Nowi rówieśnicy

564 55 2
                                    

Znacie to uczucie kiedy wiecie, że zaraz spóźnicie się do szkoły a i tak lerzycie dalej? Pewnie tak. Ja w prost nie cierpię wstawać wcześnie. A zwłaszcza z myślą o tym, że miejsce do którego się szykuje to szkoła. Lubię szkołę (czasami) ale nienawidzę wcześnie wstawać. A o szóstej rano to szczególnie. Wszyscy chyba jeszcze śpią. Nie dziwię się im. Sam bym chętnie jeszcze pospał. Nawet Mabel śpi bo powiedziała, że nie bendzie dalej się uczyła i otworzy własny klub. Za to ja chciał bym zostać kimś kto bada zjawiska paranormalne - parapsychologiem. Dlatego właśnie postanowiłem zamieszkać w Gravity Falls, a wiadomo nie od dziś, że tu takich zjawisk jest mnóstwo. Założyłem jakieś dżinsy i szarawą bluzkę. Na dole tak jak i u góry było cicho. Nic dziwnego przecież wszyscy śpią. Kiedy już byłem w jadalni zacząłem przyrządzać śniadanie.

- Dzień dobry.

Podskoczyłem jak piłeczka kauczukowa. Niby słowa "dzień dobry" wypowiedziano szeptem ale wystarczająco by usłyszeć. Odwróciłem się, a na krześle przy stole siedział Will. Leżał głową na blacie podpierając się na rękach. Miał przymknięte powieki. Zaproponowałem mu śniadanie na co odpowiedział cichym mruknięciem. Zjedliśmy wspólnie posiłek po czym poszedłem na górę do łazienki. Ogarnąłem włosy i wyszczotkowałem zęby. Udałem się jeszcze do pokoju zmienić bluzkę na koszulę. O dziwo Bill już wstał. Poprawiłem kołnierzyk i zbiegłem na dół. W połowie wiązania butów usłyszałem pytanie.

- O, której wrócisz? - pytanie zadał żółty demon. Zamiast odpowiedzieć zastanawiałem się czy na pewno wszystko mam. Zaraz, torba! W niej znajdował się mój bilet. Do szkoły muszę dojeżdżać metrem. Z czego najpierw muszę dojechać do miasta tramwajem. - Masz - podał mi torbę. Nie miałem czasu, żeby się pytać skąd ją ma. - I jeszcze jedno - pstryknął palcami lewej ręki i zaraz na mojej szyi pojawiła się ozdoba - muszka. Podszedł bliżej i poprawił ją. Chwile jeszcze staliśmy bez ruchu. Moim zdaniem odległość dzieląca nas była bardzo mała. Ale zauważyłem to dopiero po dłuższym czasie. Otrząsnąłem się i chwyciłem za klamkę od drzwi. Otworzyłem je i dodałem jeszcze na wyjście.

- Wracam o dwunastej. Nie rozwalcie domu! - krzyknąłem.

Zmierzałem na przystanek. Ledwo co zdążyłem na środek transportu. O tej porze nie było dużo osób. Ale w końcu jest dopiero siódma. Dojechałem na następny środek transportu i wsiadłem do niego. I po piętnastu minutach wysiadłem. Musiałem się jeszcze przejść, a że zostało mi 15 min to biegłem. Ledwo co zdążyłem. Inni uczniowie byli już przydzieleni do klas i czekali na dyrektora. Jeden z uczniów trzymał tabliczkę z napisem "klasa parapsychologiczna". To pewnie moja klasa.

Dyrektor wreszcie się zjawił i rozpoczął swoją wypowiedź. Powitał nas wszystkich. Zaczął przedstawiać po kolei nowych nauczycieli. Na koniec życzył nam samych dobrych sukcesów. Chłopak z tabliczką kazał nam iść za nim do klasy. Rozejrzałem się po osobach. Nie wyglądali na miłych ale na końcu była jakaś taka mała osóbka. Wyglądał tak niewinnie, że nie było można pomyśleć o nim coś złego. Nim się obejrzałem byliśmy w klasie a w drodze zdążyłem poznać parę osób. Między innymi Stefanie, Alexa i Felxa. Wszyscy zajęli już miejsca, a ja miałem dylemat. Usiąść z jakąś dziewczyną, która wygląda jak pusta lala czy z cichym nieznajomym?

Ostatecznie wybrałem chłopaka. Wydawał się być jakoś bardziej przyjazny. Dosiadłem się, a on nawet nie raczył na mnie spojrzeć.

Nauczycielka weszła do klasy i rozpoczęła swój monolog przywitaniem. Oczywiście mało co słuchałem bo większość rzeczy mnie nie dotyczyła. Zamiast słuchania, zacząłem obserwować "cichego". Jego włosy pokrywała miętowa farba a ubranie było całkiem czarne. Miał bardzo bladą cerę. Widać, że nie lubił się opalać.

- Co się tak patrzysz? - zapytał. Z przerażenia odskoczyłem. Nie wiedziałem co miałem odpowiedzieć.

- Dipper jestem - po dłuższej chwili wiedziałem już jak z tego wybrnąć. - A ty?

- Josh - odpowiedział krótko.

- Ładne imię.

- Pines proszę nie rozmawiać i słuchać. Na czym to ja... a tak... - zaczęła ciąg dalszy.

Dalej się już nie odzywaliśmy. Bo nie było o czym gadać. Nauczycielka skończyła gadać i pożegnała nas miło. Razem z Stefanią, Alexem i Felixem pożegnaliśmy się i wymieniliśmy numerami. W drodze na przystanek zauważyłem Josha. Podbiegłem i powiedziałem krótkie "cześć". Cisza. Spróbowałem ponownie.

- Cześć.

- Hej - no nareszcie. Myślałem, że mi nie odpowie. Dobra, odpowiedział, co dalej. Poprosić o numer? Nie. Zaprosić? To chyba nie najgorszy pomysł. Ale Bill pewnie bendzie wkurzony.

- Nie, nie dam ci numeru. Nie, nie zgodzę się na zaproszenie gdzie kol wiek.


***
Wróciłam! Kto się cieszy?

Mineło z sześć dni chyba.

Moim zdanie roździał wyszedł jakiś taki niemrawy ale jakoś prubowałam, żeby nie powstało masło maślane.

Na granicy BILLDIPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz