Rozdział 2

3K 248 52
                                    

W sumie to nie wiedziałaś czy się śmiać czy płakać. Antychryst nie był demonem czystej krwi. Był synem Lucyfera i jakiejś demonicy, a Lucyfer z kolei był kiedyś Archaniołem. To oznaczało że jego syn, poprzez domieszkę krwi anielskiej, jest zdolniejszy i bardziej nieprzewidywalny od czystej krwi demonów. Z jednej strony to dobrze, znałaś go i wiedziałaś że ryzyko tego że złamie pakt lub oszuka Ciela jest minimalne, ale, na Światłość, co skłoniło Księcia Piekieł do opuszczenia wygód pałacu i zawierania paktów? Ostatni raz walczyliście po tej akcji z wieżą Babel, i wtedy wyraźnie podkreślał jak bardzo gardzi istotami ludzkimi. Ciekawe do go skłoniło do wchodzenia ze śmiertelnikami w tak bliskie kontakty. Tak czy inaczej, twój urlop zapowiadał się naprawdę interesująco. O ile żaden ze skrzydlatych nie dowie się o tym że skłoniłaś porządnego chrześcijanina na pakt z diabłem i obrażałaś Boga. Wtedy miałabyś przesrane jak stąd do Nieba. Cierpliwie czekałaś aż Ciel i Antychryst się dogadają. Najrozsądniej byłoby nie wchodzić demonowi w drogę póki nie dostanie on konkretnych poleceń, tak więc postanowiłaś przeczekać jakieś dwa miesiące u jednego z licznych przyjaciół których poznałaś podczas stróżowania Vincentowi.

~later~ 

- ...kiedy zobaczyłam że to Antychryst. - zakończyłaś opowieść. - Ty mnie w ogóle słuchasz?

- Z wiiielką uwagą. - zachichotał srebrnowłosy mężczyzna leżący w jednej z trumien. - Mówiłaś o tym jak łamiąc wszeeelkie zasady nie tylko nakłoniłaś dziecko na pakt z diiiiabłem, ale również ukazałaś mu się i wyjawłaaaś że nasz staruszek o nim zapomniał.

- Brzmiało lepiej w sposób w który ja to powiedziałam. - skorygowałaś wypowiedzieć grabarza i siedząc na wieku jakiejś trumny poczęstowałaś się kolejnym z psich ciasteczek. Undertaker z uśmiechem śledził twoje poczynania, a jego zielone oczy błyszczały spod grzywki.

- Gdy je robiłem, skończyła mi się mąka, wiesz? - zaśmiał się. - Na szczęście miiiałem pod ręką urnę jednej z klientek! - zaniósł się panicznym chichotem szaleńca, kopiąc w obicie trumny i śliniąc się. Na chwilę przestałaś przeżuwać ciastko i spojrzałaś na jego trzymaną w dłoni połówkę

- Czy to ty jesteś wariatem bo je upiekłeś, czy ja oszalałam, bo naprawdę mi smakują? - zapytałaś po chwili, wkładając do ust resztkę ciastka.

- Wszyscy jesteśmy wariatami, tylko każdy na swój sposób! - odpowiedział grabarz gdy udało mu się złapać oddech. Wyszedł z trumny i usiadł obok ciebie.

- Myślisz żeby powiedzieć ojcu o tym że wiem gdzie jest Sebastian?

- Kto?

- Takie imię nadał Ciel Antychrystowi. Sebastian Michaelis. Ciekawi mnie czy książę wie że to po psie. - dodałaś, razem z grabarzem zanosząc się śmiechem.

- Ach, Ciel... - westchnął shinigami. - Jest taki drobny i filigranowy. Jego granatowe włosy idealnie kontrastują z bladą skórą... - wstał i wyciągnął z zaplecza dziecięcą, lakierowaną na niebiesko trumnę z białym podbiciem. - Myślisz że ta będzie pasowała?

- Nie po to namówiłam dzieciaka na zawarcie paktu z demonem, żebyś mi teraz dla niego trumnę wybierał! - pogroziłaś przyjacielowi palcem. - Ale faktycznie, bardzo szykowna.

- Wiedziałem że ci się spodoba! Teraz jeszcze tylko znajdę model odpowiedni dla ciebie...

- A z jakiej to okazji? - spytałaś szczerze zdziwiona. Grabarz oparł się na trumience przeznaczonej dla Ciela i odgarniając grzywkę przyjrzał ci się badawczo.

- Masz zamiar wrócić do rezydencji Phantomhive, prawda? - zapytał, a ty skinęłaś głową. - Jak myślisz, ile córka Dowódcy Legionów i syn Lucyfera wytrzymają razem pod jednym dachem, nie zabijając się wzajemnie?

Kuroshitsuji: Tylko kamerdyner?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz