I

1.3K 79 6
                                    

Aurelie - moja sekretarka stała przede mną i robiła wszystko, żeby tylko zwrócić moją uwagę, lecz jej próby nie zdawały się na nic. Siedziałem tylko z podbródkiem opartym na dłoniach i wpatrywałem się tępo przed siebie, pomimo jej dziwnych wygibasów tuż przed moimi oczami.
Co prawda, to jej zawdzięczałem to, że ta firma jakkolwiek funkcjonuje, bo sam nie dałbym sobie rady z tym całym obciążeniem,  które spada codzień na młodego szefa. Niecały rok temu przejąłem firmę po ojcu, który zmarł w nieszczęśliwym wypadku podczas jazdy samochodem. Byłem z nim bardzo związany i trudno było mi się pozbierać po jego śmierci. Szczerze mówiąc to dalej nie czuję się w stu procentach dobrze. Pracowałem u niego już wcześniej i zawsze powtarzał, że kiedy on umrze, ja będę świetnym szefem. Nie przewidział jednak, że umrze tak wcześnie, a ja na tym stanowisku na jakim się wtedy znajdowałem miałem bardzo małe doświadczenie i było mi trudno wyjść na prostą w sprawach firmowych, jak i rodzinnych. Teraz jednak radzimy sobie coraz lepiej i staram się robić wszystko, żeby on był ze mnie dumny. Dalej wierzę, że gdzieś tam daleko on jest, widzi wszystkie moje starania i to docenia.

Wróciłem na ziemię i spojrzałem na kobietę, która stała teraz przede mną bez ruchu i miała twarz czerwoną ze złości. Wstałem z ciężkim westchnienem, podszedłem do niej i położyłem jej dłoń na ramieniu.

- Naprawdę doceniam wszystko co dla mnie robisz - spojrzałem jej głęboko w oczy - Czasem po prostu nie mam na to wszystko siły i mam serdecznie wszystkiego dość

Aurelie dalej stała w ciszy, po czym skierowała swój wzrok na mnie i bez problemu wyczytałem w jej oczach troskę. Była niesamowitą kobietą i momentami zastępowała mi matkę, z którą teraz prawie wcale nie utrzymuję kontaktu.

- Thomas, wiem co masz na myśli - westchnęła, a złość zniknęła jej z twarzy - Ale jesteś do czegoś zobowiązany, jako szef. Przejrzyj to i możesz wracać do domu - usmiechnęła się czule, po czym wyszła z mojego biura

Opadłem ciężko na krzesło i wypuściłem powietrze z ust. Bez słowa zacząłem przeglądać i podpisywać niektóre papiery. Stwierdziłem, że ociąganie się będzie bez sensu, a im szybciej to skończę, tym szybciej będę w domu.

|

Zmęczony jak nigdy opuściłem budynek, w którym znajdowała się firma i skierowałem się do samochodu, który zostawiłem dzisiaj wyjątkowo daleko od wejścia, a spacer to ostatnia rzecz, o jakiej teraz marzyłem. Kiedy wreszcie znalazłem swoje porsche, wsiadłem do niego i ruszyłem do domu. Mając własną firmę i całkiem niezłe dochody, mogłem sobie pozwolić na drogi samochód, czy - nie ukrywajmy - dość ekskluzywny dom, na obrzeżach Los Angeles.

Na miejsce dojechałem jakieś dwadzieścia pięć minut później i zostawiwszy samochód przed domem, wszedłem do środka. Zostawiłem płaszcz na wieszaku w holu i buty przy wycieraczce.
Mieszkam sam, co z jednej strony było zaletą: nie musiałem słuchać codziennego narzekania mojego partnera, ponieważ tak - jestem gejem. Utrzymanie kosztowało mnie o połowę mniej, jakbym mieszkał z drugą osobą i mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Są też jednak wady: mam w życiu takie chwile, kiedy cholernie brakuje mi jakiejś osoby, do której mógłbym się przytulić, albo się komuś wygadać.
Aurelie jest jedyną osobą, z którą zdarzy mi się szczera rozmowa i kobieta stara mi się pomóc, ale jednak to nie jest dokładnie to, o co mi chodzi.

Poszedłem do sypialni i zmieniłem koszulę i garnitur na zwykły T-shirt i dresy. Następnie skierowałem się do kuchni i kiedy zrobiłem sobie kawę, usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor, aby się choć trochę zrelaksować. Wziąłem do ręki telefon z zamiarem wyciszenia go, żeby już dzisiaj zapomnieć o pracy, ale akurat jak go podniosłem, na ekranie pojawił się numer mojej niezawodnej sekretarki. Przewróciłem oczami i niechętnie odebrałem.

- Bardzo mi przykro, ale skończyłem na dzisiaj wszystkie sprawy związane z firmą - starałem się brzmieć jak najpoważniej

- Mi również jest przykro - odparła - Lecz mamy kandydata, którego tak zawzięcie Pan szukał

- Z jednej strony się cieszę, a z drugiej mój mózg krzyczy dajcie mi już spokój - westchnąłem - Wyślij mi jej cv na maila

- To mężczyzna

- No to jego cv, co za różnica - znowu westchnąłem

- Zaraz to zrobię, a teraz do zobaczenia jutro

- Do zobaczenia - burknąłem i się rozłączyłem

|

- Sprawdziłeś to cv? - Aurelie zaatakowała mnie niemal od razu, kiedy usiadłem na swoim fotelu

W odpowiedzi spojrzałem na nią smutnym wzrokiem i juz znała odpowiedz - nie chciało mi się.

- To sprawdź teraz, bo muszę Cię jak najszybciej umówić na spotkanie z nim - powiedziała i wyszła z mojego biura, trzaskając drzwiami

Tak jak kazała mi kobieta, otworzyłem skrzynkę i pierwszy mail, jaki mi się wyświetlił to wiadomość od Aurelie, więc czując wielką ulgę, że od tamtego czasu nikt do mnie nie pisał w sprawach firmowych, otworzyłem maila i zabrałem się za czytanie.
Kamdydatem był niejaki Dylan O'Brien, był w moim wieku i miał doświadczenie. Miał wpisaną znajomość wielu języków i wiele innych rzeczy, które przydałyby się przy prowadzeniu firmy. Zauważyłem kilka drobnych wad, ale przymknąłem na nie oko tłumacząc sobie, że przynajmniej ich nie ukrywał i jest szczery. Niestety nigdzie nie widziałem jego zdjęcia, ale prawie nie zwracając uwagi na ten szczegół, wybrałem numer do sekretarki, która co prawda miała biuro tuż obok, ale to możemy pominąć, zadzwoniłem do niej, aby umówiła mnie z nim na spotkanie.

Dzisiejszy dzień w pracy był wyjątkowo... leniwy? Nie wiem czy można tak nazwać jakikolwiek dzień w mojej firmie, ale po wczorajszym dniu, dzisiejszy był bardzo luźny.

|

Z reguły jestem bardzo zamkniętym w sobie człowiekiem i nawiązywanie nowych znajomości przychodzi mi z trudem, chociaż nie mówię, że jest to niemożliwe. Nawet moja matka się poddała. Chociaż na świecie spotkałem na razie dwóch ludzi, którzy podołali wszystkim przeszkodom na drodze do mojego wnętrza i tym sposobem z Aurelie jestem na ty, a Minho jest moim dobrym przyjacielem, z którym zdarza mi się wychodzić na piwo.

W związku z tym, umówiłem się z przyjacielem na piwo, wcześniej obiecując sobie, że skończy się na jednej butelce.

anywhere | dylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz