➳ 1

823 56 14
                                    

Rozpoczynając kolejny, jakże nudny dzień miał dość. Potrzebował zmian, chciał zmian, pragnął zmian. Monotonia zapanowała nad życiem młodego mężczyzny, nawet nie pytając go o zgodę. Szarość była ostatnim, czego potrzebował. Owszem, chciał mieć poukładane życie. Żona, dzieci, dom na przedmieściach, dobrze płatna praca oraz wszystkie inne rzeczy związane ze statecznością i jednocześnie z nudą, ale to chyba nie była jeszcze właściwa pora. 

Zręby wieżowców pięły się do nieba w wiecznie żyjącym mieście. Pośpiech, stres, zatracenie w tym, co tak naprawdę było tylko chwilowe i nie posiadało większej wartości. I on, pośród tego całego sztucznego zgiełku, autostrady życia pędzącej do niechybnej zguby. Poprawił krawat, opuszczając windę na dziewiątym piętrze budynku. Kołnierzyk koszuli uwierał go w szyję, irytując jak nigdy wcześniej. Wszyscy się na niego patrzyli, gdy zmierzał do swojego biura. W czarnym garniturze, z niedbale ułożonymi  włosami. Nienawidził perfekcjonizmu, to była ostatnia rzecz, jaką chciał zrozumieć. Bałagan, chaos, czy nieład odzwierciedlały Ashtona. Wszystko było lepsze niż usilne dopinanie każdej sprawy na przysłowiony ostatni guzik.

- Cześć. - przywitał go Calum, który był jego przyjacielem od dziecka, z którym razem pracował i który nienawidził ich szefa tak samo mocno, jak robił to Ashton.

- Cześć - mruknął, opadając na obrotowy fotel obity drogą, czarną skórą. Podobno pracowanie w firmie, którą Hemmings przejął po ojcu, to był prestiż, co najmniej prestiż. Oni jednak uważali inaczej. Luke się zmienił, to już nie był ten sam pingwinek, który potrafił pocieszyć wszystko i wszystkich. Stał się bezdusznym, zapatrzonym w siebie draniem, dla którego liczyły się tylko i wyłącznie pieniądze. 

- Coś się stało? - brunet wstał, podchodząc do okna. Spojrzał kątem oka na blondyna, który potarł twarz dłońmi.

- Mam tego dość. - westchnął, uruchamiając służbowy komputer. Oparł głowę na dłoni, czekając aż urządzenie zacznie współpracować. Bębnił palcami o gładką powierzchnię biurka wykonanego z ciemnego drewna.

- Ja też - oznajmił Calum, śmiejąc się cicho. Chciał odjeść i to wielokrotnie, ale ciężko było znaleźć dobrze płatną i pewną pracę w ich zawodzie. Musiał się za coś utrzymać, siebie, swoją dziewczynę - Veronicę, oraz ich mieszkanie. 

- Nie chodziło mi tylko o pracę - palce blondyna strzeliły, miał pozbyć się tego nawyku, ale wolał strzelać kostkami niż palić, czy pić. 

- Całokształt? - uniósł brew, czekając, aż Ashton zacznie mówić do rzeczy. Nie chciał na niego naciskać, ale jasnowidzem też nie był. 

- Ta - wstał, opierając się o biurko. Rodzice wpajali mu, że wartości, które wszystkie miał pod swoimi rękami były w życiu najważniejsze. Nawet wybrali mu dziewczynę, z którą planowali mu ślub. Ich syn miał jednak znacznie odmienny tok myślenia. Nie liczyło się  dla niego, aby mieć, tylko aby być. Mógł żyć na ulicy, mógł żebrać o pieniądze, ale byłby wolny, żyłby po swojemu. Zarabiał na siebie gitarą i śpiewem, czymkolwiek, byleby nie pracą, która nie satysfakcjonowała go w ogóle. Gdy Calum miał już coś odpowiadać, do ich biura bez pukania weszła sekretarka Luke'a. Wysoka, szczupła, o ciemnych oczach i włosach, z którą to Hemmings zdradzał swoją dziewczynę. 

- Ashton, szef wzywa cię do siebie - oznajmiła, jednocześnie odkładając na biurko Hooda stertę dokumentów, które miał przeczytać, a następnie podpisać. - A tobie kazał, to uzupełnić do końca dnia - dodała i już jej nie było.

- Powodzenia - rzucił, gdy Ashton odbił się od biurka zmierzając w kierunku drugiego końca piętra. - Nie daj mu się zjeść - dodał, siadając w swoim fotelu. Blondyn podziękował i wyszedł, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Jego kroki odbijały się głuchym echem w pustym korytarzu. Każdy znalazł sobie jakieś zajęcie, nie było czasu na rozmowy. Marmurowa posadzka lśniła w świetle świetlówek, gdy posuwał się do przodu. Mógł w nich zauważyć swoje odbicie, a to wszystko na życzenie Hemmingsa, który chyba nie posiadał w domu czegoś takiego, jak lustro. Nawet dystrybutory na wodę nie miały na sobie odcisków palców. Cholerna perfekcja. 

- Jestem - oznajmił, wchodząc do obszernego pomieszczenia, z szybą zamiast jednej z czterech ścian. Szklane drzwi zamknęły się za nim, a on nie pytając o pozwolenie usiadł na sofie, stojącej po prawej stronie ogromnego, mahoniowego biurka. Podczas, gdy inne biura wyposażone były w ciemne meble, u Luke'a było na odwrót. Siedział w fotelu z twarzą przy oknie. Drogie perfumy, za równo męskie, jak i damskie wysiały w powietrzu. Ashton nawet nie chciał przypuszczać, co tu się działo przed chwilą. Siedział i czekał spokojnie, aż blondyn łaskawie odwróci się w jego stronę. 

- Cześć - oznajmił, co nieco zdziwiło niższego stopniem w firmie blondyna. Gdy Luke awansował postanowili wrócić do formalności. Zwroty takie jak 'pan', 'dobrze, szefie' były na porządku dziennym. W czasie studiów, to wyglądało znacznie inaczej, ale Hemmings chyba zapomniał o swoim szczeniactwie. 

- Dzień dobry... 

- Musimy pogadać - młodszy z tej dwójki, splótł ze sobą dłonie, układając jej na biurku.

- Słucham - Ashton wzruszył ramionami, przygotowując się na kolejne kazanie. Luke wzywał go tylko i wyłącznie, aby go upomnieć, że nie zrobił czegoś, jak należy. Nie pierwszy i nie ostatni raz Irwin znalazł się już w takiej sytuacji. Wiedział, że jego szef, bo nie był do końca pewien, czy mógł nazwać jeszcze blondyna swoim przyjacielem, pogada, pogada, aż w końcu przestanie. 

- Nie podoba mi się twój stosunek do pracy - zaczął powoli i cicho. Jakby bał się, że ktoś ich podsłuchuje, co był wielką bzdurą. Najpierw zarzucił mu brak szacunku, a potem także opanowania w odpowiednich sytuacjach, kolejno wyciągnął parę brudów z przeszłości. Po parunastu takich minutach Ashton już nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem, za co Luke zgromił go wzrokiem.

- No co? - uniósł brew. - Myślisz, że ludzie są szczęśliwi tyrając dla ciebie w godzinach pracy i również po nich? Jesteś w błędzie Hemmings, trzymasz ich za krótko, tak jakby byli przedmiotami, a nie ludźmi - ciągnął, wstając. Oparł się dłońmi o biurko, nachylając w kierunku szefa - Wiesz, Calum ostatnio pokłócił się przez ciebie ze swoją dziewczyną, bo kazałeś mu poprawiać te pieprzone reporty, chcesz, żeby przez ciebie rozstali? - dodał w końcu.

- Życie prywatne, to nie praca, a praca to nie prywatne życie - wzruszył beznamiętnie ramionami, a Ashton pokręcił głową z dezaprobatą. 

- Czyli Carmen zarabia na siebie będąc twoją dziwką i robiąc ci dobrze? - zaczął, sygnalizując blondynowi, że wie dostatecznie dużo, aby zniszczyć mu to życie prywatne, którego i tak nie miał. 

- Spróbuj o tym komukolwiek powiedzieć, a wywalę cię na zbity pysk - wycedził Hemmings, a kolor jego oczu zaczął niebezpiecznie szybko zmieniać się na ciemniejszy. 

- Nie musisz - stwierdził - Odchodzę, mam dość tej roboty, mam dość ciebie i całego swojego dotychczasowego życia - dorzucił, odwracając się na pięcie. Wyszedł szybkim krokiem z biura byłego szefa trzaskając drzwiami. Zacisnął usta w wąską linię, pokonując szybko korytarz. Wpadł do pomieszczenia z takim hukiem, że Calum, który był oazą spokoju podskoczył na krześle. 

- Co się stało? - zmarszczył brwi, zauważając, jak przyjaciel zabiera wszystkie swoje rzeczy, a dokumenty, których wcześniej nie było na jego biurku rozrzuca na podłogę. 

- Spadam stąd, za nim zorientuje się, że stracił okazję zwolnienia kolejnej osoby - wytłumaczył, odwracając się w stronę przyjaciela. - Przepraszam cię Calum, ale mam dość tego idioty - dodał

- Nie przepraszaj, tylko spadaj - brunet machnął ręką. - Wieczorem widzimy się na piwie - dodał, gdy wychodził.

- Jasne - zgodził się, omiótł miejsce, w którym pracował przez ostatni czas ostatnim spojrzeniem, posłał przyjacielowi uśmiech i już go nie było.

Stojąc w windzie, poczuł ulgę. Nie wyobrażalną ulgę. W końcu był wolny, w prawdzie bezrobotny, ale wolny. 

~*~

Rozpisałam się trochę, ale dla was wszystko cytrynki i wszystko, aby nie uczyć się matematyki XDDD

Co sądzicie o Ashtim w mojej wersji? B) Piszcie, gwiazdkujcie i generalnie róbcie, to za co was kocham i do następnego! xoxo

All the love, Red x

night sky • irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz