozdrażnioną miną, a ten poturlał się po wydeptanej ścieżce, po czym utonął w trawie.
Po swojej rozmowie z Michaelem wyszedł na spacer, by wszystko sobie poukładać, ale jedyne na co się zdobył przez te pół godziny to spychanie wszelkich myśli w głąb umysłu, by nie mogły one ujrzeć światła dziennego i nie próbowały zburzyć jego idealnego życia.
Miał dom, kota (całkiem udaną imitację psa) i dziewczynę, która (gdyby tylko oboje tego pragnęli) mogła zostać matką jego syna. Pracę, do której chodził bez przymusu i wspaniałych kolegów. Jeśli kiedyś będzie tego chciał to może dorobi się nawet tego całego samodzielnie zasadzonego w ogrodzie drzewa. Naprawdę nie chciał burzyć tej idyllistycznej wizji głupimi rozmyślaniami.
Z drugiej strony jego zamknięty umysł mógł doprowadzić do straty przyjaciela, a to z pewnością poruszyłoby fundamentami jego idealnego świata i trochę go pogruchotało.
Wziął głęboki oddech i usiadł na dość sporym głazie. Przywykł do odrzucania niewygodnych faktów, usuwania żenujących wspomnień i przede wszystkim unikania poważnych przemyśleń. Jednak teraz musiał wziąć się w garść i w końcu opanować swój roztargniony umysł.
Michael był jego przyjacielem od... Bardzo dawna. Zawsze mieszkali w jednym pokoju w czasie wyjazdów na konkursy. Siedzieli obok siebie w samolocie. A nawet jeździli na wakacje. Ich wspólne wypady na mecz nigdy nie kończyły się kłótnią, a głupie udostępniane w sieci zdjęcia były jedynie powodem do śmiechu. Najważniejsze jednak było to, że zawsze czuli się w swoim towarzystwie swobodnie i mogli sobie wszystko powiedzieć.
Kraft naprawdę nie chciał tego wszystkiego stracić. Wiedział, że świat bez Hayböcka - tych dodatkowych kilku centymetrów wzrostu, które zawsze ratowały Kraftowi tyłek - to już nie będzie to samo. Bez rozdrażnionej miny Micheala za każdym razem, gdy Stefan próbował określić w jakim stopniu jego włosy są rude. Bez ciepłego uścisku jego silnych ramion po nieudanych skokach. Wesołego uśmiechu po tych dalekich. Nawet bez tych głupich, nie raz irytujących, żarcików.
Uśmiechnął się do swoich myśli, gdy przypomniał sobie jak Michael czuwał przy nim w czasie choroby. Robił wyjątkowo paskudne napary i ciepłe herbatki. Aż w końcu sam też się przeziębił i razem leżeli w łóżku otoczeni chusteczkami oraz różnymi specyfikami. A ich wspólny śmiech często przemieniał się wtedy w grupowe ataki kaszlu.
Wszystko jednak się zepsuło. Jakiś czas temu. Michael zaczął wymigiwać się z ich wspólnych spotkań. Na początku Kraft obwiniał o to Claudię. Sądził, że może ta zaczęła poważniej myśleć o ich związku i chciała mieć Hayböcka tylko dla siebie. Czuł się odsunięty, ale próbował to jakoś znieść. Potem Michael zaczął unikać jego bliskości. Nawet w czasie przyjacielskiego uścisku starał się utrzymywać między nimi dystans. Już nie starał się wykorzystywać słabości Stefana jaką są łaskotki. Apogeum jego dziwnego zachowania było to dziwne przygnębienie i marazm. Widać było, że już nawet skoki nie sprawiają mu radości. Próbował z nim rozmawiać, ale za każdym razem był odrzucany.
Teraz, kiedy poznał powód tego zachowania, nie czuł się ani trochę lepiej. Wszystko to było w końcu jego winą. Na dodatek nie wiedział, co zrobić z tym wyznaniem.
Nigdy nie zastanawiał się nad swoją orientacją. Naturalne było dla niego, że ma znaleźć odpowiednią kobietę, ożenić się i dać ten przywilej swojej matce, by mogła poznać swoje wnuki. Homoseksualizmu nie uważał za jakiś dziwny odłam, ale jemu po prostu związek z mężczyzną nie był pisany.
Kiedy jednak patrzył wstecz na wszystkie swoje związki, nie pamiętał, by przy jakiejkolwiek kobiecie czuł się tak swobodnie jak przy Hayböcku. Każda z dziewczyn zawsze jakoś drażniła Stefana. Po każdym zerwaniu tłumaczył sobie, że po prostu to jeszcze nie była ta jedyna, ale może prawda była inna. Może szukał w złym miejscu.
Michi był przystojny i do tego Krafta naprawdę nie trzeba było przekonywać. Zdążył to dostrzec już dawno temu – jeszcze przed grupą jego fanek. Na dodatek zawsze był przy jego boku, kiedy go potrzebował. Kryzysy, które razem przetrwali zdążyły utrwalić go w przekonaniu, że nic nie potrafi zniszczyć ich więzi. A co najważniejsze nie musieliby przeżywać tych długich rozstań, które zawsze były zmorą skoczków. Może naprawdę warto byłoby spróbować.
***
Stefan potrzebował kilku głębokich oddechów, aby w końcu wziąć się w garść i wejść do ich wspólnego pokoju. Niestety był pusty. Jedyne, co w nim zostało to wciąż nieuporządkowane rzeczy Krafta. Cholera! Mógł się tego spodziewać. W końcu z jakiego innego powodu klucz znajdowałby się od zewnątrz.
Spokojnie, Stefan. Na pewno jest u chłopaków. Kolejna seria oddechów dodała mu sił na dalszą drogę. Na jego nieszczęście pokoje jego kolegów z kadry również były puste. Dopiero po zapukaniu do ostatnich drzwi spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, że o tej godzinie mieli znieść swoje bagaże na dół.
Hayböcka udało mu się złapać tuż przed wyjściem z hotelu. Już nie miał ze sobą bagaży. Jego mina nie zdradzała żadnych uczuć, ale Kraft zdążył zauważyć w jaki sposób napinają się mięśnie jego ramion i wiedział, że to tylko pozory.
- Micheal, możemy porozmawiać – chwycił go za przedramię. Blondyn nic się nie odezwał, ale pozwolił się wyprowadzić przed hotel.
Kiedy stanęli Hayböck wyswobodził swoją rękę z jego uścisku. Nie patrzył mu w oczy, lecz na czubki swoich butów. Stefan splótł dłonie za plecami, by ten nie widział jak wykręca palce. Głupi nerwowy odruch.
- Michi... - zaczął powoli. Już wiedział, dlaczego Micheal wcześniej nie zdobył się nad odwagę, by wyznać mu swoje uczucia. Takie sytuacja były cholernie stresujące. - Pomyślałem sobie, że moglibyśmy spróbować. - Głowa Hayböcka poderwała się gwałtownie. Spoglądał na niego z nadzieją wielkimi oczami. - No wiesz... Spróbować związku. Ja...
Kraft nie zdążył dokończyć tego, co chciał powiedzieć. Blondyn wziął go w objęcia i oderwał się od ziemi. Obrócił się z nim kilka razy wokół własnej osi, tak że brunetowi wyrwał się z ust cichy okrzyk.
- Kocham cię, Stefan – Kraft widząc radosne iskierki w oczach Micheala nie mógł powstrzymać uśmiechu. Już otwierał usta, by coś oznajmić, kiedy został uciszony. - Ciii... Nie chcę usłyszeć od ciebie czegoś czego nie jesteś pewien. Zaczekam.
Uśmiech Stefana poszerzył się jeszcze bardziej. Powoli złączył ich usta w pocałunku i czuł, że było to coś właściwego. Nawet usłyszane gdzieś w tle „W końcu!" nie potrafiło zepsuć mu tej chwili.
CZYTASZ
The Wings Of Love
FanfictionZbiór miniaturek o skoczkach narciarskich. Wynik zbyt małej ilości czasu na pisanie wielorozdziałowych opowiadań i kapryśnej weny.