Rozdział 12

2.2K 179 39
                                    

- Jesteś strasznie mało kreatywny. Zrozumiałabym gorgonę, hydrę albo lwa nemejskiego, ale chcesz mnie uśmiercić koniem? - zapytałaś Uzjela, wkładając stopę w strzemiono i wskakując na grzbiet rumaka. Zwierzę zarżało i poruszyło niespokojnie głową, ale miałaś pełną świadomość tego, że póki demon trzyma konia z uzdę, jesteś bezpieczna. 

- Nie jesteś szczególnie utalentowana... 

- Odszczekaj to. - przerwałaś mu natychmiast.

- ...więc myślę że koń w zupełności wystarczy. - dokończył. - A odnośnie gorgon...życzę ci udanego polowania. - mówiąc to demon uśmiechnął się z wyższością i puścił uzdę. Przez ułamek sekundy miałaś nadzieję że się myliłaś odnośnie pochodzenia wierzchowca. Niestety twoje wątpliwości szybko się rozwiały, wraz z tym jak koń, mając za nic wszelkie zasady dobrego wychowania, wspiął się na tylne nogi. Zdążyłaś tylko opleść lejce ciaśniej wokół dłoni, zanim zwierzę opadło na kopyta, i wydając serię rżenia i pisków zaczęło z nieprawdopodobną prędkością obracać się wokół własnej osi, a zaraz potem wierzgać i stając dęba, aby za wszelką cenę zrzucić cię z grzbietu. Jak najmocniej pochyliłaś się do przodu, i wbiłaś ostrogi w boki konia. Niestety to tylko bardziej go rozjuszyło, czego domyśliłaś się kiedy podbiegł do stajni i uderzył bokiem w zabudowę. Wykruszył tym co najmniej dwadzieścia cegieł, na szczęście nie czyniąc ci przy tym większej krzywdy. Rumak powtórzył kilkukrotnie próbę zmiażdżenia twojej nogi, zanim zrozumiał że w ten sposób cię nie zrani. Powrócił więc do szaleńczych wykopów. Kątem oka zauważyłaś że kilkoro twoich towarzyszy zeszło z koni i próbowało się do ciebie zbliżyć, wykrzykując jakieś komendy. Alois niemal skamieniał ze strachu, a dłonie drżały mu tak, że nie był w stanie puścić uzdy swojej klaczy.

- Ogarnę to! - wykrzyczałaś, widząc że Edward podszedł nieco za blisko, ryzykując utratę życia pod kopytami rozszalałego konia. Chłopak na szczęście usłuchał, i cofnął się zanim koń na niego zaszarżował. Przez myśl ci nawet nie przeszło, aby zeskoczyć siwego grzbietu. To oznaczałoby utratę honoru i porażkę. A ty obecnie reprezentowałaś Niebo na oczach kilku demonów. Jaki obraz sił niebieskich byś dała uciekając? Tymczasem rumak zatrzymał się na ułamek sekundy, podkurczając zadnie nogi i szykując się do skoku który prawdopodobnie położyłby kres temu dzikiemu rodeo. Szczęśliwie akurat w tym krótkim momencie twój wzrok spoczął na Sebastianie. Demon natychmiast podłapał twoje spojrzenie i zasalutował, przykładając dwa palce do skroni, bezgłośnie poruszając ustami.  Zrozumiałaś to natychmiast. Ten gest stosowano w piekle tylko i wyłącznie na defiladach. Koń który usiłował cię zabić, nie był rumakiem bojowym, tylko defiladowym. Oznaczało to że nie był przyzwyczajony do konkretnego jeźdźca, a jedynie do komend. Komend, które na szczęście znałaś.

- Terhenti! - krzyknęłaś, zanim ogier skoczył, jednocześnie desperacko ciągnąc lejce. Zwierzę wspięło się na zadnie nogi, ale zaraz potem ciężko opadło na ziemię i stanęło tak spokojnie, jakby dopiero co obudziło się z odżywczej drzemki. Jedynym dowodem na mające miejsce przed chwilą szaleństwa był nierównomierny oddech konia. Zmęczona zmaganiami zwiesiłaś głowę i zobaczyłaś wypalone na karku imię wierzchowca. 

- Aster! - powiedziałaś stanowczo, na co ogier kompletnie skamieniał. - Perlahan lata ke hadapan. - dodałaś komendę, błagając o to aby pamięć cię nie myliła. Na szczęście zgodnie z twoimi oczekiwaniami Aster zaczął powolutku iść przed siebie. - Terhenti. - ponownie zatrzymałaś siwego rumaka. Uśmiechnęłaś się z wyższością, patrząc na Uzjela, po czym pokiwałaś nieco oddalonym arystokratom.

- Wszystko w porządku! To była tylko drobna sprzeczka! - krzyknęłaś.

- Nic ci się nie stało? - odkrzyknął drżącym głosem Alois, z trudem łapiąc oddech.

Kuroshitsuji: Tylko kamerdyner?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz