➳ 12

288 23 0
                                    

Kira obudziła się na materacu w swoim łóżku. Nieco bolała ją głowa, ale była pewna, że to sprawka sporej ilości wina, którą wypili zeszłego wieczora z Ashtonem. Brown zgodziła się wyjść z nim na randkę, choć do końca nie wiedziała, czy można było to określić w ten sposób. Wyszli do teatru, ale żadnemu sztuka się nie spodobała. Wyszli w połowie, a później kręcili się po parku, unikając stróżów prawa. Irwin zainwestował w kilka win i w końcu skończyli na dachu, pijąc alkohol prostu z butelek. Tyle brunetka zapamiętała, a co działo się potem, musiała sobie raczej dopowiedzieć. Zważając na szczegół, że nigdzie nie było Ashtona, a jego marynarka i krawat leżały bezwładnie na podłodze, podobnie, jak jej sukienka i obcasy. 

- No to nieźle... - wymamrotała do siebie, kiedy już na dobre się rozbudziła i pewne rzeczy zaczęły do niej na dobre docierać. Westchnęła, starając się usiąść, ale nie było to takie łatwe. Od butów na obcasie bolały ją całe łydki, a głowa pękała przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Brown wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała zażyć jakieś tabletki, aby jakoś to uśmierzyć i funkcjonować w człowieczym stylu. Jej nagie plecy zetknęły się z przyjemnie chłodną ścianą, gdy się o nią oparła. Kira poczuła jak po kręgosłupie biega jej dreszcz, gdy rozcierała sobie wskazującymi i środkowymi palcami skronie. 

Usiłowała sobie przypomnieć, jaki dokładnie był finał zeszłego wieczora, ale okazało się to o wiele poważniejszym zadaniem niż przypuszczała. Teoretycznie miała jednak kilka teorii, ale na prowadzenie wysuwała się tylko jedna. Poza tym fakty, że byli pijani i podobali się sobie nawzajem były dosyć oczywiste, a to w tych czasach kojarzono tylko i wyłącznie z jedną rzeczą, jaką było przespanie się ze sobą. Brown przeczuwała, że tak właśnie było i choć miała wrażenie, że lepiej się nie upewniać, to z drugiej strony potrzebowała tego, aby uspokoić swoje sumienie. Chociaż i tak Moonlight wyryje jej sporą dziurę w brzuchu i prędzej czy później zmusi do tego, aby odtworzyła specjalne dla niej przebieg wieczoru. 

Brunetka po dłuższym czasie, jaki spędziła w takiej pozycji, postanowiła wziąć szybką kąpiel i znaleźć potrzebne tabletki. Wolała nie jeść śniadania, bo nie chciała ryzykować tym, że zaraz go zwróci. Ranek, czy też południe - już jak kto woli - nad muszlą klozetową to nie był szczyt marzeń Kiry. Owinięta w prześcieradło dotarła do łazienki i tam upadło na podłogę. Brown wślizgnęła się pod prysznic i po ustawieniu baterii w odpowiednią stronę, poczuła jak na jej ciało spada mnóstwo kropel wody. Była zimna, bo dziewczyna liczyła, że to jakoś postawi ją na nogi jeszcze bardziej, a kac w magiczny sposób zniknie szybciej. Marzenie ściętej głowy, ale zawsze warto było próbować. Nawet jeśli, to co chcielibyśmy zrobić było by najbardziej niedorzeczną rzeczą, na jaką pokusiłby się żywy i rozumny organizm, jakim był człowiek. Z wilgotnymi włosami i w samej bieliźnie Brown dotarła do niewielkiej kuchni. Przeszukała szafki od góry do dołu, wzdłuż i wszerz, ale magicznego pudełeczka z paracetamolem nie było nigdzie widać. Westchnęła ciężko, przeczuwając, że już go nie znajdzie i zrezygnowana usiadła na blacie. Rozejrzała się po kawalerce, a kiedy jej wzrok padł na nieskończony obraz, zaczęła zastanawiać się, czy kiedykolwiek jeszcze wróci do niej to uczucie nazwane weną, bo jak na razie nic na to nie wskazywało. Wiedziała już, co czują, czy czuli ci wielcy artyści i zdecydowanie nie było to nic dobrego.

:::

Późnym popołudniem Kira w końcu postanowiła wyjść z kawalerki na światło dzienne. Chciała oddać sąsiadowi marynarkę i krawat, bo może będą mu w najbliższym czasie potrzebne. Jego auto stało pod kamienicą, więc na pewno był u siebie. Pocieszyło to Brown, bo przynajmniej nie będzie siedzieć bezczynnie pod drzwiami i czekać, aż Irwin się pojawi. Wspięła się po schodach na górę, zdając sobie sprawę, że na kacu to trudniejsze zadanie. Gdy znalazła się na właściwym piętrze, wzięła głębszy oddech i dopiero, gdy się unormował, zapukała do drzwi. Usłyszała coś z wewnątrz i miała tylko nadzieje, że w niczym nie przeszkodziła. Ashton jak zwykle zwlekał z otworzeniem, ale znali się już nie od wczoraj i brunetka zdążyła się do tego przyzwyczaić. 

- Cześć - przywitała się, gdy stanął na progu. Znowu był bez koszulki, a jego włosy wydawały się być bardziej roztrzepane niż zazwyczaj. 

- Cześć - odpowiedział i uśmiechnął się na jej widok. Wpuścił ją do środka i brunetka dostała jeszcze całusa w policzek. - Coś się stało? - zaciekawił się, zamykając drzwi. Wsunął później dłonie do kieszeni spodni. Kira usłyszała działający telewizor, więc zdała sobie sprawę, że przeszkodziła mu w oglądaniu filmu, czy czegoś w tym rodzaju. 

- W zasadzie to nie, wpadłam tak po prostu - wyjaśniła, gdy usiedli na kanapie. Była rozłożona, a dookoła panował niewielki bałagan. - Zostawiłeś u mnie marynarkę i krawat - dodała, unosząc dane rzeczy do góry w dłoniach. - Pomyślałam, że może będziesz ich potrzebował i ci przyniosę.

- Dziękuje - posłał jej uśmiech, a później rzucił gdzieś w kąt. - Nie będą potrzebne, ale to miło z twojej strony - dodał, chichocząc pod nosem.

- Dobrze, że ich nie prasowałam - przewróciła oczami i zaśmiała się pod nosem. - Robisz coś ważnego? - dodała, wyciągając się na kanapie.

- Tak - pokiwał głową z poważną miną. - Oglądam program przyrodniczy. O tym, jak kopulują węże. Bardzo ciekawe z resztą - dodał, na co brunetka wybuchnęła śmiechem. 

- Bardzo interesujące - pokiwała tylko głową, gdy złapała już powietrze. - Jesteś pewien, że ci nie przeszkadzam? - dodała, unosząc brew.

- To powtórka - powiedział, śmiejąc się gdy zobaczył jej minę. Uderzyła go w ramię, będąc pewna, że gady zainteresowały go na tyle, że stały się ciekawsze niż jakiś film, czy serial z prawdziwymi aktorami. - Rano oglądałem to pierwszy raz - dodał, tłumacząc dokładniej.

- Lubisz robić sobie ze mnie żarty - przewróciła oczami, na co posłał jej tylko całusa w powietrzu, jakby był zupełnie niewinny.

- A ty ze mnie, więc teoretycznie jesteśmy kwita - stwierdził po chwili, kiedy brunetka dostała w swoje ręce pilota i zaczęła skakać po kanałach szukając czegoś bardziej ludzkiego, gdzie nie będzie obślizgłych gadów, płazów czy innych zwierząt, które mogły sobą zabić. Ashton drażnił się z nią, twierdząc, że kupi sobie takiego pytona, jakiego widzieli jeszcze przed paroma momentami na ekranie i będzie ją nim straszył. Z kolei Brown obiecała mu, że załatwi sobie kolorową żabkę i Irwin nawet nie będzie się spodziewał, kiedy mu ją podrzuci i skończy w ziemi szybciej niż to planował. Można powiedzieć, że kłócili się ze sobą w ten sposób dopóki temat nie zszedł na ich wspólny, zeszły wieczór i wspominki, które się ich uchwyciły, gdy na dworze zaczęło robić się ciemniej. Właśnie o takiej porze wyszli z teatru i postanowili się razem upić, na dachu i wschodzącym księżycu. 

~*~

całkiem możliwe, że w marcu będzie krótki maraton, dodam parę rozdziałów, a kiedy dotrę do połowy tego ff w końcu będzie kolejny pretekst, aby je skończyć i posłać do zakończonych:")


night sky • irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz