Rozdział 3

4K 221 199
                                    


Kilka minut po wyjściu kobaltookiego, do sali wchodzi ta sama miła pielęgniarka, co wcześniej, Petra. Uśmiecha się do mnie ciepło.
-Witaj, Eren. Przyniosłam ci ubrania, poradzisz sobie?-mówi, kładąc ciuchy obok mnie na łóżku. Kiwam jej tylko głową. Wychodzi.
Podnoszę się powoli, zabieram ubrania i ruszam do łazienki. O dziwo, nie potykam się o nic, tylko bezpiecznie docieram do łazienki. Ściągam z siebie ubrania i wchodzę pod prysznic. Letnia woda spływa po moim nagim ciele. Wychodzę spod strumienia wody, dopiero, gdy zaczynam drżeć z zimna. Wycieram się kawałkiem cienkiego materiału, którego wszyscy nazywają ręcznikiem. Zakładam na siebie ubrania, które dostałem, czyli bokserki, białą bluzkę, dżinsy, skarpetki i czarne adidasy.

Wracam do pokoju. Siadam na swoim codziennym miejscu i oddaję się rutynowej czynności, czyli patrzeniu się bezmyślnie w ściany. Po chwili jednak sięgam pod poduszkę i wyciągam spod niej 96-kartkowy zeszyt z czarną okładką oraz długopis (jedyne rzeczy, które należą do mnie) i zapisuję w moim ,,pamiętniku":       

27 wrzesień

Dawno nie było was tu, Mikaso, Arminie. Czyżbyście o mnie zapomnieli? Może to i lepiej.
Levi. On mnie zaintrygował. Chyba go polubiłem, szkoda tylko, że on mnie nie. Choć przez chwilę wydawało mi się, iż poczuł to samo co ja, gdy spojrzałem mu w oczy i w nich utonąłem. Chciałbym zobaczyć kiedykolwiek jego uśmiech. Ciekawi mnie, dlaczego zakłada tą maskę obojętności. Próbuje udawać zimnego, bezuczuciowego człowieka, próbuję wszystkich do siebie zrazić, więc dlaczego mnie to nie odpycha? Ale najważniejsze pytanie, na które chciałbym znać odpowiedź, to dlaczego zgodził się przejąć nade mną opiekę? Głupiego, nic nieznaczącego chłopaka, który nie potrafił się nawet porządnie zabić? Który popełnił tyle błędów? Dlaczego zabiera mnie do siebie?

Przerywa mi chrząknięcie. Zamykam szybko zeszyt i odwracam się. W drzwiach stoi on, Levi.

Levi

Minęło 30 min, odkąd ostatnio widziałem tego dzieciaka. W tym czasie zdążyłem się przebrać w normalne ciuchy (biała koszula, czarne dżinsy skórzana kurtka i adidasy), załatwiłem wszystkie niezbędne papierki i pozapinałem wszystko na ostatni guzik. Wchodzę do sali i opieram się o framugę. Chłopak mnie nie zauważył, zajęty pisaniem czegoś w zeszycie. Po kilku minutach czekania chrząkam, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Zamyka szybko zeszyt i odwraca się. Patrzy w moim kierunku, lecz nie na mnie.
-Gotowy?-pytam niepotrzebnie.
Chłopak kiwa tylko głową i wstaje.-Chodź.
Wychodzimy na korytarz. Po drodze nikogo nie spotykamy. Idziemy krętymi korytarzami, aż dochodzimy do głównych drzwi.
Wychodzę na dwór, ale Eren staje w drzwiach i patrzy przestraszonym wzrokiem.
-Co jest?-pytam.
-N-nic takiego. Boję się-odpowiada cicho.
Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu, robi mi się go żal. No tak, od ponad 3 miesięcy nie wychodził do świata. A i przed tym, nim tu trafił, musiało się zdarzyć coś strasznego, skoro targnął się na swoje życie.
Podchodzę do niego i łapię go za rękę. Spogląda na mnie zdziwiony.
Szczerze? Ja również jestem zdziwiony swoim zachowaniem. Nigdy się tak nie zachowuję.
Ciągnę go w stronę czarnego lamborghini Gallardo LP 570-4.

Słyszę cichy gwizd. Zerkam na Erena. Patrzy ze zdziwieniem na samochód.
-To twoje?-pyta z uznaniem.
-Taa...wsiadaj.-mówię okrążając samochód i siadam za kierownicą.-Tylko nie nabrudź.

Eren

Auto wygląda jak z salonu. W środku jest nienagannie czysto, wszystko leży na swoim miejscu.
Levi odpala i rusza. Opieram się o fotel, zeszyt przyciskam do piersi i patrzę za okno; na mijane budynki, ulice i ludzi. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Po ok. 20 min dojechaliśmy na miejsce.
Ile on musi mieć kasy?! To nie dom, to pałac!

Help Me + two shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz