Uśmiechnięta odłożyłam kartkę i opuściłam samochód. Z jednej strony byłam wściekła za to, że nawet ze mną nie porozmawiał, tylko z moją siostrą. Z drugiej, byłam mu naprawdę wdzięczna za pomoc, a możliwość spędzenia z nim czasu wieczorem stała się darem z nieba.
Wróciłam do środka, gdzie fala ciepła uderzyła mnie już po otwarciu drzwi. Siostra wraz z babcią i mamą, prawdopodobnie zakończyły przygotowywanie śniadanie, gdyż zastałam wszystkich przy stole.
— Miły ten Shawn — skomentowała Amelie, nie mogąc się powstrzymać.
— Po co dałaś mu mój numer? — zapytałam prosto z mostu.
— Bardzo nalegał, więc poddałam się jego urokowi. — Zaśmiała się. Ciesz się siostrzyczko, że James tego nie słyszał.
Wzruszyłam ramionami, zajmując miejsce naprzeciwko niej. Chwyciłam swój telefon, próbując go włączyć, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przecież się rozładował. Nie chciałam odchodzić od stołu podczas posiłku, więc postanowiłam odłożyć to na później. Sięgnęłam po ciepłą herbatę i kilka kanapek, rozpoczynając swoje śniadanie. Amelie zaczęła zawzięcie rozmawiać z mamą na temat jakiejś ważnej sprawy, która nie zbytnio mnie nie przejęła.
— Jutro wieczorem ma przyjechać wasz kuzyn Eric, ciotka Rebecca wraz z Veronicą i Amandą — oznajmiła wszystkim babcia.
Eric był ode mnie starszy o dwa lata, zawsze dobrze się ze sobą dogadywaliśmy. Vera i Amy to młodsze kuzynki, ta pierwsza niedawno skończyła piętnaście lat, natomiast druga ma już dziesięć. Święta spędzane w ich gronie są wesołe i śmieszne, ponieważ zawsze coś się dzieje.
— Eric przyjedzie z tą swoją Louise? — zapytałam zaciekawiona. Kuzyn był z nią już od dwóch lat i zarzekał się, że nigdy się nie rozstaną, dlatego ciekawa byłam, czy ich związek wkroczył na nowy etap, czy jeszcze nie.
— Nie, Rebecca mówiła, że się rozstali, bo wasz kuzyn znalazł sobie nową sympatię.
Zrobiłam zdziwioną minę, nie dowierzając. Eric był bardzo zmienną osobą. Trudno było za nim nadążyć.
Po skończonym śniadaniu pomogłam posprzątać, a następnie udałam się do pokoju, aby się ubrać. Babcia wymyśliła, abym wraz z Amelie pojechała po choinkę do salonu, której staruszka jeszcze nie kupiła. W tym czasie ona zajmie się szukaniem bombek i innych ozdób do dużego pomieszczenia. Ciepło ubrana, zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie Amelie.
— James z nami nie jedzie? — zapytałam.
— Nie, pojechał na zakupy z mamą.
Przytknęłam, wychodząc za nią z domu. Juneau, choć zaśnieżone pełne było uroku. Wysoko na niebie świeciło słońce, rozpromieniając każdego mieszkańca. Mimo śniegu i niskiej temperatury nie było aż tak odczuwalne zimno. Było wręcz przyjemnie.
Pojechałyśmy do znanego nam już sprzedawcy choinek, który znajdował się dwadzieścia minut jazdy od centrum Juneau. W dzieciństwie uwielbiałam jeździć z tatą po choinkę, sprawiało mi to wtedy tyle radości. Ciężko było zaparkować pod wielką halą, gdyż zapewne większość mieszkańców Alaski, postanowiła kupować świąteczne drzewko na ostatnią chwilę.
— Postarajmy się kupić ją szybko — powiedziała Amelie.
Weszłyśmy do wielkiej hali, rozglądając się wokoło. Tak naprawdę wszędzie stały choinki, po jednej stronie żywe, po drugiej sztuczne. W dalszych przedziałach można było znaleźć bombki, lampki i inne ozdoby. Musiałyśmy wybrać taką choinkę, aby babcia była zadowolona, a to było wielkim wyzwaniem.
— Pytanie pierwsze, żywa czy sztuczna? — zapytałam.
— Wydaję mi się, że babcia wolałaby żywą.
— To szukamy żywej — odwróciłam się w kierunku rzędu żywych choinek, chcąc już tam iść.
— Ja poszukam, a ty idź po lampki, weź kilka do choinek przed domem i kilka takich do domu.
— Okej.
Rozeszłyśmy się w swoje strony, szukając potrzebnych rzeczy. Było tutaj mnóstwo przedziałów, więc znalezienie tego z lampkami graniczyło z cudem. W Juneau stolicy Alaski mieszka ponad trzydzieści tysięcy ludzi, więc nie można powiedzieć, że w sklepach są pustki. Po wielu minutach dotarłam w końcu do odpowiedniego działu. Zaczęłam przeglądać lampki i potrzebne wrzucać do koszyka.
— Co za miłe spotkanie — usłyszałam, odwracając się w stronę dobiegającego głosu.
Mężczyzna stał przede mną, z koszykiem w dłoni, szeroko się uśmiechając. Jego brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie, sprawiając, że zapomniałam języka w gębie.
— Hej — szepnęłam, obserwując, jak dłonią poprawia swoje lekko zakręcone włosy.
— Wieczór aktualny? — zapytał. — Pisałem do ciebie, ale nie odpowiedziałaś. — Zmarszczył czoło. Wyglądał dzisiaj jeszcze lepiej niż wczoraj.
— A, tak, padł mi telefon, zapomniałam naładować — zaczęłam się tłumaczyć, otwartą dłonią pukając się w czoło. — Chyba aktualny — dopowiedziałam.
— Chyba? — Stał przede mną, z szerokim uśmiechem, cały czas mnie obserwując. Jego brązowe tęczówki lśniły wpatrzone w moje oczy, a szeroki uśmiech sprawiał, że sama miałam ochotę się uśmiechnąć.
— Aktualny — mruknęłam pod wpływem jego spojrzenia.
— Cieszę się.
Spojrzałam na chwilę w jego oczy, co było błędem, bo on wciąż na mnie patrzył. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, więc nerwowo zaczęłam bawić się swoimi długimi, śnieżnymi paznokciami u dłoni.
— Mam nadzieję, że wieczorem będziesz bardziej rozmowna. Niestety muszę cię opuścić, ponieważ się śpieszę, w każdym razie, do zobaczenia — powiedział wciąż uśmiechnięty, omijając mnie.
— Do zobaczenia — pożegnałam się, głęboko wzdychając.
Mówiąc szczerze, trochę obawiałam się tego spotkania, ale nie ryzykując, nigdy nie przekonamy się, jakby coś się potoczyło. Pragnęłam go bliżej poznać, bardzo, dlatego chciałam przełamać się i spędzić z nim naprawdę miły wieczór. W ciągłym szoku odszukałam wszystkie potrzebne lampki i odnalazłam siostrę, która na szczęście wybrała już choinkę. Zapłaciłyśmy za wszystko i opuściłyśmy halę handlową.
— Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha, szukając tych lampek — skomentowała siostra, prowadząc samochód.
— Patrz na drogę, nie na mnie.
— Dobrze, już się nie odzywam.
Dojechałyśmy do rodzinnego domu, wyciągając wszystkie zakupione rzeczy z bagażnika. Pomógł nam tata i dziadek, a babcia zaczęła zachwalać wybór Amelie. Nikt nie zwrócił uwagi na lampki, dopóki Ami się nie odezwała. Rozumiem, że nie są najważniejsze, ale trudno mi było samej nieść osiem paczek lampek. W holu babcia zażądała, aby siostra ubrała choinkę wraz z mężczyznami, a ja pomogła jej w pieczeniu pierników. Nienawidziłam pierników, ale postanowiłam bez większych problemów pomóc starszej kobiecie. W kuchni już wszystko było przygotowane i tylko czekało, aż ktoś się za to zabierze.
— Za chwilkę wrócę, tylko podłączę telefon — uświadomiłam babcię, znikając na chwilę z kuchni.
Musiałam w końcu podłączyć ten telefon, aby być w kontakcie ze światem, no i oczywiście z Shawnem. Odnalazłam ładowarkę w swojej walizce i zbiegłam na dół, podłączając urządzenie w salonie. Kiedy telefon zaczął się włączać, wpisałam kod odblokowujący kartę i wróciłam do kuchni, pomagać kobiecie.
_________________________________________________________________________________
Będę bardzo wdzięczna, jeśli zostawisz po sobie gwiazdkę albo komentarz ⭐️❄️🎅🏻🎁🎄
![](https://img.wattpad.com/cover/131792670-288-k672468.jpg)
CZYTASZ
Christmas Story || S.M
FanfictionŚwięta Bożego Narodzenia. Sprawiają, że na naszej twarzy gości najbardziej szczery uśmiech podczas całego roku kalendarzowego. Spędzamy ten czas z bliskimi, ciesząc się każdą chwilą spędzoną w swoim gronie. Cały klimat dopełnia pogoda panująca na ze...