Rozdział 17

1.8K 177 33
                                    

Lucyfer ze szczerym i nieco idiotycznym uśmiechem na przystojnej twarzy ciągle stał na półce skalnej. Po paru chwilach skrzyżował ręce na piersi, sprawiając wrażenie niesamowicie zadowolonego z siebie. 

- No. Zadanie wykonane. - stwierdził dumnie unosząc podbródek. - Więc chyba będę już się zbierał . Żeby dostać się tutaj tak szybko musiałem złamać kilka granic międzywymiarowych, ale mam nadzieję że nic poważnego się z nimi nie stało...

Nawet po części nie słuchałaś wywodu Niosącego Światło. Zresztą tak samo jak Sebastian i Claude. Po prostu gapiliście się w ciszy na ex anioła z niesamowitym zdumieniem. Raz nawet udało ci się podchwycić wzrok Antychrysta, ale ten tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową. Intensywnie wpatrywałaś się we władcę piekieł, niemal przekonana że macie jakąś zbiorową halucynację. W końcu Lucyfer zniknął, szukało go kilkanaście światów, wszyscy bali się planu zagłady Upadłego albo Ciemności przed którą uciekał, a ten jak gdyby nigdy nic nagle się pojawia i gada bez sensu o międzywymiarze. Przetarłaś oczy i kilkukrotnie zamrugałaś, aby upewnić się że nie śpisz. Nagle zaczęło ci się wydawać że kontur postaci Księcia Ciemności delikatnie się rozmazuje. Po chwili zrozumiałaś. Nic ci się nie wydawało. On naprawdę rozpływał się w powietrzu. Gdy to sobie uświadomiłaś, momentalnie oprzytomniałaś.

- Ej! - krzyknęłaś zeskakując na skarpę. Lądując znowu przewróciłaś Uzjela, który dopiero co wstał na nogi. Nie zważając na to, podbiegłaś do Lucka, i mocno złapałaś go za marynarkę. Spojrzał na ciebie zdumiony, ale po chwili uśmiech powrócił na jego usta.

- Mój najulubieńszy aniołku, co cię sprowadza w takie towarzystwo? - zapytał. Z ulgą zobaczyłaś że przestał znikać.

- Mam lepsze pytanie. - warknęłaś, przezornie nie puszczając czarnego materiału. - Dlaczego uciekłeś z Piekieł, Lucyfer?!

- A, o to ci chodzi. No więc postanowiłem wreszcie zrobić sobie wakacje. Wiesz, nieco wypocząć bez tych udręczonych dusz i twojego ojca non stop wyzywającego mnie na pojedynki.

Jęknęłaś i ukryłaś twarz w dłoniach. Całe Niebo żyło w strachu. Wiele aniołów ryzykowało życiem pilnując demonów i próbując odnaleźć Upadłego w Strefach. Arystokracja piekielna żyła zawierając kontrakty jak pospólstwo. Cały porządek wszechświata stanął na głowie. A dlaczego? Bo słynny pan wszystkiego co złe postanowił wybrać się na wakacje! Z całych sił próbowałaś się uspokoić, powtarzając sobie w myślach, że uderzenie dawnego Archanioła nie wyrządzi mu żadnej krzywdy. Aż nie mogłaś nadziwić się jego głupocie i lekkomyślności.

- A wy? - Niosący Światło, widząc twoje drobne załamanie nerwowe zwrócił się do swoich synów. - Co porabialiście w tym czasie?

- Co porabialiśmy?! - wrzasnął Sebastian, rzucając na ziemię trzymanym w dłoni uchwytem miecza. Claude cofnął się o krok. Oczy Antychrysta zapłonęły czerwienią, a z całej jego postawy biła trudna do opisania wściekłość.

- Pojawiasz się dosłownie znikąd, rujnując moje szanse na zwycięstwo, i od tak pytasz jak nam się żyje?! Zostawiłeś nas w Piekle, nie informując nikogo o swoich planach, a teraz masz czelność tak po prostu stać tutaj tak jakby nic si nie stało? - zaczął krzyczeć, gestykulując przy tym co najmniej tak jakby dostał ataku padaczki. Po chwili rzucił w stronę swojego ojca taką wiązankę przekleństw i wyzwisk, że Lucy wręcz zagwizdał z podziwu. Władca Piekła cierpliwie czekał aż jego syn zakończy swoją pełną obelg tyradę.

- Z twojej wypowiedzi wywnioskowałem niewiele. - przerwał w końcu Michaelisowi, wykorzystując moment kiedy ten nabierał powietrza, aby kontynuować wywód na temat skandalicznego zachowania Lucyfera. - Ale chyba wśród tego całego wyklinania zrozumiałem że obaj zawarliście kontrakty z ludźmi, tak? 

Kuroshitsuji: Tylko kamerdyner?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz