Eren
-Eren-przerwał moje rozmyślania.
-Tak?-popatrzyłem na niego.
-Jak nazywa się ten, który zmuszał cię do tej pracy i ją zabił?-zapytał.
Odwzajemniłem, przestraszony, jego wzrok. Mówił poważnie. Nie przesłyszałem się.
,,Co on chce zrobić? Co zamierza?"
Przełknąłem głośno ślinę. Nie mogłem mu powiedzieć, nie wiem, co zrobi.
-Levi, to chyba nie...
-Mów.-rozkazał.
Nie odpuści tak łatwo. Możliwe, że wcale nie odpuści. Westchnąłem i odpowiedziałem, bacznie go obserwując.
-Erwin Smith.Po wypowiedzeniu przeze mnie tych dwóch słów, zapadła cisza. Spojrzałem niepewnie na Levi'ego. Widząc jego minę, pożałowałem, że jednak zdradziłem mu imię tego bydlaka.
Levi
,,Już nie żyje! Zabiję gnoja! Jak on śmiał zrobić coś takiego MOJEMU, powtarzam, mojemu Erenowi?! Jak śmiał go dotknąć?! W taki sposób?! Jak śmiał zabić tą dziewczynę, co, swoją drogą, ciekawe, czy nie jest, znaczy była, ze mną spokrewniona? Bardzo możliwe. Musiałbym spytać Kenny'ego, ale kto go tam wie? Ale mniejsza. Erwin, ty jebany dupku!!! Zgiń w męczarniach...albo nie! Sam cię zabiję. Jak możesz patrzeć na siebie w lustrze?! Jak mogłeś patrzeć mi w twarz i kłamać mi w żywe oczy?"
Postanowiłem. Nie patrząc nawet na młodego, zerwałem się z kanapy, szybkim krokiem podszedłem do komody i spod sterty ubrań wyciągnąłem pistolet Glock 19 GEN 4. Wsunąłem go za pasek od spodni i, nie zważając na nawoływania szczyla, wciągnąłem szybko buty, nie zawracając sobie głowy kurtką, po czym wybiegłem z domu, kierując się do jedynego miejsca, w którym ten dupek, o tej porze, przebywa.
Eren
Wybiegłem za Levi'm, krzycząc za nim. Nie słuchał mnie. Pobiegł. Biegnę za nim, nie oglądając się na nic. Przecież on go zabije. Levi nie może zginąć. Niepotrzebnie mu to mówiłem.
W mojej głowie zaczęły rodzić się same czarne scenariusze. Nic nie poradzę na to, że czasami jestem cholernym pesymistą, który widzi wszystko w czarnych barwach. No albo to, albo mam zjebaną psychikę.Mijam różne budynki. Adrenalina oraz strach o mego kochanka dodaje mi sił. Biegnę coraz szybciej. Nie zważam na zdziwione spojrzenia ludzi, ani na krzyki, czy wyzwiska, gdy kogoś potrącam lub przewracam.
Jestem roztrzęsiony. Wybiegł tak nagle.
W pewnym momencie znika mi z oczu, lecz po chwili znów pojawia się na horyzoncie. Wbiega na podwórko jednego z bogatszych, jeśli nie najbogatszych, domów w tej dzielnicy, a nawet w całym mieście.
Dobiegam do bramy mieszkania należącego do niego. Nagle słyszę huk wystrzału.
-Levi!!!-krzyczę.
Wbiegam przez bramkę, kierując się do otwartych, na oścież, drzwi.
Z szybko bijącym sercem, przekraczam próg, rozglądając się.
Pusto.
Ogólnie mieszkanie wygląda jak te Levi'ego, tyle, że wystrój jest bardziej...bogacki? Chyba tak to mogę nazwać, mimo że chyba nie ma takiego słowa.
Wchodzę do salonu i staję jak wryty. Miejsce to wygląda jak pobojowisko. Poprzewracane meble, rozbite szkła oraz okna, rzeczy walające się po podłodze.
Nagle słyszę jakiś dźwięk. Dochodzi z piwnicy. Ruszam biegiem w tamtą stronę. Klapa w podłodze jest otwarta. Po cichu schodzę na dół po metalowej drabinie. Staję na wilgotnej podłodze. Jest tu strasznie zimno, aż przechodzą mnie dreszcze. Mimo to, nie zwracam na to uwagi. Teraz najważniejszy jest mój ukochany. Jak to w piwnicy, jest tu bardzo ciemno. Korytarz prowadzi tylko jedną drogę, na wprost. Idę nim, nie zastanawiając się, dokąd prowadzi. Kilkanaście metrów dalej są drzwi. Nie mogąc się powstrzymać, podbiegam do nich. Na moje szczęście, są one lekko uchylone, dzięki czemu mogę zobaczyć co dzieje się w środku.
Słyszę dwa męskie, bardzo dobrze mi znane, głosy. Kłócą się. To oni. Levi i Erwin. Zaglądam do pomieszczenia. Mimo mroku panującego w pomieszczeniu, dzięki światłu wpadającemu przez malutkie okienko, widzę dwa zarysy postaci. Stoją na środku, celując do siebie z pistoletu. A raczej to Levi celuje w Niego. Smith tylko uśmiecha się kpiąco.
-Zabiję cię-słyszę beznamiętny głos mojego skarba.
Brwi Zagłady tylko się zaśmiał.
-Nie zrobisz tego.
-Tsk. Zdziwisz się. Wiesz, że zanim mnie "uratowałeś", żyłem na ulicy. Wiesz równie dobrze co ja, że Kenny wiele mnie nauczył.
-Tak i zostawił Cię na pastwę losu.
-Bardzo dobrze sobie radziłem. Ale to nie zmienia faktu, że to brat mojej matki,prostytutki.
-Nie zrobisz tego-potrząsnął głową-nie dla niego. Nie dla tego kundla.
-On ma na imię Eren dla twej wiadomości, Staruchu.-wymieniony uniósł swoje wielkie brwi, udając zaskoczenie.
-Ta suka nie ma imienia.
-Odszczekaj to śmieciu.
Drgnąłem, słysząc jego ton. Był wściekły.
Przeniosłem swój wzrok na Erwina. Uśmiechał się, lecz jego oczy wyrażały wściekłość i coś jeszcze. Coś, czego nie potrafiłem rozszyfrować.
Nagle, kątem oka, dostrzegam jak sięga po coś do paska spodni.
Levi nie zauważył jego ruchu. Wściekłość go zaślepiła. A może miłość? On naprawdę mnie kocha.
-Dlaczego tak ci na nim zależy?-spytał Erwin, nieco zaskoczony. Ale ja wiem, że zadał to pytanie, by odwrócić jego uwagę.
Mimowolnie to na Levi'm się całkiem skupiłem, czekając na jego odpowiedź. Byłem ciekaw, co wymyśli. Nie byłem aż tak głupi, by nie wiedzieć, że on nie przyzna się przed kimś innym do swych uczuć. Byłem pewny, że tego nie powie, zbyt dobrze go znałem. Jednakże nigdy nie chciałem, by się dla mnie zmieniał. Pokochałem go takiego jakim jest. Więc jakie było moje zdziwienie, gdy usłyszałem jego słowa:
-Kocham go.-na jego słowa, zrobiło mi się jakoś tak cieplej na sercu.
W tym momencie Smith wyciągnął dłoń z pistoletem i wystrzelił. Levi zrobił to samo, jednak ułamek sekundy później.
Na moment serce mi stanęło. Zapomniałem jak się oddycha. Czas jakby zwolnił. Widziałem wszystko w zwolnionym tempie. To wszystko wyglądało jak żywcem wzięte z jakiegoś słabego filmu akcji. Wiedziałem, że kobaltowooki nie zdąży się odsunąć. Czułem to, można nawet powiedzieć, iż byłem tego prawie pewien. Coś mi to mówiło. Tak jakby szósty zmysł.
W tamtym momencie nie myślałem. Działałem instynktownie. To były sekundy.
-Levi!-krzyknąłem i wyskoczyłem zza drzwi, rzucając się biegiem przed mojego kochanka, osłaniając go swym ciałem przed kulą. Stałem się żywą tarczą.
Poczułem nagły, ostry ból. Kula trafiła mnie w brzuch. Automatycznie zgiąłem się w pół.
-Eren!-usłyszałem krzyk Levi'a, jakby dochodził z daleka.Czy żałowałem swego czynu?
Czy żałowałem, iż osłoniłem go swym ciałem?
Nie.
Byłem szczęśliwy, wiedząc, że nic mu nie jest.
Byłem szczęśliwy, wiedząc, że go osłoniłem, dzięki czemu żyje.
Ani razu nie żałowałem, tego co zrobiłem.Usłyszałem huk upadającej broni. Spojrzałem na tego bydlaka, Erwina Smitha. Oberwał w klatkę piersiową. Mimo o wiele gorszego stanu, z jego twarzy, nie znikał kpiący uśmieszek; upadł na ziemię.
Martwy czy nie, nie interesowało mnie to.
Jest mi coraz słabiej. Zataczam się lekko, jednak nie upadam. Czyjeś ciepłe i znajome ramiona, otulają mnie w pasie.
Mój ukochany.
Siada na ziemi, pomagając mi się położyć. Kładzie moją głowę na swoich kolanach. Spoglądam na niego, słysząc cichy szloch. Po jego policzkach spływają gorące łzy. Pierwszy raz widzę, by płakał. Źle mi z tym. Nie chcę, by płakał przeze mnie. Coś ściska mnie w sercu, widząc go takiego.
Przykłada swoją dłoń do mojej rany, uciskając ją.
-Levi...-szepczę, krztusząc się krwią.
-Eren-głos mu się łamie.-Nie umieraj. Błagam. Wytrzymaj. Proszę cię...Nie zostawiaj mnie skarbie. Kocham cię. Nie poradzę sobie...-przerywa.
Uśmiecham się delikatnie. Podnoszę rękę i kładę ją na policzku mego kochanka. Ścieram kciukiem łzy, które nieustannie płyną.
-Też cię kocham, Le...-odkaszluję-...Levi...Żyj. Zrób to dla mnie. Proszę...Pamiętaj-wypluwam krew i szepczę-Zawsze będę przy tobie. Nigdy Cię nie zostawię. Jeszcze się spotkamy. Pamiętaj. Kocham Cię...-ostatnie słowa wypowiadam z ledwością.
Obraz mi się rozmazuje. Widzę, że Levi porusza wargami jakby coś mówił. Niestety, nie słyszę jego słów.
Mężczyzna przytula moje bezwładne ciało do swojego i kołysze nami delikatnie, płacząc. To ostatnie co pamiętam, zanim nastała ciemność i cisza.-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!!!
Chciałam tylko zaznaczyć, że to NIE JEST koniec. Kolejna część to prawdopodobnie będzie juž epilog, ale zastanawiam się nad 2 częścią tego opka.
Bajo!
CZYTASZ
Help Me + two shot
FanfictionEren Jaeger, po nieudanej próbie samobójczej, trafia do szpitala psychiatrycznego. Levi Ackerman, lekarz specjalista, przejmuje opiekę nad pacjentem-Erenem. Czy chłopak się otworzy? Co połączy tę dwójkę? Jak zareaguje Levi, gdy dowie się o przeszło...