Chapter 8

640 47 0
                                        

W środku panował ogromny chaos i zamieszanie, co równało się, z tym że reszta rodziny dołączyła już do nas.

— Eric! — krzyknęłam, przytulając kuzyna na powitanie. Stęskniłam się za nim cholernie mocno.

— Gdzie ty się podziewałaś cały ten czas, co?

— Byłam na spacerze — skłamałam, nie chcąc rozmawiać o Shawnie. Niektóre sprawy wołałam, aby pozostawały tylko między mną a nim.

— Jasne — powiedział sarkastycznie, ciągnąc mnie do salonu.

Przywitałam się z resztą przybyłej rodziny i usiadłam do nich, przyłączając się do gry w monopoly. Na początku byłam obserwatorem, a potem sama wcieliłam się w rolę handlarza nieruchomościami. Gdy wszystko szło po mojej myśli, byłam zadowolona, gdy nie, wściekła chciałam przerwać grę. Tak to jest, jeśli za bardzo się w coś zaangażujemy. Skończyliśmy grę dosyć późno, więc zmęczona nie myśląc nawet o prysznicu, położyłam się spać w ubraniach.

***

Z samego rana zostałam obudzona przez kuzyna, który wtargnął do mojego pokoju. Wygoniłam go po wielu próbach, tłumacząc, że zejdę na dół, dopiero jak się ogarnę. Moim pierwszym celem był długi prysznic, zmycie starego makijażu i zrobienie nowego. Wszystko robiłam naprawdę długo. Całe szykowanie się wraz z ubieraniem zajęło mi dobre półtorej godziny. Mimo długiego spania wciąż byłam zmęczona. Doczłapałam się na dół, chcąc pomóc im w przygotowaniach świątecznych. Za kilka dni wigilia, a nasza rodzina w większości nie miałam jeszcze nic przygotowane.

— Mam w czymś pomóc? — zapytałam, stając obok babci.

— Zrobię listę na zakupy i pojedziesz z Ericiem i Amelie, dobrze?

Przytaknęłam, obserwując, jak staruszka wyciąga dużą kartkę, a następnie wypisuje na niej potrzebne produkty. Zajęło jej to trochę, więc gdy podała mi zapisaną kartkę, otworzyłam buzię ze zdziwienia. Te zakupy nie dosyć, że zajmą nam sporo czasu, to jeszcze będzie tyle artykułów do kupienia, że nie wiem, czy we trójkę damy radę.

Zawołałam swoich pomocników, tłumacząc im prośbę babci. Oboje natychmiast zaczęli się ubierać, chcąc mieć to już za sobą. Włożyłam na siebie płaszcz i buty, wychodząc za nimi z domu.

— Co tu robi samochód Shawna? — spytała siostra, zauważając czarnego Jeepa, stojącego niedaleko naszego podjazdu. Wkładając rękę do kieszeni, poczułam klucze od niego, które tam wczoraj włożyłam.

— Stoi — odpowiedziałam sarkastycznie, otwierając tylne drzwi auta siostry.

— Okej, już się nie odzywam — zakończyła rozmowę, wsiadając za kierownice.

Wyjeżdżając z podjazdu, Eric podgłosił piosenkę w radiu, śpiewając, jak to przyznał swój ulubiony hit, „Without you" Gromeego.

— My heart is simple stiff without you
Cause I'm la-la-la-la-la-lost, lost in your love.

Eric nie posiadał takiego talentu wokalnego jak Mendes, więc słuchanie go było katorgą dla moich uszu. Błagałam, aby piosenka już się skończyła, a on się zamknął. Następnym utworem na radiowej playliście był największy hit tego miesiąca i piosenka, która towarzyszyła mi wszędzie. Kiedy w radiu rozbrzmiał głos Eda, wspomnienia z wczorajszego wieczoru, zaczęły przewijać się w mojej głowie, a uśmiech od razu wpełzł na moją twarz.
Lubiłam spędzać czas z Shawnem, mimo że spotkaliśmy się dopiero kilka razy. Bardzo go polubiłam, a świadomość, że miałam z nim styczność już wcześniej, jeszcze bardziej mnie uspokajała wewnętrznie.

Siostra zaparkowała auto w wolnym miejscu, pospieszając nas do środka. Z dużego tłoku na parkingu dało się wyczytać, że tutejszy market będzie oblężony. Kobieta wzięła dużo wózek sklepowy, patrząc na listę. Skierowała każdego z nas do innego działu, bo dany produkt z kartki, nie chcąc, aby zakupy zajęły nam wieczność.
Popędziłam w stronę regałów z przyprawami, chcąc wziąć babci kilka potrzebnych przypraw do wigilijnych dań. W sklepie ciężko jest podejść do odpowiednich produktów, poprzez stanie innych klientów w miejscu, którzy zastanawiając się pół godziny, blokują możliwość podejścia innym. Powiedziałam do kilku osób „przepraszam", uprzejmie się przepychając, nie chcąc spędzić wieczności w jednym miejscu.
Później po wielu próbach i biegu, odnalazłam siostrę po drugiej stronie sklepu, pytając się, co jeszcze mogę poszukać z listy zrobionej przez babcie. Wysłała mnie jeszcze po miód i cytryny, a ja spokojniejszym krokiem ruszyłam w stronę odpowiednich działów. Zakupy naprawdę potrafią być męczące i wyssać z człowieka całą energię.
Kiedy odnalazłam cytryny i już miałam je pakować do torby, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Tym razem postanowiłam ją przeczytać od razu, ponieważ jeśli byłby to Shawn, mógł pisać coś na temat odebrania auta, a mnie aktualnie nie było w miejscu zamieszkania.

Wyjęłam telefon z kieszeni, klikając na kopertę. Nie myliłam się co do tego, kto był nadawcą wiadomości.
„Mogłabyś przyjechać Jeepem do mnie o siedemnastej?"
Zmarszczyłam brwi, stukając szybko odpowiedź.
„Dasz mi prowadzić swoje auto? Poza tym, dlaczego?"

Schowałam cytryny do siatki, kierując się do działu, gdzie znajdował się miód.
„Zaplanowałem coś i chciałbym, abyś do mnie przyjechała, więc jak będzie?"
Westchnęłam, stukając szybko „Przyjadę", a następnie zablokowałam telefon, biorąc słoik miodu.
„Będę czekał. 6th Street, 417, jakbyś zapomniała".

Kolejny raz odnalazłam siostrę, a potem Erica. Sprawdziliśmy jeszcze parę razy listę, a następnie skierowaliśmy się do kas, gdzie kolejki były ogromne. Samo stanie w kolejce zajęło nam więcej niż szukanie produktów po tak dużym markecie.

Z pełnymi torbami podeszliśmy do samochodu, wkładając wszystko do bagażnika. W głębi duszy mieliśmy nadzieję, że te zakupy starczą babci i nic więcej już nie wymyśli.
Bieganie po sklepie, a następnie stanie w tak długiej kolejne wypompowało ze mnie całą energię i chęci do robienia czegokolwiek dzisiejszego dnia. Straciłam nawet ochotę na spotkanie się z Shawnem, ale nie chciałam sprawiać mu przykrości, więc mimo wszystko postanowiłam do niego pojechać.

Pod domem siostra znowu chciała zagadać mnie na temat tego, co robi i skąd się wzięło auto Mendesa niedaleko naszego podjazdu. Odpowiadałam jej zdawkowo, bo nie lubiłam, gdy ktoś wiedział za dużo, nawet albo tym bardziej rodzina. Gdybym zaczęła opowiadać im o Shawnie, snuliby już nam plany na przyszłość. Nie lubiłam takiego ingerowania się w czyjeś życie, więc wolałam milczeć i dobre chwile z nim spędzone zatrzymać tylko dla siebie.

Po rozpakowaniu zakupów i wspólnym obiedzie wieczorem oznajmiłam wszystkim, że jadę na przejażdżkę po Juneau. Nie chciałam, żeby się martwili, ale też, żeby nie wiedzieli całej prawdy.
Po cichu wymknęłam się z domu, gdy wszyscy siedzieli w salonie, idąc do auta Shawna. Niepewnie otworzyłam drzwi automatycznym pilotem, siadając za kierownice. Wszystko w porównaniu do mojego Forda było luksusowe i bardzo zadbane. Brunet jak na mężczyznę bardzo dbał o swój samochód, co było widać gołym okiem. Ustawiłam sobie fotel i lusterka, zapiekam pasy i wciąż bardzo ostrożnie odpaliłam silnik. Rozejrzałam się dookoła i włączając światła, powoli wyjechałam w stronę domu Mendesa, do którego drogę znałam, dzięki dobrej znajomości Juneau i ostatniej wizycie.

_________________________________________________________________________________

Będę bardzo wdzięczna, jeśli zostawisz po sobie gwiazdkę albo komentarz ⭐️❄️🎅🏻🎁🎄

Christmas Story || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz