Mam aktualnie 19 lat. A cała historia działa się, gdy byłam w wieku około ośmiu lat. Ważne w tej sytuacji było to, że nie interesowałam się wtedy seksem, nie chciałam tego wiedzieć i byłam bez tego szczęśliwym dzieckiem.
Moja mama miała wtedy kaszel, przy którym się przyduszała. W nocy obudziły mnie dziwne dźwięki z pokoju rodziców. Było to takie duszenie, połączone z sapaniem. Byłam zła, że jest chora i mnie budzi, ale zakryłam głowę poduszką i poszłam spać dalej. Następnego dnia rano poszłam do łazienki. Miałam wtedy jakieś zaparcie i nie mogłam zrobić kupy. Pamiętam to jak dziś - stękam, jęczę i męczę i nic. Zrezygnowana wstałam, ale coś podkusiło mnie, by zajrzeć do muszli.
I wtedy prawie zemdlałam. W kiblu pływała prezerwatywa, którą wzięłam za moje... JELITO.
Sądziłam, że umrę. Popłakałam się i spisałam testament. Głupio jakoś było mi powiedzieć: "Mamo, tato, umrę, bo wysrałam jelito". I tak przez miesiąc żyłam w przekonaniu, że w każdej chwili mogę umrzeć. W końcu zapomniałam o tym. I jakoś przeżyłam!
Z biegiem lat zrozumiałam, że usłyszane wtedy nocą dźwięki były dźwiękami seksu, a przed każdym swoim stosunkiem pamiętam, przez tą zasraną gumkę w kiblu, o zabezpieczeniu.
A morał z mojej historii taki: nie wrzucajcie prezerwatyw do sedesu, bo wasze dziecko może popuścić gruz ze strachu.
