Ostatnio w mojej okolicy były dziwne napaście, typu zabranie starszej pani torebki itp. Często wychodzę wieczorem, czy to z psem, na spacer czy do przyjaciółki. Nawet jak wracam z pracy, jest już ciemno - więc zaczęłam się trochę bać, że i mnie coś takiego spotka. W obawie o własne bezpieczeństwo zapisałam się na kurs samoobrony. Po kilku takich lekcjach czułam się już dość bezpiecznie.
Wybrałam się do przyjaciółki na kawę. Trochę się zasiedziałam i zrobiło się ciemno. Miałam jakiś kilometr do domu, ale dzielnie szłam, pomyślałam sobie: "lampy się świecą, odblask jest, latarka jest, więc powinno być okej".
I nagle coś mnie łapie od tyłu za rękę. Ja w panice wykonałam jeden gwałtowny ruch...
Usłyszałam tylko krzyk. To był brat mojej przyjaciółki. Okazało się, że zostawiłam u nich rękawice, więc chciał mi je oddać. Niestety, ale wykręciłam mu rękę. Miał PĘKNIĘTĄ KOŚĆ.
Wygląda na to, że po tej samoobronie inni będą teraz w moim towarzystwie w niebezpieczeństwie.