V

634 69 5
                                    

Otworzyłem drzwi do budynku i przekroczyłem próg mieszkania. Rozebrałem się i poszedłem do kuchni, aby przygotować sobie kawę, po czym usiadłem na kanapie i jak zwykle - włączyłem telewizję.

|

Następnego dnia obudziłem się równie późno jak w sobotę.
Weekend chciałem wykorzystać na coś innego niż spotkania i telefony od pracowników, więc po dłuższym czasie leżenia i odpoczywania, stwierdziłem, że zadzwonię do Minho z prośbą o spotkanie.

- Co jest? - usłyszałem w słuchawce głos przyjaciela

- Masz czas się spotkać?

- Teraz? - już wiedziałem, że się zgodził

- Za jakąś godzinę - podrapałem się po głowie
- Czyli siedemnasta? - dalej dopytywał

- Tak- potwierdziłem - Tam gdzie zawsze - dodałem, po czym nie czekając na odpowiedź Minho, rozłączyłem się, i tak wiedziałem, że się zgodził.

Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę sypialni z zamiarem przebrania się w jakieś wygodniejsze ubrania niż koszula, w której ciągle chodzę.
Wyjąłem bluzę z kapturem i pierwsze jeansy, które wpadły mi w ręce, po czym zgarnąłem z komody wszystkie potrzebne rzeczy i wyszedłem z mieszkania.

Na miejsce dojechałem około czterdziestu minut później, dlatego wyszedłem tak wcześnie - wiedziałem, że będą korki. Skierowałem się do baru, w którym zawsze spotykam się z Minho i wszedłem do lokalu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i w tłumie pijanych osób zauważyłem Azjatę, który z wielkim bananem na twarzy, machał w moją stronę. Podszedłem do niego i się przywitałem, po czym usiedliśmy przy jednym z niewielu wolnych stolików. Złożyliśmy zamówienia, po czym zaczęliśmy rozmawiać.

- To dlaczego chciałeś się spotkać? - uniósł brwi - Znalazłeś kogoś? - uśmiechnął się lekko

- Po prostu - starałem się przekrzyczeć muzykę, którą personel baru puścił z głośnika, który wisiał tuż nad moją głową

- I tak Ci nie uwierzę - roześmiał się Minho - Może nowy samochód? - dopytywał dalej

- Co ty - prychnąłem - Nie potrzebuję nowego. Powiedz lepiej co u ciebie? - dodałem

- W porządku - odparł - W pracy jest nieźle, a nawet wyjątkowo dobrze. Z Brendą też okej, tylko przyjeżdża do nas jej matka - przewrócił oczami, na co ja się roześmiałem - Przecież wiesz jak ja jej nienawidzę! - krzyknął chłopak, ale i tak niewiele usłyszałem przez 'despacito' tuż nad moim uchem

- Spokojnie - dalej się śmiałem - Zawsze możesz do mnie wpaść na noc, mieszkam sam

Po chwili kelner przyniósł nasze piwo i przystawkę, którą zamówiliśmy i zabraliśmy się za jedzenie.
Jedliśmy w ciszy, tylko co jakiś czas patrząc na siebie, ponieważ przekrzykiwanie muzyki, z pełnymi ustami, naprawdę nie miało sensu.
Rozglądałem się po lokalu, który wyglądem trochę przypominał klub nocny - mimo tego, że nim nie jest.
Światła są przygaszone i większość z nich rzuca czerwoną poświatę. Prawie wszystkie stoliki są zajęte, a na 'parkiecie', jeśli tak można nazwać niezagospodarowany kawałek podłogi, tańczy bardzo wiele osób. Po jakimś czasie badania wzrokiem pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy, zauważyłem... Dylana. Dokładnie tak, O'Brien siedział przy barze i śmiał się chyba najgłośniej ze wszystkich obecnych tu gości. Naokoło niego chodziło kilku ludzi - najprawdopodobniej jego przyjaciół i rozmawiali. Mężczyzna ewidentnie był pijany i wyglądał jakby spędził tu cały dzień.

- Thomas! - usłyszałem głos Minho, który wyrwał mnie z wpatrywania się w brązowookiego - Zakochałes się?

Tak

- Nie - uśmiechnąłem się lekko, dalej zerkając dyskretnie w stronę Dylana - Co mówiłeś?

- Pytałem czy masz pożyczyć stówę

- Jasne - odparłem, to chyba pierwszy raz, kiedy chłopak pożycza ode mnie pieniądze, więc jako dobry przyjaciel, zgodziłem się - Teraz?

- Jeśli to nie problem - podrapał się po karku i spojrzał na mnie spod uniesionych brwi

- Żaden - sięgnąłem do kieszeni płaszcza po portfel i wyjąłem z niego pieniądze, które podałem przyjacielowi, który podziękował

Minho wrócił do jedzenia, a ja dalej patrzyłem się w stronę Dylana, grzebiąc widelcem w talerzu.
Teraz mężczyzna wstał i chwiejnym krokiem ruszył w moją stronę. Kiedy tylko zauważyłem, że obrał mnie za swój cel, poczułem przyspieszone bicie serca i pot na dłoniach. Dylan szedł przed siebie, wpatrzony we mnie jak w obrazek, kompletnie nie zwracając uwagi na ludzi, którzy stali mu na drodze.

- Dzień dobry, szefie - jego głos brzmiał normalnie, mimo tego, że był schlany i doskonale czułem zapach, jeśli nie smród nadmiernej ilości alkoholu z jego ust. Zerknąłem w stronę Minho, który patrzył pytająco to na mnie, to na O'Briena. Wstałem i poprowadziłem bruneta za sobą.

- Co tu robisz? - zmierzyłem go wzrokiem i zatrzymałem się na jego nietrzeźwej twarzy i rozczochranych włosach, które wyglądały uroczo. To niesamowite, że potrafię dostrzec urok w pijaku.

- Stoje - zachwiał się lekko i podparł się ręką o ścianę

- Idź do domu, jesteś kompletnie pijany - próbowałem przemówić mu do rozsądku, mimo tego, że wiedziałem, że nie ma takich szans

- W-Winston mi pomoże - znowu się zachwiał, ale tym razem to ja go złapałem w pasie i ustawiłem go do pionu. W pewnym momencie naszła mnie myśl, żeby go pocałować, ale tak szybko jak ta myśl się pojawiła, tak szybko zniknęła

- Odwiozę Cię - zaproponowałem, zanim jeszcze zdążyłem się zastanowić nad swoimi słowami - Winston tez nie jest trzeźwy - spojrzałem w stronę chłopaka, którego Dylan nazwał Winstonem

- Ale... - zaczął, ale ja pociągnąłem go za rękę i zapominając o Minho, wyszedłem tylnym wyjściem z lokalu. Dylan ruszył za mną, dalej coś bełkocąc pod nosem i potykając się o krawężniki.

Wcześniej wziąłem płaszcz, więc nie musiałem się teraz cofać do stolika, przy którym pewnie ciągle czekał na mnie Minho.

-

Nie mam pomysłu na okładkę i jeśli ktoś chciałby mi pomóc w zrobieniu jej, to jestem chętna ❤ x

anywhere | dylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz