➳ 10

349 26 1
                                    

Minęło już trochę czasu, a Kira wydawała się zadomowić w swojej kawalerce. Tak naprawdę spędzała tam sporo czasu, nie licząc jakiś wyjść na miasto czy imprezy z Moonlight. Urządziła swoje miejsce na ziemi, tak jak chciała i nareszcie nikt nie mówił jej, co ma robić, a czego nie. Nie było matki, która poprawiała ja dosłownie na każdym kroku, a Brown czuła się wyjątkowo wolna. Ten stan zawsze kojarzył jej się z właśnie z tak prostymi rzeczami, które nareszcie mogła robić, jak tylko chciała i gdzie tylko chciała. Utraciła prawie z całą swoją rodziną kontakt, nie mając tak naprawdę czego żałować. Poczuła się o wiele lepiej, gdy tamten rozdział w końcu się zamknął, a ona mogła stworzyć siebie, taką jaką naprawdę była. Brunetka dużo malowała, piła sporo herbaty i kawy - chociaż więcej tego pierwszego - a także nawiązywała nowe znajomości. I w ten sposób Moonlight nie była już jedyną opcją, która przyszłaby jej z pomocą na zapobiegnięcie nudy. Imprezy, na których bywała sprawiły, że nawiązywała kilka nowych znajomości z ludźmi, którzy naprawdę byli jej warci. Poza tym był też Ashton, z którym widywała się prawie codziennie. W prawdzie były to tylko niepozorne uśmiechy, czy jakieś spojrzenia, albo minięcie na ulicy, ale Kira czuła, że Irwin jeszcze odegra swoje kwestie w ich świeżej relacji. Nie przypuszczała, jaką ma jeszcze rację. 

Z kolei on sam również zaaklimatyzował się u siebie. Lenistwo rozwinęło się u niego jeszcze bardziej, ale starał się z nim walczyć i przynajmniej wychodził pobiegać. Poza tym nie działo się u niego nic szczególnego. Czasem tylko gościł Caluma, czy widzieli się na mieście, 

:::

Tamtego dnia Kira wracała z miasta. Musiała kupić kilka farb, bo obraz w końcu sam się nie skończy, a przy okazji zrobić zwykłe zakupy, bo lodówka świeciła pustkami od zeszłego poranka. Brunetka jakoś sobie radziła, chociaż torby były ciężkie, a jedna była na granicy przerwania się. Brown wyszeptała wiązankę przekleństw pod nosem, szukając na oślep kluczy do mieszkania, które spadły gdzieś na dno torebki. 

- No gdzie jesteście, nie róbcie mi tego... - wymamrotała po chwili, dalej nie wyczuwając pęku swoimi palcami. Przewróciła oczami i przeniosła dłoń na kieszenie spodni. Przypomniała sobie, że wsunęła je do tylnej po prawej i to buszowanie po torebce tak naprawdę nic nie dało. - Skleroza nie boli, ale jeszcze się przez to nachodzę - pokręciła głową, dmuchając w pasmo włosów, które opadło jej na czoło. 

- Cześć samodzielna, może jakoś ci pomóc? - usłyszała za sobą, a później pokręciła głową słysząc nowe nazwisko, jakie otrzymała. W tym tygodniu chyba już trzecie. Ashton nazywał ją już naprawdę na wiele sposób, ale wciąż chyba nie umiał się zdecydować. 

- Poradzę sobie, spokojnie - odwróciła się na pięcie do niego. - Zdecydowałbyś się w końcu - dodała, a później zaśmiała się pod nosem. - Samodzielna, artystka, kobieta niezależna, co jeszcze usłyszę? 

- Skromna - puścił jej oczko, na co zarumieniła się lekko. - Daj mi to, zrobię sobie przynajmniej rozgrzewkę na ramiona - dodał, zabierając od niej siatki.

- Miłosierny samarytanin - skwitowała, wchodząc do środka kamienicy. - Takich teraz tylko ze świecą szukać - dodała, wspinając się po schodach.

- No weź - zaczął, zerkając na nią. - Schlebiasz mi w tym momencie, a nawet bardzo.

- Nie przyzwyczajaj się, raz na jakiś czas mam dzień dobroci dla zwierząt - puściła mu oczko. - Wracasz z biegania, czy coś? - zainteresowała się, widząc strój jaki miał na sobie.

- Tak, ale dzisiaj jakoś nie mam weny. Zrobiłem małą rundkę tam i z powrotem - wyjaśnił, wzruszając ramionami. Każdy jego mięsień w tamtym miejscu się napiął, a Kira aż z wrażenia wstrzymała oddech na parę sekund. Był to całkiem przyjemny widok. 

- Ambitnie - pokiwała z udawanym uznaniem głową. - Pamiętaj, że liczą się chęci - dodała, zatrzymując się na moment przed nim na półpiętrze. Szatyn przewrócił na to oczami i ją wyminął.

- Jasne, jasne - pokiwał tylko głową, po czym zatrzymał się przed drzwiami do jej kawalerki. - No to by było na tyle z mojej strony - dodał i przeczesał włosy palcami lewej dłoni.

- Czegoś jeszcze chcesz - uznała, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. - Tylko nie wiem czego. Mów - dodała, zachęcając go.

- Pomyślałem, że może znowu chciałabyś ze mną popatrzeć na gwiazdy - zaczął niepewnie i zerknął na nią. - Dzisiaj znowu mają świecić, a niebo zapowiada się na czyste tej nocy, zainteresowana? - dodał, unosząc brew.

- Brzmi całkiem dobrze - przyznała z uznaniem. Tym razem prawdziwym. - Przyłącze się, Irwin. Ale weź tym razem jakieś poduszki, po ostatnim razie bolał mnie kark przez jakieś pięć dni - potarła miejsce, o którym wspominała otwartą dłonią.  

- Ale ty bierzesz jakieś jedzenie, koło czwartej zrobiłem się głodny, ale nie chciałem zostawiać cię samej - wskazał na nią wskazującym palcem. - Umówieni?

- Niech ci będzie - przewróciła oczami uścisnęła jego dłoń. - Umówieni. 

:::

W okolicach dwudziestej czwartej Kira pojawiła się pod kawalerką Ashtona, trzymając w dłoniach paczki z chipsami i paluszkami, a także miskę z winogronami. Na ulicy było już pusto, więc uniknęła jakiś dziwnych spojrzeń. Zapukała mocniej w drewnianą powłokę, a po chwili Irwin zaszczycił ją swoim towarzystwem. Przywitali się, ale ten zobaczył jeszcze, że Kira nie zabrała ze sobą żadnej bluzy. W prawdzie mówiąc Kira była typem, któremu na ogół było ciepło i robiła za grzejnik czyiś dłoni, gdy temperatura nie zadowalała, ale przyjęła chętnie bluzę Ashtona. Pachniała nim i w dodatku jakimiś wyrazistymi perfumami, co jej się spodobało. 

Potem weszli już na dach, rozkładając się tak, aby było im wygodnie i czekali, aż jakieś gwiazdy zaszczycą ich swoją obecnością. Irwin ciągle szukał jakiś dziwnych kształtów i wymyślał własne nazwy dla znanych już konstelacji, co dosyć porządnie rozbawiło Kirę. Ona sama również puściła wodzę fantazji i dzięki temu powstało coś takiego jak Wielka Nutella, Trójkąt Czworoboczny i Serowa Rakieta. 

- Patrz, a to wygląda jak Kometa Spaghetti - zaczął, wskazując gdzieś w górę przed siebie. - No nie mów, że się ze mną nie zgodzisz - zaśmiał się, wrzucając sobie do ust przy okazji winogrono.

- Ashton, proszę cię... - Kira przekręciła się na drugi bok, śmiejąc się cicho, bo wiedziała, że jeśli przestanie się kontrolować, to obudzi całą kamienicę. I swoją w dodatku. - Jesteś niemożliwy, naprawdę - dodała, zerkając na niego całkiem poważnie, ale coś jej nie wyszło.

- No, ale użyj wyobraźni - zaczął, próbując się uargumentować. - Nie wygląda ci to na klopsik ze spaghetti z Zakochanego Kundla? Naprawdę nie? - dodał, jakby nie chciał uwierzyć w to, że tego nie widzi.

- Jeśli tak bardzo jesteś głodny, to po prostu pocznij paluszki, a nie gadaj mi tu o jakimś makaronie - pokręciła głową i podniosła się do pozycji siedzącej. 

- No jestem, od godziny jakoś, ale jemy te winogrona i jemy, one się nie kończą, a to nie jest prawdziwy posiłek - pokręcił głową, krzyżując pod sobą nogi. 

- Jesteś jakiś niedożywiony - przyznała, przypatrując mu się. - Może powinnam ci od czasu do czasu robić takie spaghetti, co? - uniosła brew, rozglądając się przelotnie po niebie.

- A chcesz?

- Jak masz chodzić głodny i jęczeć mi nad uchem o klopsikach, to zrobię wszystko, abyś tego nie robił - przyznała, jakby to było oczywiste.

- W takim razie jutro zrobisz mi spaghetti - postanowił, a ona tylko pokręciła. Prawie się załamała, gdy klasnął z radości w ręce.

~*~

rozdziału miało nie być, ale jest bo wattpad się ogarnął, radujmy się i cieszmy

+ od następnego tygodnia wtorek zostaje zarezerwowany przez night sky, będą tu regularne rozdziały, pewnie i tak nikogo tu już nie ma, ale chciałam, abyście wiedzieli

all the love, red x

night sky • irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz