III

759 79 20
                                    

Moje życie jest strasznie nudne, a każdy dzień to taka rutyna, że aż chce mi się rzygać. Słyszę budzik. Włączam drzemkę. Następną drzemkę. I jeszcze jedną. Potem wstaję i tak dalej, bylyeby się tylko nie spóźnić.
Tak samo było i tym razem. Kiedy skończyłem walkę z budzikiem, przetarłem zaspane oczy i wstałem z łóżka, które zaskrzypiało pod moim ciężarem.
Spojrzałem na zegarek i miałem dzisiaj wyjątkowo dużo czasu przed wyjściem do pracy, więc zrobiłem sobie kawę i usiadłem przy stole wpatrując się w interaktywny kominek, którego zapomniałem wczoraj wyłączyć mimo tego, że w LA prawie zawsze jest ciepło.
Kiedy opróżniłem kubek i wsadzilem go do zlewu, poszedłem do sypialni i wybrałem jeden z wielu garniturów.

|

- Pan O'Brien zjawi się dzisiaj, za jakieś trzy godziny - jak zwykle Aurelie podbiegła do mnie jak tylko wyszedłem z windy - Poza tym na biurku zostawiłam Ci jakąś umowę, musisz ją sprawdzić. I chyba nasza firma cateringowa ma jakieś problemy, więc trzeba będzie znaleźć nową - westchnęła

- Mam się zająć O'Brienem? - zapytałem, kompletnie zapominając o wszystkich rzeczach, o których wspomniała Aurelie i zatrzymałem się na Dylanie

- Mogę ja, ty masz dużo pracy

- Chcę aby nowi pracownicy od samego początku mieli dobry kontakt z szefem i przekonali się, że nie taki diabeł straszny - uśmiechnąłem się do kobiety, która tylko przewróciła oczami i weszła do swojego biura

Chwilę później jednak stwierdziłem, że nie wiem czy dam radę przetrwać następną rozmowę z potencjalnym nowym pracownikiem i zastanawiałem się czy nie poprosić sekretarki o zajęcie się nim.
W końcu jednak zostałem przy pierwotnej wersji i tak jak wcześniej zapewniłem, oprowadzę O'Briena.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu, który od razu odebrałem.

- Umowa i firma cateringowa! - usłyszałem w słuchawce głos Aurelie, po czym nie czekając na moją odpowiedź, rozłączyła się

Skąd ta kobieta wie, że ja tego nie robię - pomyślałem, po czym rozejrzałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kamer, ale niczego takiego nie zauważyłem. Wzruszyłem ramionami, po czym omiotłem wzrokiem biurko i rzeczywiście znalazłem tam kartkę papieru z umową.

|

O'Brien zaraz tu będzie, a ty wyglądasz jak gówno - powatarzałem sobie to samo już któryś raz i przeglądałem się w niewielkim lusterku, które wisi na jednej z szaf w moim biurze.
Rozczochrałem sobie włosy, żeby nie wyglądać na bardzo sztywnego, po czym znowu je ułożyłem, bo pomyślałem, że wtedy mężczyzna weźmie mnie za zbyt nieogarniętego. Złapałem się za głowę, po czym stanęło na tym, że lekko rczochrałem te cholerne włosy. Boże, co ja robię.
Przygładziłem lekko białą, nową koszulę i poprawiłem błękitny krawat.
Nagle usłyszałem w automatycznej sekretarce, że Pan Dylan zaraz będzie na miejscu, więc ostatni raz zerkając przelotnie w lustro, otworzyłem drzwi, w których już stał czekoladowooki.

- Dzień dobry - starałem się brzmieć poważnie, co w moim odczuciu mi wyszło

- Dzień dobry - uśmiechnął się i poczułem jak nogi się pode mną uginają. To chyba nie był dobry pomysł, że sam chciałem się nim zająć
- Um... To może pokażę Panu biuro,w którym będzie Pan pracował i omówimy wszystkie ważne szczegóły - spojrzałem niepewnie na mężczyznę, który lekkim skinieniem głowy przyjal moją propozycję

Zaprowadziłem go biura, które znajdowało się tuż obok mojego. Tylko ściana nas oddzielała i wskazałem gdzie wszystko jest. Wyjaśniłem mężczyznie kilka spraw, po czym oprowadziłem go szybko po całym piętrze. Pokazałem łazienki, bufet, czy stołówkę, po czym zostawiłem go samego w jego własnym biurze.

Przez cały czas, kiedy rozmawiałem z brunetem, byłem bardzo zdenerwowany i dość często się jąkałem. Zaś on - w przeciwieństwie do mnie - wydawał się bardzo zrelaksowany, chociaż mialem cichą nadzieję, że to tylko pozory i że jednak zrobiłem na nim wrażenie.
Z drugiej strony to o czym teraz myślę jest śmieszne, bo to on powinien zastanawiać się czy zrobił na mnie dobre wwrażenie.
Strzeliłem sobie mentalnego facepalma i wziąłem do ręki telefon. Jakoś mimowolnie moje palce skierowały mnie na Facebooka i wpisały 'Dylan O'Brien'. Bez problemu znalazłem jego profil i otworzyłem, ale większość zdjęć prawdopodobnie była ustawiona tylko dla znajomych, więc wyświetliło mi się tylko zdjęcie profilowe, na którym wyglądał... No juz chyba każdy wie, co powiem - niesamowicie seksownie.

Po jakimś czasie przypomniałem sobie, że przecież dalej jestem w pracy i zabrałem się za szukanie nowej firmy cateringowej, o której wcześniej wspomniała Aurelie.
Mimo tego, że zająłem się czymś innym niż Dylanem, moje myśli krążyły wokół niego.

|

Kiedy wreszcie skończyłem pracę, rozsiadłem się wygodnie na fotelu i spojrzałem na zegarek, który wskazywał dziewiętnastą. Wstałem i już chciałem pójść do pokoju Dylana, kiedy usłyszałem płukanie do drzwi i opadłem na krzesło.

- Proszę! - krzyknąłem, a drzwi się otworzyły
Do pokoju wszedł O'Brien, a ja niespokojnie poruszyłem się w fotelu - Co Pan tu jeszcze robi? Już późno

- Trochę się zasiedziałem - podrapał się po karku i uśmiechnął się lekko

- Może już iść Pan do domu - odpowiedzialem mu lekkim uśmiechem, mimo tego, że czułem się bardzo zakłopotany. W końcu stał przede mną mężczyzna, w którym się zauroczyłem

- Tak, tak wiem - pokiwał nerwowo głową - Chciałem tylko spytać, czy... - zaczął się lekko jąkać - Czy... Miałby Pan czas się spotkać poza pracą, chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o firmie. Mam wrażenie, że nie wiem jeszcze wszystkiego, a wiążę z nią swoją przyszłość.

Wygładziłem koszulę, nerwowym gestem i spojrzałem na O'Briena, który czekał w ciszy na moją odpowiedź. Czy mężczyzna, który mi się podoba właśnie stoi przede mną i proponuje mi spotkanie na osobności?

- Zrozumiem, jeśli Pan się nie zgodzi - dodał szybko, a ja wreszcie ocknąłem się z odrętwienia i zmierzyłem mężczyzę wzrokiem

- Myślę, że znajdę czas - odchrząknąłem - Zdzwonimy się - dodałem i wstałem z fotela

- Dziękuję Panu. Do widzenia - odparł i wyszedł z mojego biura.

anywhere | dylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz