Rozdział 15

2K 167 45
                                    

- Przypomnij mi, jak w odzyskaniu duszy Ciela ma nam pomóc urządzenie pikniku półtora kilometra od rezydencji? - zapytałaś, wbijając wzrok w dno pustej filiżanki po herbacie.

- Przypomnij mi, po co nam zwłoki Aloisa? - odparował złośliwie Sebastian, wskazując dłonią na leżącą nieopodal zamkniętą trumnę, w której spoczywał Trancy.

- Po to, aby przerzucić jego duszę do ciała, i odzyskać jestestwo Ciela. A jeżeli się nie uda, to możemy go od razu pochować. - wyjaśniłaś uczynnie. Pogoda wyjątkowo dopisywała. Co prawda nadal było zimno, ale przynajmniej nie wiał wiatr, a niebo było bezchmurne. Splotłaś dłonie i złożyłaś na nich podbródek, wpatrując się w siedzącego naprzeciw ciebie kamerdynera. Ten z kolei siedział nieruchomo, wbijając pełen napięcia wzrok w otaczający pagórek las. 

- Ale się zmieniłeś. - powiedziałaś. Jakoś wcześniej nie zwracałaś uwagi na ogólne usposobienie Antychrysta, ale teraz z całą siłą uderzyła cię myśl wielkiej przemiany, którą przeszedł w ciągu ostatnich trzech tysięcy lat.

- Mogłabyś sprecyzować? - zapytał, przenosząc spojrzenie na ciebie.

- Z krnąbrnego, bezczelnego i rozpuszczonego nastoletniego demona, stałeś się przystojnym, kulturalnym i zaradnym mężczyzną. - wyjaśniłaś przekrzywiając głowę.

- Ja zwyczajnie dorosłem, Laila. - uśmiechnął się delikatnie. - Wszyscy z czasem dorastamy.

- Ale ty dorosłeś w zły sposób. Kiedyś łatwiej było mi cię nienawidzić.

- A teraz?

- Teraz nienawidzę cię za to że cię lubię.

- Obawiam się, że nie rozumiem.

- Nie martw się, ja też nie do końca wiem o co mi chodzi. - wzruszyłaś ramionami. - Powiesz mi na co czekamy?

- Na konfrontację której wolałbym uniknąć. - westchnął. - Uznałem że potrzebny jest nam ktoś, kto bez szemrania wykona wszystkie moje polecenia, nie bacząc na narażenie życia. W skrócie, potrzebujemy pewnej czerwonowłosej odmiany śmierci.

- I co zrobisz żeby cię słuchał? - zaśmiałaś się.

- Jeszcze nie jestem pewny.

- A nie moglibyśmy wziąć Tanatosa? On jest pierwszym i oryginalnym usposobieniem śmierci. Może udałoby mi się namówić go...ej, właśnie coś mnie naszło. Bogami Śmierci stają się samobójcy, prawda? - zapytałaś, a demon pokiwał głową. - Tanatos jest pierwszą, jedyną, oryginalną śmiercią, reszta to poplecznicy wykonujący jego zlecenia. Z tego by wynikało że Śmierć jest pierwszym samobójcą. Więc...

- ...Tanatos jest Adamem. - dokończył ze zdumieniem Sebastian. - Ta teoria ma sens. Tyle tylko że Adam był niskim, drobnym blondynem, a Tantos, z tego co słyszałem, jest wysoki, smukły i ma czarne włosy. A raczej wątpię aby utrzymywał swoją powierzchowność za pomocą magii.

- Wiesz co może z tobą zrobić zmiana profesji? Mój tata na ten przykład z początku miał być chórzystą, a nie archaniołem, wiesz? Wyglądał jak aniołki z książek dla dzieci. Taki drobny, złote loczki, niebieskie oczy. No ale potem dostał Ogień Pana. Od tego momentu ma czerwono-pomarańczowe włosy, pomarańczowe tęczówki i budowę kulturysty. Więc czemu Adam miałby się nie zmienić?

- Skoro tak wyglądała sytuacja twojego ojca, to naprawdę możliwe. Myślisz że dałabyś radę wypytać o to Tantosa?

- Możliwe. Z nim nigdy nic nie wiadomo. I nie można zbyt długo przebywać w jego towarzystwie.

- Dlaczego?

- Ponieważ im dłużej z nim rozmawiasz, tym bardziej martwy się stajesz. - powiedziałaś z wręcz niespotykaną u ciebie powagą. Historia twojej znajomości ze śmiercią była długa i zawiła. Z początku całym sercem go nienawidziłaś, ale z czasem zaakceptowałaś jego obecność we wszechświecie, stając się dla niego tym samym jedyną żywą istotą z którą mógł rozmawiać. Jednak nawet ty do końca rozumiałaś Tantosa ani jego zamiarów, w dodatku on, w przeciwieństwie do swoich popleczników naprawdę niósł ze sobą realną groźbę zgonu. Jego towarzystwo niemal wysysało z ciebie siły życiowe, a i świadomość tego, że nawet najlżejszym zabijał wszystko co żywe, wcale nie pomagała. Sebastian tymczasem chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu odgłos łamanych gałęzi, i niedający się pomylić z niczym innym okrzyk; ,,Seeeeebas-chaaaaaan!". Ułamek sekundy później na kamerdynera wpadła burza czerwonych włosów, niemal zrzucając go z krzesła. Dopiero po chwili zza kotary nieokrzesanych kudłów wyłoniła się zaróżowiona twarz Grella.

Kuroshitsuji: Tylko kamerdyner?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz