Gwiazdy

180 15 3
                                    

Przepraszam za błędy

Z niecierpliwością wyczekiwałem na dzwonek świadczący o kończońcych się wykładach. Dzisiaj miałem naukę do 17.40 i byłem wykończony. Rano na dodatek Bill mnie molestował żebym został w domu. Jednak nie mogłem kolejny raz opuścić wykładów. Mabel za to cały tan czas przesiedziała w domu oglądając seriale. Will chyba gdzieś wyszedł. Ostatnio wydawał się być czymś przygnębionym. Martwie się o niego.

- Ziemia do Dippera - Josh pomachał mi dłonią przed oczami. Idziemy właśnie korytarzem do stołówki na lunch. A ja tak się zamyśliłem że prawie na kogoś wpadłem albo w coś. - Jesteś dzisiaj bardzo nie obecny, bardziej niż zwykle.

- Wydaje ci się - odpowiedziałem. Odebraliśmy tace z posiłkiem i zasiedliśmy do wolnego stolika.

- Jakieś problemy z chłopakiem? - zapytał.

- Nie... Zkąd wiesz, że... - uśmiechnął się mile. No tak, czytanie w myślach. - Mastwię się o kogoś - westchnąłem.

- O kogo, jeżeli wolno spytać?

- Chodzi o brata Billa - ugryzłem kawałek tosta. - Ma na imie Will i ostatnio wydaje się jakiś ponury.

- Może ma okres - zasugerował Josh. Zaśmiałem się przyjaźnie lecz zaraz ucichłem. Naprawdę się o niego martwiłem. - Może pójdziemy do kawiarni? Troche się odstresujesz - zaproponował. Niestety musiałem odmówić. Na parkingu szkolnym stał Bill i zabijał Josha wzrokiem. Kiedy staliśmy już przy moim chłopaky oboje uśmiechneli się do siebie sarkastycznie.

- To co jedziemy? - zapytał Bill. Po pierwsze z kąd on ma auto. Po drugie oni zaraz się po zabijają. Bill objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.

- To ja będę lecieć - powiedział Josh. Szybko pocałował mnie w policzek. Czułem jak moje policzki pieką a ręka Billa płonie na mojej tali. On cały z resztą płonął. Jego oczy zamieniły się w dwa płomienie. Josha już nie było.

- Bill spokojnie - pogłaskałem go po policzku. - Chodź do domu - chciałem jak najszybciej się z tąd ulotnić ponieważ, coś czułem, że Bill zaraz wybuchnie albo co gorsza kogoś zabije.

Wsiedliśmy do auta.

- Z kąd masz samochód? - zapytałem zaciekawiony.

- Porzyczyłem od Mabel - nadal był poirytowany. Położyłem moją rękę na jego udzie, głaszcząc powoli. Spiął się.

- Bill wszystko dobrze? - nagle demon zatrzymał samochód.

- Nie, nie jest dobrze. Zmieniasz szkołe. Zakazuje spotykać ci się z tym pół demonem - zaczął wyznaczać zasady. Co go tak nagle ugryzło?

- Nie mogętego zrobić.

- Ale... - zaczyna płakać - ja zawsze siedzę sam w domu i się zamartwiam. I do tego jestem bardzo... za-zazdrosny - z trydem to przyznał.

-  Bill, kochanie, kocham tylko ciebie - uśmiechnąłem się czule. Demonowi zaświeciły się oczy. Ale nie tak jak zawsze mu się świecą. Teraz promieniowały miłością i szczęściem. - A tak właściwie to co my tu robimy?

- Przyjechaliśmy na randkę - zaczął wysiadać z auta. Również wysiadłem. Byliśmy w jakiejś nieznanej mi części miasta. A może raczej lasu? Demon z bagarznika wyjął koszyk piknikowy, a ja wziąłem koc. Przeszliśmy się kawałek.

Po dłurzszej chwili, kiedy już trochę zjedliśmy leżeliśmy. Troche nam zleciało i była już 23. Dobrze było widać gwiazdy. Było tak cudownie.

- Powiedz to jeszcze raz co powiedziałeś wcześniej - odezwał się Bill.

- Mmmm ale pyszna kanapka? - zaśmialiśmy się.

- Nie - zawisł nade mną. - Coś co powiedziałeś trochę wcześniej.

-Kocham cię.

- Ja ciebie też - pocałował mnie długo i namiętnie.

***

Koniec.

Znaczy się nie koniec opowiadania bo mam zaplanowane jeszcze około 30 roździałów i drugą część XDDD. Trochę się naczytacie i mam nadzieje że zosatniecie do końca.

Podoba się roździał?


Na granicy BILLDIPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz