Leże na łożku przytłoczona myślami.Zraniłam go.
Traktowałam go jak przyjaciela, ale po tym co mi powiedział jestem kompletnie rozdarta.
Ballada o miłości, którą mi śpiewał po pijaku, była urocza, jednak potraktowałam ją jako jakieś pijackie wybryki, a nie prawdziwe wyznanie.
Za to co z Willem?
Wszystkie uczucia, które do niego czuje najprawdopodobniej spowodowane są tą więziom.
Czego on ode mnie oczekuje?
Że zostanę z nim do końca życia?
Mam rozumieć, że dwie nadprzyrodzone istoty starają się o moje względy?...Wariatkowo, to mało powiedziane.Tej nocy niezmrużyłam oko, ani na chwilę.
***
Leżała w łóżku wgapiona w ścianę. Była 8 nad ranem, kiedy mój...
Właściwie kto? Znajomy? Nieeee...
Bardziej pasuje "Mój znajomy dzikus"W każdym bądź razie dzikus zaczął się przebudzać.
Zastanawiałam się jaka będzie jego reakcja, kiedy dowie się, że Marcela nie ma w więzieniu.
-Cassy? Cassy?!- zaczął krzyczeć, a ja miałam chyba dejawu.
-Po co dżesz mordę!- w końcu nie wytrzymałam
Will szybko zszedł z łóżka przy tym wywracjac się i uderzjac głową o parapet, zaczął się rozglądać po wszystkich kątach naszej sypialni zaczynając od dołączonej łazienki, a kończąc na balkonie...
Bardzo słusznie, w końcu już raz próbowałam uciekać przez balkon.
Siedziałam na łóżku i za bardzo nie wiedziałam jak zareagować na panikę "mojego znajomego dzikusa".
Chyba naprawdę mocno się uderzył.
Wstałam z łóżka i podeszłam do niego, załapałam za barki i zaczęłam lekko potrząsać. Na co się wzdrygnął.
- Ja wariuje- usłyszałam
- Tak wiem, zdarzało ci się to kiedyś? No wiesz strata wzroku... niekiedy mózgu- zaczęłam powoli
- To musiał być sen- usłyszałam ponownie- To nie możliwe, abym znalazł przeznaczoną
- Zaraz, chwileczkę co? O czym Ty mówisz?-parsknęłam
-Cassandra to takie piękne imię, a jednak to tak mało realne by jego wlaścielka należała do mnie
-No raczej- prychnęłam- Nigdy do Ciebie nie należałam i nie będę.
-Wyglądała tak realnie, jej kasztanowe włosy i oczy jak węgiel, ktore przyprawiały o dreszcze i oczywiście cięty język.
-Uznam to za komplement- prychnęłam
-Żyje marzeniami, a nie rzeczywistością. Muszę zacząć myśleć o stadzie, a nie o sobie, zachowuje się samolubnie, bo chce ją odnaleźć.- burknął
-Ej! Jestem tu!- machałam mu dłońmi przed twarzą
- Ja potrzebuje Mate, ale co jeśli jej nie znajdę? Stado jest ważniejsze niż moje zachcianki, matka miała rację, Lauren jest dla mnie odpowiednia, jak i odpowiednia dla całej watahy- zaczął gorączkowo myśleć
-Co ty odpierdalasz?!
-Nie mam wyboru, nie chce osłabić stada, jutro ogłosze Lauren Luną, to dobra decyzja! W końcu jakbym miał spotkać przeznaczoną to bym już dawno ją spotkał- powiedział i wyszedł z pokoju.
Zostałam sama.
Co właściwie się tu stało?!
-Nie, to najgorsza decyzja jaką podjołeś w życiu- sarknęłam i opadłam na poduszkę.
Zkrzywiłam się, bo o coś co znajdowało się pod poduszką mocno uderzyłam głową.
Spojrzałam pod nią, a tam leżała mała szkatułka i list.
Otworzyłam list i zaczęłam czytać, po pierwszych zdaniach nie mogłam uwierzyć...
Marcel, to przez niego...
![](https://img.wattpad.com/cover/124861359-288-k675840.jpg)
CZYTASZ
I'm Your Alpha
WerewolfFragmenty z książki: -Spierdalaj stary przydupasie! -Ha ha ha-usłyszałam śmiech, wiec odwróciłam głowę by zobaczyć do kogo należy. To był ten brunet, ten na którego rano wpadłam. -Łoooo kurwa! To znowu ty!-byłam bardziej niż zdziwiona tym, że akurat...