Tony spojrzał w stronę Lokiego. Nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział jak zareagować. Na to, co działo się z Rose i na to, że klęczał przed nim bożek, którego tygodniami nieudolnie szukał.
-Staruszku, słyszysz mnie? Co tu się stało?- powiedział Loki.- Co to za księgi?
Wziął do rąk najbliżej leżącą książkę i zaczął cicho czytać.
-Chcieliście pobawić się z pamięcią, tak? A czemu nie spojrzeliście na drugą stronę?! Na czerwono wypisane niemal zagwarantowane komplikacje! I jeszcze znak "dla zaawansowanych". No cholera jasna! Odblaskiem mieli to napisać?
Loki znów przykucnął koło Rose i wziął jej ręce w swoje dłonie. Tony nie miał nawet siły na sprzeciw. Tylko Loki był w stanie uratować Rose.
-Woda... Przynieś wodę- powiedział Loki nie odrywając wzroku od Rose.
Po chwili Tony przyszedł z wodą. Loki wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i rzeczy, którym Tony nie potrafił przypisać nazwy. Jakieś zioła. Statystyczny przechodzień czegoś takiego ze sobą nie nosi.
Rose jakby zaczerwieniła się. Kolory wróciły na jej twarz. Jednak Loki nie wyglądał na spokojniejszego, a Tony nawet nie śmiał zapytać.
-Za chwilę powinna się ocknąć- powiedział Loki.
Loki nadal się jej przypatrywał, było to wręcz natrętne spojrzenie. Czekał na jakiś ruch, ale patrząc na nią jakby zaczął żałować. Z jednej strony był niemal pewien, że powinna to przeżyć, ale z drugiej... Przecież nie tak dawno po chwili walki wyautował. A jeżeli by umarła? Nie powiedział jej wszystkiego, co chciał powiedzieć. Nie był tak miły, jakby chciał. Czuł się winny. Żałował. Był bardziej niż kiedykolwiek świadom straconych szans.
Wdech.
-Żyjesz?- Krzyknął Tony.
Rose jedynie przewróciła oczami, jakby próbowała ustalić gdzie jest. Jej wzrok zatrzymał się na Lokim. Poczuła też coś zimnego na swojej twarzy. Loki zobaczył, że jej spojrzenie wędruje ku temu dotykowi. W momencie zabrał dłonie i schował za plecami. Jednak nadal klęczał tuż przy niej.
-Koleżanka trochę przeceniła swoje możliwości, co?- Powiedział Loki. Wziął do ręki księgę, z której Rose użyła zaklęcia.- I takich ksiąg już nigdy się nie dotknie. Nigdy.
W jego głosie było coś niepokojącego i... Opiekuńczego. Rose kolejny raz wyczuła coś innego od obojętności lub złość. Był to wystarczający powód, by nie sięgać już po podobne księgi.
-Wydaje mi się, że...- Tony i Loki jak na komendę wciągnęli ze świstem powietrze.- Wydaje mi się, że już wszystko pamiętam.
-Ja... Zaraz... Wrócę... - Tony dziwacznie chwiejnym krokiem oddalił się chowając za sobą na szczęście nie otwartego jeszcze szampana.
-Loki, myślałam, że jesteś na innej planecie albo że już cię w ogóle nie ma...
-Zgaduję, że całkiem cię to ucieszyło, co Rose? - Loki powstrzymywał uśmiech. - Choć może w innych okolicznościach...
-Dlaczego masz takie zimne dłonie?- Rose będąc jeszcze w amoku zadała pytanie, które dotychczas jedynie krążyło po jej myślach.
-Opowiem ci kiedyś, jeśli będzie okazja... Lepiej powiedz mi, czy rozmawiałaś z Rafaelem? Jak się tu w ogóle znalazłaś?
-Rafael... Oh, dlaczego nie wspomniałeś wcześniej o jego istnieniu? Nie, nie mów, że nie było powodu. Fakt, że jest moim narzeczonym jest chyba wystarczająco ważny, co?- Rose w momencie odzyskała siły.
-Byłem pewien, że już znalazł sobie nowe... Nowe cele, zmienił plany, oh, znalazł nową narzeczoną! Cokolwiek! Nie widziałem go już tyle lat.
-To teraz wiesz, że nie znalazł -Rose zaczęła niespokojnie chodzić z kąta w kąt. - Ja nie wiem kim jestem, nie wiem już kto jest dobry, a kto działa przeciwko mnie.
-Rose...
-Oh nie przerywaj mi, ty też nie byłeś ze mną szczery. Teraz masz okazje, co? Powiesz mi w końcu po co cała ta szopka? Na co ci ktoś taki jak ja? Żeby sobie pogadać, pouczyć do niczego niepotrzebnych zaklęć, ha?
-Jeśli chodzi o twoje magiczne umiejętności, to już pojęłaś kilka lat nauk, a minęło zaledwie kilka tygodni...
-Świetnie, czuję się teraz tak dobrze!- Rose z nerwów nie miała już sił chodzić. Jedynym ujściem złości zdawało się być teraz jej natrętne spojrzenie na Lokiego.
-Wiesz, każdy chce od ciebie czegoś innego...
-Tyle to ja wiem!
-Dobrze, już dobrze Rose... Cóż, Avengersom raczej chodzi o poznanie twojej mocy, ale tylko po to, by ją unieszkodliwić. Wiesz, by nie miała szans komukolwiek zaszkodzić. Oczywiście jeśli w ogóle się w tobie obudzi. I ja też chcę poznać twoją moc, ale nie po to by ją opisać i odłożyć na półkę, unieszkodliwić czy nawet zniszczyć. Fascynuje mnie, to co masz w sobie. Sama w sobie okazałaś się... Oh. Chcę wiedzieć więcej, możemy razem stworzyć coś wspaniałego, potężnego. Jak twoi rodzice. Jak ich planeta... Porozmawiamy o tym dłużej, Rose, daj mi tylko szansę. Teraz jesteśmy tu i, wstyd mi przyznać, ale to najlepsze miejsce. Najbezpieczniejsze. Sam nie dałbym rady z Rafaelem, może gdybyś ty już miała pełne moce, ale teraz...
-Więc Rafael też chce mojej mocy... A ja muszę zaraz świadomie wybrać z kim chcę ją odkryć...
-Oh, Rafael chce twojej mocy bardziej niż ktokolwiek inny. Jemu niczego innego nie brakuje. Oprócz ciebie, twojej mocy, albo ciebie i twojej mocy...
-I zrobi wszystko, by ją dostać...
-Dostać, użyć... Wtedy byłby niepokonany.
-A wiesz cokolwiek o... zaręczynach? Moich i Rafaela?
-Cóż, rodziny czarodziejów mają dziwne... tradycje? Zaręczają dzieci. Co prawda nie są to zaręczyny tuż po narodzeniu dziecka, ale mają na celu połączenie dwóch czarodziejów o podobnym... poziomie mocy? Jakoś ładniej ubierają to w słowa, ale chodzi o to, by w przyszłości to oni byli następcami, jest to szczególnie ważne w takich rodzinach jak twoja i Rafaela. A że oprócz spełniania tego warunku ty i Rafael się... dogadywaliście... To sytuacja była jasna. Choć i tak by was prędzej czy później zeswatali.
Rose nie pamiętała jeszcze nic z dni ,,dogadywania się" z Rafaelem. Pamiętała już jednak bardzo dobrze swoich rodziców i rozmowy z nimi o zaręczynach. Rose musiała z przykrością przyznać, że historia zaczynała się składać.
W tym samym czasie do wieży Avengersów kierował się kolejny niezapowiedziany gość. Sami Avengersi zaalarmowani przed Tonyego również byli już w drodze.
~jeśli się podobało zostaw gwiazdkę :)~
CZYTASZ
Unwanted- Loki Laufeyson
Fanfiction[Poprawiam pierwsze rozdziały] Kawałek opowiadania.. Pewnie przeszła bym cały dom kilka razy i nie znalazła tego chorego bożka, ale znowu zdradziła go ta sama rzecz- niezakręcona woda. On nigdy nie nauczy się oszczędzać, a ja nigdy nie nauczę się a...