Spotkanie

271 27 3
                                    

Perspektywa Willa

Dzień zaczął się jak codzień. Nie znam człowieka ani demona, który by lubił poniedziałkowe poranki. Trzeba wstać i zająć się swoją poranną rutyną. Niby kilka prostych czynności ale nikomu tak na prawdę się ich nie chcę. Bardzo powolnym krokiem zmierzałem do łazienki. Tam umyłem się pod prysznicem i wyszczotkowałem zęby. Wróciłem do pokoju. Rzeczy, które leżały na pod łodze aż prosiły o wrzucenie do kosza na brudne ubrania. Podniosłem je i z powrotem poszedłem do łazienki. Nagle do pomieszczenia weszła Mabel.

- Już wychodzę - powiedziałem smętnym głosem.

- Coś się stało, że jesteś taki smutny? - zapytała zaniepokojona.

- Nie, nic - skłamałem. Tak na prawdę nadal nie byłem w stanie się pozbierać bo tym jak ten dupek - Paul - zostawił mnie bez słowa.

Postanowiłem, że po zjedzonym śniadaniu pójdę się trochę przewietrzyć. Wyszedłem więc z domu i od razu żałowałem, że nie ubrałem cieplejszych ubrań. No, ale mówi się trudno. Jakoś to przepoboleję. Szedłem na początku jeszcze wilgotnym lasem, który o porannej porze dnia był najpiękniejszy. Las kończył się z początkiem miasteczka. Droga ciągnęła się w zdłuż, aż do samego końca. Mijałem to co raz szybciej różne sklepy i kawiarnie, w których i tak było mało osób. Idąc tak nagle z dużą prędkością wpadłem na kogoś i upadłem do tyłu.

- Przepraszam - odezwała sięosoba, na którą wpadłem.

-Nic się nie sta - zaniemówiłem. Właśnie w tym momencie Paul podawał mi rękę. Ten sam Paul, któremu obciągnąłem a potem nagle zostawił mnie bez słowa. Nie wiedziałem co w tej chwili robić.

- Wszystko w porządku? - zapytał. No nie wieże on mnie chyba nie poznaje. Coś mnie zakuło w sercu.

Odtrąciłem jego dłoń i pobiegłem przed siebie ze łzami w oczach. Powienienem mieć na niego wyjabane, nie piwinno mi na nim zaleźeć. Ja na prawdę nie wiem co się ze mną dzieje.

- Zaczekaj! - krzyczał ale ja nie miałem zamiary się odwrócić. Biegłem tak, a oczy miałem zamknięte przez co nie widziałem jak z całej siły wpadam w słupek i trace przytomność.

Kiedy się wybudziłem czułem pod sobą coś miękkiego i wygodnego. Powoli otworzyłem oczy i rozejrzałem gdzie się znajduję. Ściany były koloru szarego a meble były całkiem białe. Na przeciwko zamniętych drzwi było okno z zasłoniętą żaluzją. Za to na przeciwko łóżka była ogromna szafa. Oczywiście, że nie znam tego pomieszczenia. Próbowałem więc przypomnieć co się dokładnie wczoraj wydarzyło. Właśnie w czoraj. Pewnie Mabel, Dipper i Bill się o mnie martwią. Musze się z nimi jak najszybciej zkontaktować. I nagle w tym momencie drzwi od pokoju się otworzyły, a w nich stanął Paul. W tej samej chwili moje serce zaczęło bić szybciej. Teraz już wiedziałem gdzie jestem.

- Nareszcie się obudziłeś - podszedł bliżej i przysiadł na końcu łóżka. I ta niezręczna cisza, która trwałaby wiecznie gdyby nie odezwał się brunet. - Will, słuchaj... Ja cię przepraszam. - siedziałem cicho więc mówił dalej. -  Przepraszam, że w tedu wyszedłem tak bez słowa.

- Ale mogłeś przecież zostawić jakąś widomość, zostawić numer telefonu.

- Zostawiłem przecież - zamrugałem kilkukrotne. - No na stoliku, położyłam karteczkę z numerem telefonu.

W tym momencie mogłem sobie przybić mocnego face plama.

-To ja powinienem przeprosić za moją ślepote - powidziałem z westchnięciem. - Ale dlaczego musiałeś tak szybko wyjść?

- Mój autobus do Gravity Falls miał za moment w tedy odjechać.

- Czyli mieszkasz w tym mieście? - pokiwał głową. - Tak się cieszę! - rzyciłem się na niego i mocno przytuliłem. Zaraz jednak się opamiętałem swoim zachowaniem. Ale kiedy się odsunąłem Paul przytulił mnie z powrotem.

- Ja też się cieszę - odsunąłem mnie od siebie na małą odległość. - Cieszę się, że znów się spotkaliśmy - i ucałował mnie delikatnie w usta. Zaraz jednak pogłębiłem pocałunek. - Bardzo cię lubię - powiedział.

Moje serce zabiło szybciej i mocniej. Co mam odpowiedzieć? Co zrobić? Zatkało mnie tak, że musiałem chwile pomyśleć. Paul w tym momencie zajmował się moją szyją, która już była pełna jego malinek. Jak ja to zakryje?

Sam nie wiedziałem co robię. Chłopak przyparł mnie do łóżka i zaczął się szybko rozbierać. Ja tylko leżałem i patrzyłem na jego poczynania. Za chwilę znów wrócił do mojej szyji. Zaczął schodzić pocałunkami coraz niżej, aż wreszcie zaczęła przeszkadzać mu moja bluzka, którą bezproblemu rozdarł. Nie wiedziałem co robić. Podobało mi się to jak najbardziej ale...

- Paul poczekaj - odepchnąłem go od siebie delokatnie. - To wszystko... Dzieje się po prostu za szybko - westchnąłem.

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Jednego dnia normalnie mu obciągam, a drugiego już mam zachamowania.

- Rozumiem - spojrzałem na niego. Uśmiechał się czule i tak mile, że też się lekko uśmiechnąłem. - Ale mam prośbę. Albo raczej pytanie.

- Tak?

- Zostań moim chłopakiem.

***

Będę teraz was trzymać w niepewnoście HE HE HE. Ale i tak możne się domyślać co nasz kochany Will odpowie.

A teraz wyjaśnienia dlaczego mnie tak długo nie było. Mam w tym roku egzaminy gimnazjalne i nie długo są próbne. Do tego dochodzą oceny i zakówanko po nocach i bierzmowanie. Więc na prawdę musicie mi wybaczać.

Co do następnego roździału to nwm co jeszcze w tej sprawie. Zaczęłam pisać ale mam dopiero 140 słów więc MOŻE wolnej chwili go skończę.

Na granicy BILLDIPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz