Półtora miesiąca później...
Eren
22 listopad
,,Poprawiło mi się. Armin i Mikasa, tak jak obiecali, odeszli. Nie mam już stanów lękowych.
Nie biorę leków.
W tym czasie wpadła do nas, kilka razy, Hanji Zoë. Jest lekarską i pracuje w tym samym szpitalu, co Levi.
W tym samym szpitalu, w którym spędziłem 3 miesiące, popadając, coraz to bardziej, w depresje i poczucie winy. W którym budziłem się każdego ranka z płaczem, budzony przez koszmary, rozpamiętując całą swoją przeszłość. W którym żałowałem, że mi się nie udało, ale i za to dziękowałem, ponieważ to była zawsze jakaś kara za moje życie, za wszystkie błędy, które popełniłem. To tam doszedłem do wniosku, że śmierć byłaby wyzwoleniem, i ulgą, na którą nie zasłużyłem. Wtedy dziękowałem Bogu, czy po prostu Sile Wyższej (zależy w co, kto wierzy), iż nie zabrała mnie do siebie, że zostawiła mnie tu na ziemi, abym cierpiał. Nie zasługiwałem na życie, ani, tym bardziej, na śmierć.
Ale wracając. Jest miła, choć trochę straszna. Szczególnie, gdy mówi o badaniach. Wtedy, najlepiej i najbezpieczniej, uciekać od niej jak najdalej, bo to źle może się dla Ciebie skończyć, ale, mimo wszystko, nie jest taka zła. Levi nazywa ją ,,Wariatką" lub Czterooką", ale wiem, iż mimo to, troszeczkę ją lubi.
Tak szczerze, ma trochę racji, nazywając ją tak, a nie inaczej. Czasami zachowuje się gorzej niż pacjenci, którymi się zajmuje w psychiatryku. Bądźmy szczerzy. Człowiek wariuje najbardziej właśnie w tym miejscu. W końcu, nie każdy kto tam trafią, ma poważne zaburzenia psychiczne. Oni wariują tam, przez ludzi, pielęgniarki, lekarzy, którzy ich tak traktują. Nie powiem, że każdy taki jest. Jeżeli lubisz swoją pracę, potrafisz rozmawiać z ludźmi, widzisz w nich ludzi, a nie coś, co nie ma prawa żyć, traktując ich gorzej niż psy, czy inne zwierzęta, to pracuj tam. Ale zdarzają się tacy, którzy nienawidzą tej pracy, tkwiąc w niej, traktując pacjentów jak niepotrzebny byt, który nie ma prawa istnieć. Tacy ludzie niszczą ich. Każdy z tych ludzi ma swoją historie, przez którą znalazł się w tym miejscu, ba! każdy człowiek ma jakąś swoją historię, która wyniszcza go od środka. Dla jednych te sytuacje mogą wydawać się błache, dla innych, wręcz przeciwnie. Człowiek robi różne głupstwa, nie widząc już wyjścia z danej sytuacji. Sam byłem takim człowiekiem. Nie widziałem już wyjścia, nie chciałem niczyjej pomocy. Chciałem tylko zapomnieć. Ciąłem się, biłem, wszystko, aby tylko się ukarać, gdy tylko wracałem po tym wszystkim do domu. Nie dawałem sobie rady sam ze sobą. Marzyłem o samobójstwie, ale byłem zbyt słaby, by się na to odważyć. Nie, żebym nie próbował. Próbowałem, ale byłem zbyt wielkim tchórzem. Aż wreszcie coś przelało czare.
Pewnie chcesz wiedzieć, czytelniku, co to było, a najlepiej, gdybym opisał, od czego się to zaczęło.
Zgoda. Dowiesz się, obiecuję. Ale nie teraz. Najpierw porozmawiam z Levi'm. On dowie się jako pierwszy. Nikomu tego jeszcze nie mówiłem. Ty będziesz biernym obserwatorem i słuchaczem, dobrze? Zgadzasz się? Możemy tak zrobić?
Nie ważne. Muszę najpierw z nim porozmawiać. Obiecałem to Arminowi. Obiecałem, że wszystko mu powiem.
Wracając do poprzedniego tematu.
Otworzyłem się na ludzi. To zasługa Levi'ego. Po tamtej nieszczęsnej sytuacji, gdy nie wiedziałem co robię, ponieważ to Mika miała władzę nad moim ciałem, a mi urwał się film, zbliżyliśmy się do siebie. Czasami nawet, gdy nikt nie widzi, uśmiecha się do mnie lekko.
Tak między nami, czytelniku, ma piękny uśmiech.
Ale wracając.
Dzięki jego pomocy, przezwycìężyłem depresję. Znów mam cel w życiu. Ono znów nabrało sensu. Mam powód, by budzić się codziennie, bez pesymistycznych myśli i narzekań, dlaczego się urodziłem.
Od początku czułem coś do Levi'a. Od momentu, gdy spojrzał mi w oczy, wyrywając z pustki, w którą się zanurzałem. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Zatopiłem się w jego pięknych, kobaltowych oczach. Czułem niewyobrażalną ochotę, by go poznać. Chciałem go przytulić, otworzyć się, walczyć i wygrać. Chciałem zobaczyć go bez tej beznamiętnej maski, którą zakłada. Tak, czułem, iż kamienny wyraz twarzy, to tylko przykrywka. Nie wiem skąd to wiedziałem. Czułem, że w jego życiu coś się wydarzyło. Coś, przez co teraz jest taki, jaki jest. Nie naciskałem. Wiem, jak to jest, gdy w twoim życiu wydarzy się coś okropnego, o czym nie chcesz z nikim rozmawiać, próbując zapomnieć, lecz to niemożliwe. Więc nie naciskam. Sam mi powie, gdy będzie chciał.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę, aby się zmieniał. Kocham go takim, jaki jest. Tak, kocham go. Wtedy nie brałem pod uwagę miłości. Skąd miałem wiedzieć, że to właśnie to, skoro nigdy nikogo nie kochałem. Nie poznałem tego uczucia. Przez pewne wydarzenie, nie czułem już nawet żadnej więzi z nikim z rodziny, przyjaciół, znajomych. Zamknąłem się w sobie. Przy innych udawałem kogoś, kim już nie byłem. Uśmiechałem się, śmiałem. Zakładałem maskę, a gdy pozwalałem sobie na chwilę wytchnienia, zdejmując ją, gdy ktoś pytał, zawsze znalazłem wymówkę. Czy to pogoda, czy ból głowy, czy kłótnia z jakimś znajomym. Wymówki wymyślałem na poczekaniu. Zawsze wierzyli. Nie drążyli. Nawet gdy zauważyli ślady po okaleczaniu. Wciskałem im jakąś bajeczkę, wymyślaną na poczekaniu, a oni wierzyli. Zawsze. Nie chcieli zauważyć. Rozmawiajac z nimi, uśmiechałem się, wypierałem czegokolwiek takiego, choć w duszy wręcz krzyczałem, że kłamię. Błagałem, by mi nie wierzyli. Choć twarz i głos miałem radosny, to moje oczy, wyrażały moje myśli. Lecz oni zawsze odchodzili. Udawali, że nie widzą mojego błagalnego spojrzenia, a jeśli nawet zauważyli, wypierali je ze swojego umysłu. A może naprawdę nie widzieli? Czy byli aż tak ślepi?
Mówi się, że oczy są zwierciadłami duszy. To prawda. Patrząc komuś w oczy, wiemy, czy dana osoba nas okłamuję. Zakładasz maskę, udając osobę szczęśliwą, jednak oczy nigdy nie kłamią. One zawsze powiedzą ci prawdę. To ludzie są ślepi. Możesz pokazać im jak na tacy czyjeś nieszczęście, czyjąś krzywdę, a oni, jeśli tego nie chcą, nie zauważą. Będą dalej żyli w kłamstwie...W błogiej nieświadomości...
Wracając:
Skąd miałem wiedzieć,że się w kimś zakocham i to jeszcze w osobie tej samej płci? Zakochałem się w chłopaku, a dokładniej Rivaille'u (Levi'm) Ackermanie, moim opiekunie, który najprawdopodobniej odwzajemnia moje uczucia.
To dziwne. Zawsze uważałem, że jestem hetero, a teraz okazuje się że jednak nie. Tak szczerze, nigdy nie interesowały mnie dziewczyny, ale myślałem, że po prostu nie spotkałem jeszcze tej jedynej. Przez pewne wydarzenie, zacząłem podejrzewać, że jestem bi, lecz to też nie było to. Widocznie, wraz z rozpoczęciem nowego rozdziału, zmieniłem się nie tylko psychicznie, ale i fizycznie.
Jestem homo. Pociągają mnie faceci, a dokładniej, tylko jeden mężczyzna, mój opiekun, Levi.
Dzisiaj wieczorem wyznam mu swoje uczucia .
Jest jeszcze jedna sprawa, a mianowicie obietnica złożona Arminowi.
Nie powiedziałem mu jeszcze, co się równa, nie wywiazaniem się z danego słowa.
Boję się. Wspomnienia bolą. Chciałbym o wszystkim zapomnieć, ale jest to niemożliwe. Wiem, że muszę mu to wyznać, ale jeszcze nie dziś. Nie dziś..."Z westchnięciem zamknąłem zeszyt. Popatrzyłem na niego, rozmyślając o tym, co w nim zapisałem. Przejechałem dłonią po czarnej, miękkiej okładce zeszytu.
,,Niedługo Levi powinien wrócić"
Spojrzałem na zegar, który wskazywał 15:37.
,,Jeszcze kilka minut."
Przeniosłem spojrzenie za okno, na niebo. Nie wiem czemu, było szare. Miałem dziwne przeczucie, że coś się stanie.Nie wiem tylko, dobre czy złe...
Znów zetknąłem na zegar. Tym razem wskazywał 16:01.
,,Kiedy to minęło? Dlaczego go jeszcze nie ma? Jeżeli ma wrócić później, zawsze dawał mi znać. Wie, że się martwię."-myślę.
-A jeśli coś się stało?-pytam sam siebie-Eren, debilu-karcę się-Nie kracz. Wypluj te słowa. Nawet tak nie myśl.
,,Może jednak już przyszedł"-zrywam się na równe nogi i wybiegam z pokoju.
-Levi?!-krzyczę, ale odpowiada mi cisza.
Sprawdzam wszystkie pomieszczenia na piętrze. Nie ma go. Zbiegam po schodach.
-Levi?!-nadal nic.
,,Chyba jednak go nie ma"
Sprawdzam salon, kuchnie z jadalnią, łazienkę. Wybiegając na dwór, zatrzymuje się w pół kroku, czując nagły ból w piersi. Nie mogę złapać oddechu. Duszę się. Zginam się w pół, łapiąc w miejscu bólu. Nagle przestaje. Ból znika tak szybko jak się pojawił. Ale nie myślę teraz o tym. Biegnę szukać Levia.
Jak głosi pewne powiedzenie: nadzieja matką głupich, ale inne powiedzenie mówi, iż nadzieja umiera ostatnia.
W pełni się z nią zgadzam. Mimo iż widzę, że podjazd jest pusty, to, mimo to,trzymam się kurczowo resztki nadzieji, kierując się szybkim tempem do garażu, a po mojej głowie wciąż chodzą myśli,że coś mu się staĺo. Mój umysł układa coraz więcej czarnych scenariuszy. Nie ma samochodu. Reszta nadzieji pryska jak bańka mydlana.
,,Gdzie jesteś, Levi?"-myślę z niewytłumaczalnym strachem.
Wracam zrezygnowano do domu.
Zdecydowanie muszę zając czymś myśli.
,,Może zrobię obiadokolację? Jak wróci, na pewno będzie głodny. Poza tym, chciałbym mu się za to wszystko jakoś odwdzięczyć."
-Tylko co zrobić?-zastanawiam się.-Wiem! Zrobię spaghetti!-krzyczę radośnie, podskakując i klaszcząc w dłonie.
To jedno z niewielu dań, które potrafię ugotować i jest w miarę jadalne.
Przygotowuję, z dziecięcą radością, składniki i zabieram się do pracy.Wybiła 20:00, a go nadal nie ma. Nie odbiera telefonu. Gdzie on jest? Może naprawdę coś mu się stało?
Nagle słyszę trzask drzwi frontowych.
,,Wrócił. Nareszcie"-ale mi ulżyło.
Uśmiech pojawia mi się na twarzy. Jednak zaniepokojony tym, że jeszcze nie idzie, wybiegam do korytarza.
-Gdzie byłe...-przerywam, a uśmiech znika z mojej twarzy, widząc jego stan.----------------------------------------------------------------------------------------
Polsat XD
Rozdział miał być o kilkaset słów krótszy, ale, jak to ja, tu coś dodałam, tam coś odjęłam lub zmieniłam i wyszedł, jaki wyszedł.
Jak to ostatnio powiedziałam swojej przyjaciółce: noc=wena;
Nie ma to jak pisać w środku nocy c'nie? Do tego mając ,,nastrój depresyjny",, a potem wychodzi coś takiego jak powyżej.
No nic. Mam tylko nadzieję, że da się to czytać.Pozdrawiam moich czytelników!!!!
(jeśli, oczywiście, ktoś te moje wypociny czyta);
Tak więc, tymi słowami, żegnam się z wami
Do zobaczenia!!!
CZYTASZ
Help Me + two shot
FanficEren Jaeger, po nieudanej próbie samobójczej, trafia do szpitala psychiatrycznego. Levi Ackerman, lekarz specjalista, przejmuje opiekę nad pacjentem-Erenem. Czy chłopak się otworzy? Co połączy tę dwójkę? Jak zareaguje Levi, gdy dowie się o przeszło...