W wilczej jamie

100 17 2
                                    


Cztery dni. Dokładnie tyle wystarczy, by całkowicie zwariować. Cztery długie, samotne dni spędzone na poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Nikt mi nie pomógł. Jakby zapomnieli, dla kogo od początku się starali. Żadnych nowych wspomnień. Zero. Nigdy wcześniej nie byłam tak pewna swojej decyzji.

Muszę go odnaleźć. Muszę odnaleźć Lokiego.

Wszystko co dotychczas znalazłam było jedynie poszlakami. Były to sposoby na przywołanie bogów. Bardzo powierzchowne. Wszystko to mogło być wymyślone przez przypadkową osobę, trudniącą się tworzeniem historyjek.

-------

-Jaki mamy plan?- Natasha kolejny raz spytała o to samo. I za każdym razem otrzymywała inną odpowiedź.- Musimy się w końcu na coś zdecydować. Siedzimy tu cztery dni, a ona nawet nie chce do nas...

-Nie chce? To my zachowujemy się jakbyśmy jej nie chcieli.- Steve nie spojrzał na nikogo wypowiadając te słowa. Uparcie wpatrywał się w podłogę.- Równie dobrze sama może teraz szukać czegoś na własną rękę. Doprowadziliśmy ją do stanu, kiedy jest jej wszystko jedno. My to zrobiliśmy.- Wstał z kanapy.- To nie prawda o niej, jej drugie życie, czy sam Loki jej to zrobił. To my.- Wskazał na siebie.- Z Thorem na czele, który zniknął zostawiając nas bez żadnej pomocy.

-Jeżeli przez te cztery dni nie Thor znalazł Lokiego, to już go nie znajdzie.- Wtrącił Tony zaplatając ręce na piersi.- Może w końcu wróci, spróbuję się z nim potem skontaktować.

-Zanim wróci, musimy zająć się Rose. Ona nawet nie zna swojego wroga, a teraz może mieć ich znacznie więcej niż się spodziewamy... Takie wiadomości szybko rozchodzą się po wszystkich światach. Zwłaszcza, że do dziś jest nie jasne czy jej rodzice byli bohaterami, czy raczej... - Robert zawiesił głos.

-Zdrajcami, tak? To chcesz powiedzieć?- Tony spojrzał na swojego przedmówcę.- Oczywiście. Pomyślą raczej to drugie, bo jest to korzystniejsze. Jest to jakiś powód, żeby chociażby ją zabić. Nie zdobyć zaklęcie. Po prostu zabić. Czarodzieje nigdy nie byli uważani za dobrych. To słowo było zdrobnieniem, każdy zawsze miał w głowie wiedźma... Patrząc na czarodzieja, którego znamy my wszyscy... No cóż, trudno się im dziwić.- Tony nie próbował ukrywać co myśli. Był już znudzony wszystkim co działo się pod jego dachem.

-Jest jeszcze wielu takich jak on, ale ci właśnie będą chcieli zdobyć wszystkie zaklęcia. Wątpię, by byli chociaż w stanie ich użyć, ale w takim czy innym wypadku i tak Rose jest w niebezpieczeństwie. Nawet tu nie jest bezpieczna, skoro Loki bez problemu wszedł między nas.- Steve poszedł za myśleniem Tonyiego.

-Wiecie gdzie może teraz być?- Natasha wstała, jakby od razu miała iść po Rose.

Każdy spojrzał po sobie. Tak. Nikt nie miał pojęcia gdzie ona może być. Przeszukali całe piętro mieszalne. Żadnego śladu po Rose. Przeszukali nawet laboratoria, choć nie podejrzewali jej o przesiadywanie tam. Nikt nie pomyślał o bibliotece. Nikomu nawet nie przyszło by na myśl, czego może szukać. Wszyscy i każdy z osobna wiedział, jak bardzo ją zaniedbali. Osobę, która powinna być teraz w centrum uwagi pod stałą obserwacją.

Zapomnieli. Zapomnieli, jak mało ona wie o świecie, do którego dołączenia została zmuszona bez żadnego ostrzeżenia.

Po dwóch godzinach nieustannych poszukiwań, szukali w każdym pokoju po kolei. Takie coś nie mogło się nie udać. Jednak było już trochę za późno...

-Tony, czy to twoja biblioteka?- Robert spojrzał na właściciela wieży.- Widać, że często tu zaglądasz.

Natasha podeszła do najbardziej przegrzebanej części biblioteki.

Unwanted- Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz