Rozdział 11

2.4K 152 19
                                    


Wydaję mi się, że spiepszyłam poprzedni rozdział, tak więc przepraszam. Tam, w końcówce, chciałam zaznaczyć koniec i początek. Koniec jednego rozdziału ich życia, a zarazem jego początek. Tak więc nie przedłużam.

÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷

Levi

Obudziłem się wraz ze wschodem słońca, co jest naprawdę dziwne, ponieważ zwykle śpię 2-3 godziny.
Leżałem na plecach, przypominając sobie wczorajszy dzień, a szczególnie wieczór.
Po chwili takiego leżenia, przerzuciłem się na bok, głowę opierając na ramieniu i obserwując śpiącego Erena.
Wygląda uroczo, gdy śpi.
Mimowolnie, na moją twarz, wkrada się uśmiech.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się uśmiechałem, lecz jego widok zawsze go wywołuje.
Kocham go. Kocham go od chwili, gdy po raz pierwszy spojrzeliśmy sobie w oczy. Utonąłem w nich.
Poczułem, że on jest tym jedynym.
Moją drugą połówką.
Moją bratnią duszą.
Nasze dusze wreszcie się odnalazły.
Nachyliłem się i pocałowałem go w czoło. Podniosłem się i poszedłem do łazienki. Po porannej toalecie, wróciłem do pokoju, spojrzałem ostatni raz na śpiącego chłopaka i wyszedłem, udając się do swojej sypialni. Ubrałem jedynie czarne obcisłe spodnie i, nie za bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, wyszedłem na korytarz.
,,Hmm...Może zrobię śniadanie mojemu ukochanemu? Tylko co? Wiem! Zrobię naleśniki. On je uwielbia."
I z tą właśnie myślą, udałem się do kuchni, przyrządzić wyżej wymienione danie.

Eren

Obudziły mnie promienie słońca padające na twarz. Z cichym jękiem, przewróciłem się na drugi bok. Przesunąłem ręką po poduszce, szukając drugiego ciała. Niestety, byłem sam w łóżku. Otworzyłem oczy i podniosłem się z westchnieniem do siadu.

-A czego ja się spodziewałem? Że będzie tu ze mną leżał? Naprawdę jestem idiotą-powiedziałem do siebie.

Rozejrzałem się po pokoju. Byłem sam.

W tym momencie, do moich nozdrzy, dotarł zapach naleśników. Zaciągnąłem się słodkim zapachem i w mgnieniu oka, ubrałem czarne, obcisłe spodnie, niebieską koszulkę z nazwą jakiegoś zespołu i na to ciemną bluzę z kapturem.

Z prędkością światła załatwiłem poranną toaletę i znalazłem się na dole. Doszedłem boso do kuchni i stanąłem w progu, podziwiając kocie ruchy mojego ukochanego. Miał na sobie jedynie czarne, obcisłe spodnie, które podkreślały jego zgrabny tyłek. Mimowolnie oblizałem wargę. Przeniosłem swój wzrok na jego umięśnione plecy. Dopiero teraz zauważyłem tatuaż na jego plecach. (patrz: media)
Był śliczny. To były dwa skrzydła, na całych plecach. Jedno białe, drugie niebieskie.
Podszedłem do niego i, nie mogąc się powstrzymać, wyciągnąłem rękę, aby, po chwili wachania, dotknąć opuszkami palców, tatuażu. Levi napiął mięśnie pod moim dotykiem, lecz nic nie powiedział.
Po krótkiej chwili, która wydawała się wiecznością, zabrałem rękę i wtuliłem się w jego plecy, opierając podbródek na na ramieniu mężczyzny.
-Podoba ci się?-Levi odchylił lekko głowę, a ja, wykorzystując okazję, złączyłem nasze usta w lekkim i krótkim pocałunku.
-Bardzo. Jest piękny, choć nie tak piękny jak ty-powiedziałem zzawadiackim uśmiechem, na co on tylko prychnął i powrócił do przerwanej czynności.
-Zniszczyłeś moje plany. Marsz do łóżka-rozkazał, nawet się nie odwracając.
Zaśmiałem się i wykonałem rozkaz.

Levi

Ma piękny śmiech. Taki dźwięczny.
Skończyłem robić naleśniki, zabrałem talerz i udałem się do jego sypialni.
Wszedłem do pokoju bez pukania, bo po co? W końcu jestem u siebie. Co z tego, że to pokój Jaegera? Prawdopodobnie mojego chłopaka?
Przekroczyłem próg pomieszczenia. Dzieciak siedział na łóżku i chyba o czymś zawzięcie myślał, zapatrzony w widok za oknem. Również tam spojrzałem.
Pogoda była neutralna. Nie świeciło słońce, ale i nie padał deszcz. Było po prostu pochmurno, choć, od czasu do czasu, przez chmury przebijały się promienie słońca.
Powróciłem spojrzeniem na szczyla. Nadal siedział skupiony, co przypominało mi nasze pierwsze spotkanie. Wtedy również, gdy wszedłem do jego pokoju siedział na łóżku, ale wtedy patrzył tępo w ściany, mamrocząc pod nosem. Teraz myślał, ale i miejsca się różniły. Teraz mieszka ze mną, nazywa to miejsce domem, a wtedy ,,mieszkał" w szpitalu psychiatrycznym, po próbie samobójczej. Na szczęście to już minęło.
Potrząsnąłem głową, wyrywając się z zamyślenia. Podszedłem do niego, a on się wzdrygnął, odwrócił się i uśmiechnął. Mimo to, wiedziałem, że coś nie gra.
Był tak bardzo zamyślony, że nie zauważył, gdy wszedłem.
-Smacznego-rzekłem, stawiając talerz z jedzeniem na stoliku pod ścianą.
-Dziękuję i wzajemnie-odpowiedział, zasiadając do jedzenia, co ja również uczyniłem.
Zjedliśmy w ciszy, jednak coś się zmieniło. Atmosfera była inna. Bardziej ciepła, rodzinna.
Gdy skończyliśmy, wynieśliśmy talerze i włożyliśmy je do zmywarki.
Postanowiliśmy coś obejrzeć, więc poszliśmy do salonu. Dzieciak wybrał jakiś film. Chyba komedię romantyczną.
Usiedliśmy na kanapie, w niewielkiej odległości od siebie. Oparłem się wygodnie i czekałem na ruch Erena.
Nie jestem zbyt dobry w okazywaniu uczuć. Nigdy nikogo nie kochałem. Wszystkich od siebie odpychałem. Tak było łatwiej. Tak nikogo nie mogłem skrzywdzić. Nikogo do siebie nie dopuszczałem. Szczyl coś we mnie zmienił. On, jako jedyny, potrafi do mnie dotrzeć. Dla niego jestem gotowy zrobić wszystko.
Jeśli poprosi, bym zabił, zrobię to, zabiję.
Jeśli każe mi skoczyć w ogień, skoczę.
Jeśli każe mi odejść, lub poprosi, bym odszedł, odejdę, nawet jeśli miałbym przez to zginąć.
Nigdy nie przestanę go kochać. To, co do niego czuję, jest jedyne i prawdziwe. To nigdy nie przeminie.
Zawsze będę kochać tylko jego.
Jeśli umrze, umrę i ja.
Nie dam rady bez niego.
Nie poradzę sobie.
...
...
,,Zacząłem myśleć jak jakiś piepszony romantyk, którym nigdy nie byłem i nie jestem, chociaż dla niego, mogę czasami, powtarzam, czasami, taki być.
Levi, co się z tobą, do diabła, dzieję? Co ten dzieciak ze mną robi? Cholera, na prawdę zaczynam myśleć, jak jakiś bohater powieści romantycznej. Ale co tam. Raz się żyje. Mogę taki być, ale tylko dla niego. Dla innych nadal będę jebanym sku*wysynem bez uczuć, bez serca."
Zauważyłem, kontem oka, jak dzieciak się chwilę wacha, jednak po chwili przysunął się do mnie i oparł o moję ramię. Objąłem go, przyciągając jeszcze bliżej. Siedzieliśmy tak, wtuleni w siebie.
Szczerze? Nie mogłem skupić się na filmie. Cały czas zerkałem na chłopaka, bawiąc się jego miękkimi włosami.
Wreszcie film się skończył.
Gdyby ktoś mnie spytał, o czym on był, nie potrafilbym odpowiedzieć. Pamiętam tylko, że film nosił tytuł ,,W jego oczach" i że był o gejach. To wszystko, co potrafiłbym odpowiedzieć.
Eren oderwał głowę od mojej piersi i spojrzał na mnie. Jego twarz była kamienna, czułem się, jakbym patrzył w lustro, nie wyrażała żadnych uczuć, jednak w oczach malowała się miłość, zdecydowanie oraz strach. Nie, to nie był strach. To było przerażenie.
Spojrzałem na niego pytająco. Chłopak westchnął ciężko i powiedział:
-Obiecałem wczoraj, że ci powiem, skąd znam E-Er...jego.-kiwnąłem głową.-Wtedy,w kuchni, po tej całej sytuacji z nożem-przełknął śline-z kimś rozmawiałem-przytaknąłem, a on wziął głęboki wdech.-Żegnałem się wtedy z Mikasą, to ona miała, w tamtej chwili, kontrolę nad moim ciałem, to było coś takiego jak opętanie i Arminem.-nabrał powietrza w płuca-Obiecałem mu wtedy, że ci o wszystkim opowiem.-spojrzał na mnie niepewnie.
-Eren-zacząłem, domyślając się do czego zmierza-nie musisz mówić, jeśli nie chcesz, nie jesteś gotowy. Nie musisz się zmuszać. Wiem, że to muszą być przykre wspomnienia, więc, jeśli nie chcesz, zrozumiem.-powiedziałem spokojnie, mimo iż w środku byłem zdenerwowany tym, co zaraz usłyszę.
-Ja chcę-odpowiedział twardo, mimo niepewności w oczach.
-Dobrze-kiwnąłem głową-ale poczekaj.
Wyłączyłem telewizor, wstałem i przyniosłem z szafy w korytarzu, biały, miękki koc. Przy okazji, zaszedłem do kuchni, zrobiłem herbatę rumiankową i tabletki na uspokojenie, bo podejrzewałem, że się przydadzą oraz paczkę husteczek higienicznych.
Wróciłem do salonu, usiadłem i przytuliłem go do siebie, przykrywając nas kocem.
-Levi, ja zrozumiem, jeśli, po tym co usłyszysz, mnie znienawidzisz i będziesz się mnie brzydził, ale wiedz, że cię kocham.-powiedział.
-Niespiesz się -powiedziałem-mamy czas. Powiesz, gdy będziesz gotowy. I pamiętaj, kocham cię, mimo wszystko, nigdy cię nie zostawię-zapewniłem go, na co on pokiwał głową.
Bałem się tego, co zaraz usłyszę.
Cholernie się bałem.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam moich czytelników!

To już chyba tradycyjne przywitanie, ale co tam.
Chciałam tylko podziękować za to, że ze mną jesteście, że to czytacie, śledzicie tę historię.
Jestem wam z całego serca wdzięczna. ☺
Za każdym razem, gdy wchodzę i widzę liczbę wyświetleń, gwiazdek i komentarzy, to przeżywam szok, naprawdę. 😄
Moja pierwsza reakcja, gdy wchodzę w powiadomienia i widzę, że ktoś na to coś zagłosował czy skomentował, to "O Mój Boże!" lub po prostu "OMG!"
Dziękuję każdemu, kto to czyta.

Niestety, nie udało mi się napisać i opublikować tego rozdziału wcześniej, za co bardzo przepraszam. Rozdział, planowałam napisać i wstawić do czwartku, najpóźniej piątku, ale przez pewne przykre wydarzenie, nie mogłam się na niczym skupić.

Mogę wam zdradzić, że już wkrótce wyjaśni się, dlaczego Eren, na początku, próbował popełnić samobójstwo, ale cii...ja wam tego nie powiedziałam.
To miała być niespodzianka, ale trudno.

Do zobaczenia!!! 😊

Help Me + two shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz