Moja córka miała niedawno organizowaną przebieraną choinkę w przedszkolu. Zamówiłam jej strój z internetu, miał dojść na czas, ale nie doszedł, więc chciałam coś na szybko zaimprowizować. Córka spanikowała, że będzie bez przebrania i wzięła sprawy w swoje ręce.
Weszłam do jej pokoju wieczór przed choinką i zastałam młodą, która wyglądała jak wyciągnięta z komina. Akurat była w trakcie wypisywania trzeciego permanentnego markera - na SOBIE. Zdążyła wymazać calutką buzię, obie ręce od przedramion i zabierała się właśnie za nogi. Postanowiła, że wystąpi na imprezie jako "Murzynka z Afryki".
Zużyliśmy z mężem kilka opakowań mleczka do demakijażu, litr spirytusu i parę butelek zmywacza do paznokci - i tak poszła na bal jako "pobite dziecko kominiarza", bo to cholerstwo nie chciało się zetrzeć do końca. Powinien się nami zająć MOPS.