Strach

234 20 3
                                    


Powrót do szkoły był jeszcze mniej przyjemny niż przypuszczałem. Dyrektor od razu wezwał mnie do siebie.

- Słyszałem, Clay, że opuściłeś dzisiaj trzy pierwsze lekcje - powiedział łagodnie, choć jego wzrok wyglądał surowiej niż wskazywał na to ton jego głosu. - A ostatnio złapano cię na bójce z Justinem Foley'em przed szkołą. Masz coś na swoje usprawiedliwienie?

Nie odpowiedziałem. Wpatrywałem się w swoje dłonie bez słowa. W obecnej sytuacji wszystko poniżej poziomu wzroku dyrektora wydawało mi się interesujące.

- Clay... - westchnął dyrektor, opierając się o biurko. - Może powinieneś odwiedzić pana Portera po zajęciach? 

- Nie trzeba - mruknąłem, jakbym obudził się ze snu. Chwyciłem w dłoń plecak, chcąc jak najszybciej wyjść z gabinetu, ale wzrok dyrektora był naglący. Najwyraźniej jego propozycja oznaczała nakaz. - Poradzę sobie. Nie czuję się ostatnio najlepiej...

- Któryś z uczniów widział cię, jak odjeżdżałeś w porze zajęć z Tonym Padillą - rzekł dyrektor. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Kto mnie sypnął? Pewnie ktoś z taśm, to było pewne. Są źli, że Hannah nie chce się zobaczyć z żadnym z nich i może swoją złość odreagowują na mnie. 

- Ma to związek ze sprawą Hanny Baker? - spytał mnie, gdy nie odpowiedziałem na ten zarzut. Dosłownie słyszałem jak bije mi serce na dźwięk nazwiska Hanny.

- Skąd, panie dyrektorze - powiedziałem spokojnie, patrząc mu w oczy. Może nie potrafiłem oszukać mamy, ale dyrektor to już inna sprawa. - Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy - przyrzekłem, jak na cichego ucznia przystało.

Dyrektor wpatrywał się we mnie jeszcze przez chwilę badawczym wzrokiem, po czym pozwolił mi wrócić na zajęcia.


Po lekcjach poszedłem do Moneta zamówić kawę, aby zebrać myśli. Nie wiem, dlaczego powędrowałem tam drugi raz tego samego dnia. Może przyciągnęły mnie wspomnienia Hanny, a może zastanowiło mnie zachowanie Skye. Ku mojemu zawiedzeniu, dziewczyna chyba skończyła swoją zmianę, bo zastępowała ją inna kelnerka. Sam nie wiem, co chciałem jej powiedzieć. Może spytać ją, co właściwie do mnie ma?

Wziąłem śmietankowe cappucino na wynos i ruszyłem prosto przed siebie do parku, w którym odsłuchałem spora część taśm Hanny. O tej porze nie było tu wielu ludzi. usiadłem na ławce i odetchnąłem świeżym powietrzem, zastanawiając się, co mogę zrobić, by pomóc dziewczynie. potrzebowała pomocy specjalisty, to jasne. Ale skąd mogłem zdobyć namiary na kogoś dobrego? To małe miasto, raczej nie mieszka tu zbyt wielu psychiatrów, a nie wiem czy rodzice Hanny byliby w stanie pokryć koszty leczenia w innym mieście. Z drugiej strony czy było jakieś inne wyjście? 

Hannie trzeba było pomóc.

Wyrzuciłem pusty już kubek po kawie do śmieci i w tym momencie usłyszałem szybkie kroki z mojej prawej. Dwójka chłopaków ubranych w bejsbolówki zbliżała się do mnie szybkim krokiem. Ich sylwetki malowały się w świetle zachodzącego słońca. Bez problemu rozpoznałem Bryce'a i Justina. 

Zdążyłem tylko wstać z ławki, bo oboje stanęli naprzeciw mnie. Raczej nie wyglądali, jakby przyszli tu na spacer. Domyśliłem się, że raczej przyszli tu za mną.

- Clay, mówiłem ci, że lepiej będzie, jeśli pozostawisz w spokoju naszą słodką tajemnicę, ale mnie nie posłuchałeś - rzucił Justin, wpatrując się we mnie ze zmarszczonymi brwiami. Jego jasne oczy przez moment pociemniały, może pod wpływem cieni rzucanych przez drzewa.

- Nikomu nic nie powiedziałem - odparłem, starając się zrozumieć, co ma do mnie Justin. Przecież nie zrobiłem nic, czym mógłbym go wkurzyć.

13 REASONS TO STAYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz