➳ 23

191 17 0
                                    

Tamtego dnia Ashton pojechał do miasta. Musiał pozałatwiać kilka spraw, a także podrzucić Kirę w jedno miejsce. Umówili się, że wyjdą gdzieś razem, kiedy będzie już po wszystkim. Irwin jednak wrócił o wiele wcześniej niż się spodziewał. We większości sklepów, do których zaglądał nie było tak wiele kolejek, jak myślał na samym początku, przez co wszystko poszło szybko i sprawnie. Szatyna to ucieszyło, bo chociaż nie miał nic przeciwko zakupom, to nie przepadał za sterczeniem w kolejkach i czekaniem na swoją kolej, jak większość społeczeństwa. Brown z kolei napisała mu smsa, aby na nią nie czekał, bo u niej wszystko się przeciągnęło i nawet nie wie, kiedy wróci. 

Ashton wspiął się schodami na swoje piętro, zauważając, że dostał przy tym lekkiej zadyszki. Nie spodobało mu się to i choć sytuacja zdarzyła się pierwszy raz, to wolał, aby więcej czegoś takiego nie było. Każda zmiana, która następowała w jego organizmie ciągle przypominała mu, że jego czas powoli się kończy, a on dalej nie był na to przygotowany. Nie chciał nawet o tym myśleć i robił wszystko, aby się od tego uwolnić. Wziął oddech, przy okazji wsuwając dłonie do kieszeni spodni, gdzie miał nadzieje znaleźć klucze od kawalerki. Dopiero wtedy zauważył, że ktoś czeka przy drzwiach. W dziewczynie rozpoznał swoją siostrę. 

- Lauren? Co ty tu robisz? - uniósł brwi, a ona tylko roześmiała się pod nosem z jego reakcji. 

- Cześć braciszku - powiedziała, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. - Czekałam na ciebie - dodała, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Pytam się, co tu robisz - spojrzał na nią z góry. Nie spodziewał się żadnych odwiedzin. - Mama wie?

- Nikt nic nie wie - westchnęła, podnosząc z podłogi swoją torebkę. - Stwierdziłam, że do ciebie zajrzę, bo byłam przejazdem - dodała, wzruszają ramionami.

- Miło - westchnął, wchodząc do środka. Lauren podążyła za nim. - A czego ode mnie chcesz?

- Czy ja zawsze muszę od ciebie czegoś chcieć?

- Na ogół tak było - spojrzał a nią i roześmiali się. - Więc?

- Naprawdę nic - westchnęła, siadając na kanapie. Ashton w myślach stwierdził, że musiała się urwać ze szkoły, bo miała na sobie mundurek. Wiedział, że go nienawidziła, co było dosyć oczywiste. Kto normalny jeszcze utrzymywał w szkole zwyczaj noszenia mundurków? - Po prostu chciałam z tobą pogadać. Odkąd się wyprowadziłeś, to nie mam za bardzo z kim tego robić. Wszyscy ciągle pracują, lub są czymś zajęci. 

- A biedna gaduła Lauren musi znosić fakt, że nikt nie chciał jej słuchać - zaśmiał się, nastawiając wodę na herbatę. - Fajnie, że przyszłaś.

- Też tak uważam - podeszła do niego i posłali sobie uśmiechy. Później Ashton otoczył nastolatkę swoimi ramionami i zamknęli się w uścisku rodzeństwa. Szatyn stwierdził, że brakowało mu siostry. - Jak ci się tu żyje?

- Całkiem w porządku - wzruszył ramionami i rozejrzał się po kawalerce. - To nic specjalnego, ale przynajmniej jestem z daleka od tego całego porządku i ładu - dodał, wzdychając. Wrzucił torebki z herbatą do kubków i zalał je wrzątkiem. Do swojego dodał jeszcze dwie łyżki cukru. Wiedział i pamiętał, że siostra pije bez żadnych dodatków, więc tylko przesunął naczynie w jej stronę. - A co słychać w domu?

- Lepiej nie wspominać - przyznała, wracając z powrotem na kanapę. - I opowiadaj, co u ciebie. Bardziej mnie to ciekawi.

- W zasadzie to nic - przyznał, wzruszając ramionami. Postanowił nie mówić jej nic o swoim stanie zdrowie. Lepiej będzie, jeśli się dowie później, albo nie dowie w ogóle. Nie chciał, aby była smutna i zadręczała się tym, że nie może nic zrobić. Przerabiał to już z Kirą. I obiecał sobie, że nie pozwoli już nikomu się tak czuć przez swoją osobę. - Żyje. Powoli, do przodu i tak dalej - dodał, upijając łyk herbaty.

Lauren przytaknęła głową, a później rozejrzała się po kawalerce. Miała dużo pytań, ale na razie wystarczał jej sam widok brata i świadomość, że wszystko jest w porządku. 

:::

Kira wpadła do Ashtona, kiedy wróciła z miasta. Zdziwiła się, widząc jeszcze kogoś w środku, kto okazał się być rodziną szatyna. Na początku obie były wyjątkowo speszone, co wyjątkowo rozśmieszyło Irwina. Lauren zawsze była wygadana, a ta cecha ujawniała się na ogół w ich kłótniach, czy zaczepkach, ale wtedy jakoś magicznie zniknęła. Nastolatkę jednak speszył widok Brown. Nie spodziewała się, że brat kogoś sobie znalazł, ale ucieszyło ją to. Po jakimś czasie jednak zaczęły się dogadywać. Kira żartowała, a Lauren otwierała się i dogadywała Ashtonowi, czego normalnie nie tolerował, ale wtedy mu to nie przeszkadzało. Wyjątkowo. Miło spędzili tamten dzień ze sobą. Nastolatka parę razy skompromitowała brata, przez co Kirę bolał brzuch od śmiechu, ale potem też sam Irwin wyciągnął kilka kompromitujących sytuacji z brunetką na wierzch, dzięki czemu jej policzki zmieniły swoja barwę. 

Kiedy zrobiło się późno, zamówili coś na kolację. Padło na pizzę i kiedy już dostawca się pojawił, Kira żartowała, że to Lauren powinna zapłacić, bo był wyjątkowo przystojny. Ashton wtedy powiedział, że nie ma umawiania się przed jego śmiercią, plus trzy dni dla pewności, że umarł. Spotkał się wtedy z chmurnym spojrzeniem Brown i posłał jej tylko przepraszający uśmiech. Na końcu odwieźli też Lauren do domu i wrócili do siebie z zamiarem posiedzenia na dachu. Można to już było uznać za takich ich zwyczaj.

:::

- Co sądzisz o Lauren? - spytał, kiedy wymieniali się butelką z tanim winem, które Kira znalazła gdzieś w szafce. 

- To całkiem w porządku dziewczyna - przyznała, obracając w dłoniach korek. - Musisz ją tu częściej przywozić - dodała, posyłając szatynowi uśmiech. 

- Nie sądziłem, że ktokolwiek mnie odwiedzi w tym miejscu - przyznał, a raczej westchnął i spojrzał w kierunku zachodzącego słońca. - Myślałem już, że w ogóle się ode mnie odwrócili. Lauren jednak nigdy nie była jakoś szczególnie źle do mnie nastawiona. Zawsze znajdywaliśmy wspólny język. I pomagaliśmy sobie nawzajem. Ja robiłem jej zdania z chemii, czy matematyki, ona pisała mi eseje i robiła projekty z historii. 

- Z moim braciszkiem mamy podobny kontakt. A kiedy już się wyprowadził i zaczął żyć na własną rękę zaczęłam mu tego zazdrościć. Też tak chciałam. I w końcu uciekłam spod tamtego ołtarza i teraz nie mam zamiaru nawet wrócić do święta. Nie mam dla kogo - przyznała, upijając większy łyk. Alkoholu ubywało, co niezbyt jej się podobało. Liczyła, że może magicznym sposobem poziom utrzyma się na jakiś czas i nie będą musieli nigdzie już się ruszać. 

- I popatrz jak to się skończyło - zaśmiał się, przeczesując przy okazji palcami swoje włosy. - Stajemy się alkoholikami na dachu starej kamienicy i nie zapowiada się, aby cokolwiek się zmieniło. 

- Jeśli ktoś tu jest alkoholikiem to tylko Moonlight, ja nie wiem, co ty sugerujesz. 

- Nic nie sugeruje, mówię prawdę, a tobie ciężko jest się do niej przyznać.

- Nieprawda.

- Prawda. 

~*~

ten tydzień będzie okropny i swear


night sky • irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz