➳ 6

383 36 6
                                    

Można powiedzieć, że Kira zaintrygowała Ashtona. Oprócz tego, co miał okazję zobaczyć przez swoje okno i podczas wychodzenia, aby pobiegać, a także faktu, że po prostu przyszła przeprosić go za ten głupi numer z powitaniem, chociaż był raczej śmieszny a nie głupi. I zaczął się przez to zastanawiać, co zrobić, aby znów ją spotkać. Blondyn przyznał sam przed sobą, że chciał ją poznać, mieć w tym nowym rozdziale kogoś bliskiego oprócz Caluma, a brunetka wydawała się być właśnie taką osobą. W dodatku miał wrażenie, że patrzą na świat w ten sam sposób, albo chociaż podobnie, co jeszcze bardziej w ten dziwny sposób zaczęło go do niej ciągnąć. Poza tym z tego, co wywnioskował, to także u niej stało się coś, od czego uciekła, albo wciąż, to robi i podobnie jak on szuka swojego właściwego odcienia. 

Zdążył zaobserwować to przez te kilka dni, odkąd przyszła przeprosić i dalej to robić. Można to było potraktować, jako popadanie w stalking, ale Irwin wcale tak tego nie traktował. Poza tym Kira dosyć często tak po prostu przesiadywała na parapecie swojego okna, czytając książkę, czy szkicując coś na kolanach. Nie widział dokładnie, co to było, poza tym wydawało się, że traktowała to bardzo osobiście i niewielu osobom ukazywała swój talent. Obserwował wtedy, jak odcina się od świata, robiąc nareszcie to, na co ma ochotę i nikt jej w tym nie przeszkadza, nawet ona sama. 

I w pewnym momencie zaczął jej tego zazdrościć, bo nie potrafił się niczym zająć odkąd rzucił pracę i się wyprowadził. Owszem, biegał codziennie rano, czasem chodził na siłownię, aby wykorzystać zaległe karnety, ale to wszystko. No i czasem brzdąkał sobie coś na gitarze, ale to już w tych bardziej skrajnych przypadkach, kiedy naprawdę nie miał, co robić, albo Calum nie miał czasu na piwo, bo wychodził gdzieś ze swoją dziewczyną, czy przez to, że Styles przetrzymał go na nadgodziny. Nie umiał znaleźć sobie pasji, które wypełniłoby to nowe życie, a Kira to robiła, chociaż już wkrótce mieli nauczyć się czegoś nowego, zyskać nowe zainteresowanie, jakim będzie patrzenie się na piękne nocne niebo i miliony gwiazd na nim.

:::

Kirę od malowana wyrwało pukanie do drzwi. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, kto to może być, bo Moon wyszła jakiś czas temu i na pewno niczego nie zapomniała. Później uznała, że być może to ktoś z rodziny, ale wyjrzała za okno i nie zauważyła znajomego samochodu, więc wytarła z ulgą ręce i ogarnęła włosy, po czym poszła otworzyć. 

- Cześć. - przywitał się Ashton, bo to on był tym, który dobijał się do drzwi. - Miło cię znowu widzieć.

- Cześć. - zarumieniła się mocno, przyłapując się na tym, że wygląda gorzej niż okropnie w crop topie i poplamionych od farby ogrodniczkach. Poczuła się spalona, co również ukazywały jej policzki, a blondyn zaśmiał się tylko, widząc jaka zawstydzona się stała. - Potrzebujesz czegoś? - dodała, zakładając nerwowo kosmyk włosów za ucho.

- I tak i nie. - przyznał, łapiąc z nią kontakt wzrokowy. - Mogę wejść? - dodał, uśmiechając się miło. Kira spojrzała na głąb kawalerki i zagryzła wewnętrzną stronę policzka.

- Jeśli nie przerazi cię bałagan, to zapraszam. - otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając go do środka i zamknęła, gdy już znalazł się obok niej. - Przepraszam za swój wygląd, ale właśnie maluje i nie sądziłam, że ktokolwiek wpadnie w odwiedziny. - dodała, uśmiechając się nerwowo.

- Nic nie szkodzi. - machnął ręką, poza tym dla niego wyglądała całkiem uroczo. Rozejrzał się dookoła, zapamiętując niektóre rzeczy i wsunął dłonie do kieszeni spodni.

- Więc czego chcesz? - zapytała, opierając się o ścianę na przeciwko niego i zmierzyła go wzrokiem. Jak na złość zrobiło jej się gorąco i czuła się zupełnie inaczej niż przy Alanie. Dodajmy przy okazji, że przy byłym nie czuła się jakoś szczególnie, o ile w ogóle coś odczuwała.

- Miałem przyjść pod pretekstem pożyczenia cukru, ale uznałem, że skoro już jestem, to po prostu porozmawiajmy. Jeśli masz czas oczywiście. - powiedział, uśmiechając się niewinnie.

- Jeśli nie będzie przeszkadzać ci to, że maluje, to chętnie pogadam. Brakuje mi towarzystwa. - przyznała, drapiąc się po karku i wskazała na sztalugę z płótnem. 

- To żaden problem. - usiadł na parapecie, aby jej nie przeszkadzać, a przy okazji przyjrzał się obrazowi, jaki powstawał. Ledwo połowa była zapełniona, więc nie za bardzo wiedział, co to może być, ale i tak wydawało mu się bardzo dobre. W powietrzu unosił się drażliwy dla nosa zapach farby, ale Ashtona dawał radę to znosić, chociaż niekiedy zachciewało mu się kaszleć i to dosyć mocno, ale dawał sobie radę.

- Więc o czym chcesz rozmawiać? - zapytała, wsuwając sobie czysty pędzel za ucho, a ten używany już wcześniej złapała w dłonie. 

- Chciałbym cię poznać. Wiem, że mówiłaś, co innego, ale ja naprawdę chciałbym to zrobić. - powiedział, zaciskając palce na parapecie i posłał jej uśmiech.

- Więc pytaj, ja nigdy nie byłam dobra w mówieniu o sobie, nawet tego nie lubię.

- Brzmi nad wyraz altruistycznie. - zauważył, śmiejąc się. - Od czego uciekłaś?

- To znaczy?

- Mówiłaś, że chcesz zacząć od nowa, więc musiałaś coś zakończyć. Tylko co? - złapali kontakt wzrokowy i Kira wzięła głębszy oddech.

- Masz rację, bo uciekłam i to dosłownie. Narzeczonemu sprzed ołtarza. - wyznała w końcu. - A później oddałam mu pierścionek, spakowałam się i wyprowadziłam. - dodała, wycierając czoło z farby, którą pewnie była umazana. - Zaczęło się od tego, że moja mama na siłę chciała mi ułożyć życie, a ja nie jestem z osób, które na takie coś sobie pozwalają.  

- Skądś to znam. - przyznał, wzdychając. - Chcieli, abym się ożenił, miał dwójkę dzieci i ustawił się przez firmę i pieniądze zarobione dzięki pracy w niej do końca życia. - dodał, kręcąc głową. 

- Rozumiem, że chcieli, abyśmy byli lepsi od nich, ale nie w taki sposób. Dlatego straciłam zaufanie do mamy i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek je jeszcze odzyskam. Jestem pewna, że gdybym teraz wróciła, to wszystko dałoby się naprawić i w przeciągu tygodnia stałabym drugi raz pod ołtarzem. - przyznała, odrywając się na chwilę od malowana.

- Nie chce wracać. Wolę być sam, mając to malutkie mieszkanko niż tamto wielkie i zimnych ludzi w środku. Czułem, że po prostu tam nie pasuje.

- Ja też.

- Ale wiesz, co?

- Hm?

- Wydaje mi się, że tutaj jest nam o wiele lepiej i czy chcemy czy nie to to miejsce nazywamy naszym własnym domem.

- Masz rację. - zgodziła się z nim i posłała mu uśmiech, ciesząc się, że dogadali się w kolejnej kwestii i mają, co do tego kolejne wspólne zdanie. - I fajnie, że przyszedłeś. Przynajmniej się poznamy, jak to ująłeś. - dodała, szturchając go dla zabawy w bok i roześmiała się, mając nadzieje, że znajdą więcej wspólnych tematów i to nie skończy się tylko na sąsiedztwie.

~*~

dziwny ten rozdział jakiś dla mnie idk

night sky • irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz