Naleśniki, wyjaśnienia i... gdzie Mabel?

697 65 30
                                    

Nie wiem ile czasu upłyneło ale zapewne niedługo zacznie wschodzić słońce. Nie byłem jakoś mocno zmęczony. Chociarz odczuwałem bule kręgosłupa i nug. Nie mam za bardzo ochoty wracać do chaty. Zapewne jest tam syf.

Wstałem szybko z chuśtawki co poskutkowało zawrotem głowy. Szybko jednak podparłem się belki od huśtawki i zasnąłem oczy. Nadal chwiejneym krokiem zmierzałem w stronę furtki. Zastanawiałem się czy na pewno dobrym pomysłem jest się błąkać po miasteczku. Jednak w ostateczności postanowiłe udać się do baru, w której pracowała leniwa klucha. Chociarz wątpie żeby nadal tam była. Nim się obejrzałem byłem już pod barem. Stara farba ostawała już od budynku a w środku nie było za ciekawie. Mocniej uchyliłem skrzypiące drzwi. W pomieszczeniu było mało osób, może z trzy. Całe wyposarzenie było w złym stanie. Nie dziwie się, że tak mało mają tu klientów. Podszedłem do lady i zawołałem osobę obsługującą. W moją stronę odwruciała się dziewczyna o kasztanowych włosach. Była niska, na moje oko jakieś metr sześćdziesiąt. Piegowata o jasnej cerze z dzobnymi ustami.

- W czym mogę słurzyć? - z rozmyśleń wyrwała mnie rudowłosa. Dopiero teraz mogłem dostrzec jej dokładny kolor włsów. Miała bląd przplatany z rudym i brązem. Miała też bardzo ciemne oczy.

- Halo? - a no tak czeka na jakąś odpowiedź z mojej strony.

- Eee tak? - na tyle tylko było mnie stać.

- Co podać? - widać było, że jest już trochę zmęczona rozmową ze mną.

- Po prosze szklanke wody - przyznam się do tego, że nie było mnie na nic stać więc woda była rosądnym wyborem.

- Już przynoszę - znikneła za dzrzwiami do kuchni. Po chwili jednak wracają.

- Słuchaj młody wszystko dobrze? Bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.

Wypiłem całą zawartość szklanki. Chciałem coś powiedzieć ale moje myśli zajeły wszystkie zdarzenia z imprezy.

- Jeśli nie chcesz to nie mów.

- Chodzi o to, że... Chciałbym wrucić do domu ale za bardzo się boje - brawo dip teraz pomyśli nie wiadomo co. - Znaczy się jest tam osoba na, którą jestem bardzo zły - nie wiem czy dobrze to odebrała i czy w pełni mnie zrozumiała.

- Jak chcesz to mogę pójść cię odprowadzić ake najpiej coś zjedz - nie zaywarzyłem kiedy zdąrzyła mi przynieść talerz z naleśnikami polany syropem klonowym. Spojrzałem się na nią pytająco a ona tylko powidziała, że to na koszt firmy. Szybko zabrałem się za jedzenie pyszności. W czasie kiedy sporzywałem naleśniki przedsatwiliśmy się  i trochę dowiedzieliśmy o sobie. Dowiedziałem się, że ma na imię Rose i pracuje tu w wakacje. Ja zato wytłumaczyłem jej dlaczego nie chce wracać do domu.

Kiedy skończyłem posiłek Rose powiedziała, żebym wyszedł na zewnątrz i na nią poczekał. Po pięciu minutach była już na zewnątrz w motocyklowej kurtse zamias fartuszku. Podała mi kask i pociągnęł mnie w stronę motoru. Usiadłem i objąłem ją delikatnie w tali. Moja twarz przybrała lekki odcień różu. Ruszyła w strobę chaty.

Nim się obejrzałem byliśmy na miejscu. Na dolnym piętrze paloło się światło. Zszedlośmy z pojazdu i zdjeliśmy kaski.

- Na prawdę nie wiem jak cię się odwdzięczyć za wszystko.

- Umów się ze mną - uśmiechneła się i podała mi karteczkę z numerem. Potem usłyszałem dźwięk zapalania się motoru i odjechała.

- Dobra Dip nie bądź ciota i otwórz te drzwi w końcu - powiedzaiłem sam do siebie. Od jakiś dziesiąciu minut stoje przed drzwiami. - Teraz albo nigdy - delikatnie pchnąłem drzwi. O dziwo panował to porządek czego się nie spodziewałem. Zachaczyłem o kuchnie, żeby ubespieczyć się w jakąś broń. Był nią nóż. Po cichu wszedłem do pokoju a tam ujrzałem Bill'a,który chodził w tą i spowrotem po salonie ze łzami w oczach. Nigdy chyba jeszcze nie widziałem Bill'a, żeby płakał. Zaczął biec w moją stronę i nim się obejrzałem mocno mnie przytulał.

- Prze-przepraszam. Ja n-n-nie chciałem. Wybacz mi proszę - mówił z płaczem. W jednej chwili do mnie do tarło. Przytulał mnie. Dotykał. Paliło mnie tam gdzie jego i moje ciało się dotykało. Szybko go odepchnąłem i wymierzyłem w niego ostrze. Spojrzał na mnie smutnymi oczkami.

- Nie podchodź do mnie!

- Ale... ja naprawdę chcę ci tylko wytłumaczyć. - mówił szptem. Opuściłem ostrzei odpowiedziałem.

- Mam nadzieje, że te wyjaśnienia mnie przekonają a żeby cię nie zabić.

- Od czego by tu zacząć - zrobił chwilową przerwę - na imprezie można tak powiedzieć, że się upiłem a  na demona alkochol działa trzy razy gorzej niż na człowieka. Kiedy demon upije się alkocholem to w tedy jego najsktutrze pragnienie domaga się spełnienia - ostatnie słowa powiedzaił ciszej. Zrobił się czerwony z resztą ja też. - Proszę wybacz mi. Nie chiałem cię skrzywdzić.

Zaczął płakać. Upuściłem ostrze i patrzyłem się jak głupi. Co znaczyło, że chciał spełnić swoje pragnienie? Chodziło o mnie czy o potrzbe seksualną i ja akurat znalazłem się pod ręką?

- Proszę wybacz.

- Dobrze... - jego buzia nabrała kolorów i szczerogo uśmiechu. - Ale ma pewne warunki. Po pierwsze szpisz na kanapie w salonie. Po drugie masz się do mnie nie zblirzać na conajmniej odległość jednego metra. A po trzecie... To gdzie tak w ogule jest Mabel?

***

Przepraszam za wszystkie błedy.

Na granicy BILLDIPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz