Levi
Wyszedłem z domu i ruszyłem do pracy. Nie wiem, co mi odwaliło, aby zgodzić się na pracę w szpitalu psychiatrycznym. Nie powinienem się zgadzać. Ale wtedy nie poznałbym Erena. Nie mogłbym mu pomóc.
Rozmyślając o chłopaku, nie zauważyłem, kiedy dojechałem na miejsce pracy. Zaparkowałem i wysiadłem z samochodu.
Jak ja nienawidzę tego miejsca.
Spojrzałam na biały budynek z kratami w oknach, ogrodzony wysokim murem, przy którym rozciągał się ogród, po którym, w czasie ładnej pogody, spacerowali pacjenci jak i pielęgniarki i lekarze. Dzisiaj jednak nikt się po nim nie przechadzał, ze względu na pochmurną pogodę.
Z westchnieniem ruszyłem do budynku. Niestety, wchodząc do środka, wpadłem na kogoś. Przez chwilę miałem nikłą nadzieję, że to Petra, lub Eld. Ale, jak głosi pewne powiedzenie, nadzieja matką głupich.
-Leviii!-krzyczy mi do ucha czterooka i przytula mnie, przez co przechodzą mnie dreszcze. Nie odwzajemniam gestu.
-Czego chcesz, wariatko?-pytam chłodno.
-Jak tam Eren? Mówi coś, je? Daje Ci się już we znaki?Mogę z nim porozmawiać? Prooooszę-obrzuca mnie pytaniami, nie czekając na odpowiedź.
-Daj mi spokój.-mówię tylko-Nie mam czasu.
Odsuwam ją niezbyt delikatnym ruchem i odchodzę w kierunku gabinetu Erwina.
-Pa, Levi!-krzyczy jeszcze za mną.
Wchodzę do pomieszczenia bez płukania, czego od razu żałuję, widząc co wyprawia mój przełożony, a zarazem pieprzony przyjaciel. Widząc Smitha z jedną z pielęgniarek na kanapie w jednoznacznej sytuacji, moje myśli samowolnie powracają do Erena. I od razu uprzedzę, że nie są to czyste myśli. Karcę się w duchu za chwilę słabości.
Boże, co ten dzieciak ze mną robi?
Potrząsam głową odganiając natrętne myśli i chrząkam, a oni dopiero wtedy od siebie odskakują. Erwin patrzy na mnie zamglonym wzrokiem.
-Witaj, Levi-mówi i spogląda na towarzyszącą mu blondynke.-Annie, idź już. Dokończymy później-mówi do niej z szerokim uśmiechem. Dziewczyna wstaje, poprawia ubranie i wychodzi, nawet na mnie nie patrząc.
Unoszę brew z spoglądając na niego, wygładzającego koszulę i poprawiającego fartuch lekarski.
-Zabrałeś się za stażystki?
-Jak tam Eren?-pyta, omijając moje pytanie. Nie powiem, denerwuje mnie to, jednak nie pokazuję tego po sobie.
-Nie jest źle. Rozmawia ze mną, je, nie było żadnych niepokojących objawów.
-To dobrze. Jednak to się może w każdej chwili zmienić.-zasiada przy biurku i spogląda w jakieś papiey.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego chciałbym wziąść wolne.
-Co?! Dlaczego?-podnosi wzrok znad papierów.
Prycham. Ale on ma tu burdel. Mógłby pozwolić tu dokładnie posprzątać.
-Dlatego, że jak sam zdążyłeś zauważyć, jego zachowanie może w każdej chwili ulec zmianie. Jeszcze sobie coś zrobi. Wolę mieć go na oku.-mówię bezbarwnym tonem.
-Martwisz się o niego-zauważa ze zdziwieniem. Jednak po chwili na jego twarz wypływa uśmiech-Levi, a może ty się w nim zakochałeś?-pyta i porusza znacząco tymi wielkimi brwiami.
Czy się zakochałem? Nie, niemożliwe. Ja nie mam uczuć. One dawno umarły.
-Nie chrzań-podnoszę się gwałtownie, przez co krzesło upada na podłogę.-Wracam do domu-wychodzę w akompaniamencie śmiechu blondyna.Nareszcie w domu. Smith ma rację. Martwię się o niego. Jeszcze sobie coś zrobi. Wysiadam z samochodu. Mam nadzieję, że bachor nie rozniósł mi domu.
Wchodzę do środka, ściągam kurtkę i buty.
-Dzieciaku, wróciłem!-komunikuję swój powrót. Nie odpowiedział.
Pewnie śpi. Przechodząc przez salon, omiotłem pomieszczenie wzrokiem. Wszystko jest na swoim miejscu, niczego nie zniszczył, ani nie nabrudził. Nagle oświeca mnie myśl.
Szczyl pewnie jest głodny. On wogóle nie potrafi gotować. Eh...zrobię obiad.
Ruszyłem w stronę kuchni.
Ale, czy...nie jest za cicho? Zatrzymuję się w pół kroku.
Niee...zaraz do niego zajrzę. Będąc już w wyżej wymienionym pomieszczeniu, słyszę krzyk Erena.
Dlaczego każe mi uciekać? Tsh...jeszcze czego. Co on zrobił?
-Eren?-pytam, odwracając się. Schodzi po schodach. Jednakże jest jakiś dziwny. Jego twarz wykrzywia złowrogi uśmiech, chód również jest inny. Jakby bardziej...kobiecy?
Podchodzi do mnie, a ja próbuję spojrzeć mu w oczy.
Gdy mi się to udaję, klnę pod nosem, widząc, zamiast szmaragdowych tęczówek, czarne. Jego włosy odrobinę się wydłużyły i pociemniały.
-To nie on-słyszę przy uchu spanikowany głos-Uważaj!
Odwracam głowę, lecz za mną nikogo nie ma. Czyżbym wariował?
-Eren?-pytam. Z mojej twarzy i głosu, nawet w takiej chwili, nie można wyczytać żadnych uczuć.
Nie odpowiada. W ułamku sekundy wyciąga zza paska nóż i......I Polsat XD
Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie jest tak źle :)
CZYTASZ
Help Me + two shot
FanfictionEren Jaeger, po nieudanej próbie samobójczej, trafia do szpitala psychiatrycznego. Levi Ackerman, lekarz specjalista, przejmuje opiekę nad pacjentem-Erenem. Czy chłopak się otworzy? Co połączy tę dwójkę? Jak zareaguje Levi, gdy dowie się o przeszło...