Chapter 7

735 80 14
                                    

Cały czas byłam zamyślona, wspominając sobie wydarzenia z czasów szkolnych. Pamiętałam Shawna i wszystkie jego miłe gesty skierowane do mojej osoby. Liściki w szafkach, babeczki i próby pomagania mi z zadaniami domowymi. Nie zawsze byłam w stanie mu za to podziękować, a jego słowa, że nigdy go nie zauważałam, były kłamstwem. Może robiłam to po prostu w sposób nie taki, jakiego oczekiwał. Teraz jeszcze bardziej pragnęłam naszej znajomości. Tak naprawdę znałam go dłużej, niż myślałam. Po spędzeniu ponad dwóch godzin na myśleniu postanowiłam, że chcę pójść na spacer z brunetem. Chciałam spędzać z nim więcej czasu, bo zasłużył na to.

Podniosłam się z łóżka, chcąc odnaleźć swój telefon. Odblokowałam go, stukając na klawiaturze wiadomość do Shawna. „Pójdę z tobą na ten spacer". Odpowiedź dostałam natychmiastowo, przez co uśmiechnęłam się sama do siebie. „To świetnie. Wpadnę po ciebie za dziesięć minut".

Odłożyłam telefon, chcąc poprawić swoje włosy i twarz. Nie zajęło mi to dużo, więc resztę czasu przesiedziałam na łóżku, niecierpliwie czekając. Słysząc głośne rozmowy na dole, postanowiłam zejść i sprawdzić, co się dzieje. W holu zastałam babcię i Shawna, który zapewne ją przywiózł. Przywitałam się z chłopakiem po raz kolejny dzisiejszego dnia. Mężczyzna pogonił mnie, chcąc już iść na spacer. Ubrałam się ciepło, wychodząc za nim z domu.

W Juneau, jak to przystało na zimową porę, panowała już ciemność. Szliśmy w ciszy przed siebie. Pamiętałam tę okolicę, więc nie bałam się, że się zgubimy.

— Dokąd idziemy? — zapytałam, gdy zaczął padać śnieg.

— Zaplanowałem coś.

Nie odezwałam się, patrząc, jak prowadzi nas nad rzekę Taku River. Na niebie zaczęła się pojawiać zorza polarna, która odbijała się w tafli wody. Jej szum w połączeniu z odgłosami zwierząt, budował trochę przerażający obraz Alaski. Mimo tego wszystko budowało magiczny klimat między naszą dwójką. Zauważyłam stojącą przy brzegu małą łódkę motorową.

— Zapraszam na pokład — powiedział, pierwszy wskakując na łódź, podał mi rękę, pomagając mi wejść.

Usiadłam na wolnym miejscu, obserwując, jak mężczyzna włącza silnik i wypływa na alaskańską rzekę. Zatrzymał się na jej środku, wyłączając łódź i przyszedł do mnie, siadając obok.

— Skąd wziąłeś łódkę?

— Jest mojego dziadka, kupił, aby wypływać na ryby.

Skinęłam, rozglądając się. Łódka bujała się na wodzie, będąc obserwowana przez wielki księżyc na niebie. Wysokie góry, na których szczycie znajdowało się wielkie pole lodowe, z około trzydziestoma lodowcami; dwa z nich, Mendenhall i Lemon Creek, były zawsze widoczne z lokalnych dróg. Widoki były niesamowite.

— Przyniosę coś — oznajmił, wstając.

Zniknął na chwilę, wyciągając coś z zamkniętego pomieszczenia. W jednej z dłoni zauważyłam sporych rozmiarów pudełko, a w drugiej butelkę wina i kieliszki. Odłożył to wszystko na ziemie, po czym rozłożył na niej miękkie koce.

— Zapraszam. — Siedząc na nich, wśród kilku porozrzucanych poduszek, zaprosił mnie do siebie z wielkim uśmiechem.

— Jesteś niemożliwy — skomentowałam, siadając obok niego.

— To dopiero początek — powiedział, otwierając pudełko, które jak się okazało, było pudełkiem od pizzy. W środku znajdowała się pizza pepperoni, która wciąż była ciepła. Kiedy on zrobił to wszystko?

Zaczęliśmy jeść, wygłupiając się przy tym. Shawn otworzył wino, nalewając je do kieliszków. Wtedy nie zastanawiałam się nad tym, jak wróci do domu. Położyliśmy się na kocach, patrząc na gwiaździste niebo. Nawet nie pamiętam, kiedy pizza i wino się skończyły. Bawiliśmy się naprawdę dobrze w swoim towarzystwie.

Christmas Story || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz