Zaraz po przebudzeniu, nabrawszy zachłannie powietrze, jak osoba, która przed chwilą się topiła, rozejrzałam się po pokoju. Nic się nie zmieniło. Chociaż szczerze mówiąc, wolałabym już być w tej piwnicy niż patrzeć na bałagan, który zawsze po sobie zostawiam. Naprawdę nie mogłam chociaż pościelić łóżka..? Pewnie dalej nieprzytomnie rozglądałabym się po pokoju gdyby nie zamachano mi przed oczami otwartą dłonią. W jednej chwili oprzytomniałam.
Zupełnie nie z własnej woli, to musi być chyba jakiś dziedziczny odruch, ale mniejsza. Zupełnie nie z własnej woli spojrzałam na, hmm, właściciela tej wyjątkowo zadbanej, na pewno bardziej od mojej, dłoni. Wcześniej moje przykucie kajdanami do ściany nie wydało mi się dziwne, co jest nie tak?
-Jak dobrze, że żyjesz. Już zaczynałem się martwić.- Postać schyliła się do mnie. Mieliśmy teraz twarze na tym samym poziomie. W jednej chwili szczątki ostatnich wspomnień sytuacji spod fontanny zaczęły mnie zalewać. Mój aktualny oprawca, zauważcie, jak szybko się oni zmieniają, patrzył na mnie jakby z zaciekawieniem. Znowu jestem sama. Nawet nie wiem gdzie jest Loki.- Pewnie cię zastanawia gdzie jest twój przyjaciel...- Słucham? Niezły mu dał awans. Wszelkie pytania jedynie się we mnie gotowały, nie mogłam nic wykrztusić.- No cóż, nie ma go tutaj. Przez jakiś czas nie będzie nam przeszkadzał. Można powiedzieć, że jest teraz w innym świecie.- Dobrze wiedzieć. Właśnie pozbyłam się resztek nadziei.- Tyle chyba wiesz, co? Inne światy?- Chyba zbyt długo mówił tylko on. Teraz zrozumiałam jak bardzo idiotyczny wyraz twarzy dawałam nowo poznanemu koledze.
-Ja...- Próbowałam szukać odpowiedzi na ścianach, szafie i drzwiach balkonu. No cóż, nie byli za bardzo pomocni.
-Tak, ty.- Pewnie będzie zaborczym mężem, który czyta pocztę żony, gdy ta idzie się myć. Czemu wyobraźnia prowadzi mnie w inne światy w takich momentach?- Nazywam się Rafael. Może teraz będziesz mogła ze mną swobodniej prowadzić konwersację.- W którym momencie tej rozmowy stał się taki wysublimowany... Ten człowiek naprawdę mnie zadziwia.
-Rose.- Powiedziałam nadal zamroczona.
-Tak, masz na imię Rose.- Odpowiedział głosem oburzonego nastolatka. Teraz stał się opryskliwy. Cóż za wyjątkowe wahania nastrojów. Nawet Loki takich nie miał... Właśnie, Loki... Mam nadzieję, że nic mu nie jest.- Dotknął moich skrępowanych dłoni i w jednej chwili uwolnił mnie z kajdan. Wyciągnęłam przed siebie ręce i zaczęłam masować oba nadgarstki. Rafael przyglądał mi się z zaciekawieniem, dopiero po moim lekko zdziwionym i poddenerwowanym spojrzeniem wypuścił z siebie powietrze, jakby chciał zacząć się śmiać, i wstał.- Chodź, pójdziemy na miasto. Tamten pewnie cię nie wypuszczał, co?- Wyciągnął do mnie rękę uśmiechając się z przekręconą na bok głową. Kosmyk jego włosów wysunął się zza ucha. Wstałam jednak bez jego pomocy.- Cóż, ja chcę zacząć naszą znajomość dobrze. Zwłaszcza, że będzie długa. Przynajmniej ja takiej bym chciał.- Dalej się uśmiechał, teraz jakby wyczekując, że skoro nie podparłam się na nim wstając, to chociaż odwzajemnię jego uśmiech. Niedoczekanie.- Przebierz się w coś, jestem za drzwiami.- Mrugnął do mnie. Teraz uśmiech zmienił się w ostrzeżenie, jakby chciał mnie na wszelki wypadek zniechęcić do próby ucieczki. Jak wiele jeszcze może powiedzieć uśmiech? Loki, wracaj tu prędko. Twoje uśmiechy były milsze!
Przebierając się, cały czas myślałam co działo się, gdy byłam nieprzytomna. Jak ktoś tak wątłych rozmiarów jak Rafael, byłby w stanie zawładnąć Lokim? Przesunęłam w wyobraźni jeszcze raz spojrzeniem po jego szczupłym ciele. Na twarzy nie miał śladu trosk. Włosy ściemniały od sytuacji przy fontannie, jednak nadal były wyjątkowo jasne. Nie mogłam go sobie wyobrazić w walce z Lokim. W walce, w której by go skrępował i wysłał na inny świat.
Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się po korytarzu za Rafaelem. Miał stać pod drzwiami...
-O jesteś już. Widzisz, ja też się przebrałem.- Powiedział znowu tonem zadowolonego z życia człowieka.
Tymczasem mi serce podskoczyło niemal do gardła. Niby się uśmiechał, miał miły głos, może nawet i twarz, ale... Coś mnie w nim mroziło, jego sposób bycia. I było też coś zachęcającego do bycia z nim. Coś, czego jeszcze nie potrafiłam zrozumieć. To dwa sprzeczne uczucia, wiem.
Bez słowa przeszliśmy do wyjścia. Gdy ukradkiem na niego spojrzałam wydawał się czymś strapiony. Przecież jeszcze chwilę temu się uśmiechał...
~~Pamiętajcie o gwiazdkach~~
CZYTASZ
Unwanted- Loki Laufeyson
Fanfiction[Poprawiam pierwsze rozdziały] Kawałek opowiadania.. Pewnie przeszła bym cały dom kilka razy i nie znalazła tego chorego bożka, ale znowu zdradziła go ta sama rzecz- niezakręcona woda. On nigdy nie nauczy się oszczędzać, a ja nigdy nie nauczę się a...