X

575 64 12
                                    

Zamknąłem za sobą drzwi i wsiadłem do swojego samochodu. Przekręciłem kluczyki i ruszyłem w stronę tej samej restauracji, w której ostatnio spotkałem się z Dylanem. Jechałem w ciszy, bez żadnej muzyki, chociaż zwykle nie potrafię wytrzymać bez radia. Tym razem byłem jednak dość zdenerwowany, lecz nie byłem pewien dlaczego. W końcu... to on powinien się stresować przed spotkaniem ze mną. Wziąłem dzisiaj jeden z kilku samochodów, które posiadam za sprawą dobrych zarobków. Zdecydowałem się na ten bez dachu, biorąc pod uwagę to, że pogoda była bardzo ładna. Jechałem dość szybko, pomimo tego, że znajdowałem się w terenie zabudowanym i na pewno przekroczyłem prędkość. Poranne układanie włosów zdało się na nic, ponieważ wszystkie moje kosmyki latały teraz na wietrze.
Zacisnąłem mocniej palce na kierownicy, tak, że zbielały. Westchnąłem ciężko kiedy skręcałem w ulicę, na której znajdowała się restauracja, gdzie mieliśmy się spotkać.
Bez problemu znalazłem wolne miejsce i zaparkowałem tuż przed wejściem do lokalu. Wysiadłem z auta i wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie zauważyłem bruneta, więc podszedłem do jednego z wielu wolnych stolików i zająłem miejsce przy oknie.

- Czy mogę w czymś Panu pomóc? - podszedł do mnie kelner

- Ja na kogoś czekam - odparłem - Poproszę dwie karty - dodałem, a mężczyzna skinął głową i się oddalił

Po chwili wrócił i położył przede mną dwie karty dań, za które podziękowałem. Nie otworzyłem ich nawet, tylko spojrzałem na zegarek. Przyjechałem trochę wcześniej, a do naszej umówionej godziny zostało jeszcze dziesięć minut.

Jednak po chwili moją uwagę zwróciły otwierające się drzwi i zobaczyłem w nich Dylana. Uśmiechnąłem się, ale starałem się ukryć ten fakt. Mężczyzna zmierzył wzrokiem pomieszczenie, po czym zatrzymał swoje oczy na mnie. Podszedł do naszego stolika i się przywitał.

- Długo czekałeś? - zapytał, kiedy oboje usadowiliśmy się na krzesłach naprzeciw siebie

- Nie, kilka minut - uśmiechnąłem się lekko w jego stronę - Kelner przyniósł karty - podsunąłem mu jedną, po czym oboje zaczęliśmy je studiować

Siedzieliśmy od jakichś dwóch minutach z nosami w menu, ale ciągle zdawało mi się, że Dylan na mnie co chwila zerkał. Po chwili rzeczywiście odłożył kartę na stół i spojrzał na mnie.

- Thomas! - powiedział zdecydowanie za głośno, na co ja położyłem sobie palec na ustach, dając mu do zrozumienia, że wszyscy się na mnie patrzą - No ja już tak dłużej nie wytrzymam. Przyszliśmy tu, żeby pogadać o... o... o naszych relacjach, a nie wybierać rodzaj kotletów - powiedział wyraźnie zdenerwowany tym, że nie otrzymał jasnej odpowiedzi z mojej strony od czasu kiedy się z nim widziałem

- Jesteśmy w restauracji, a tu się dyskutuje o rodzajach kotletów... - zacząłem, ale mężczyzna mi przerwał

- Proszę Cię - położył swoją dłoń na mojej, a ja spojrzałem na jego twarz. Patrzył na mnie błagalnie

- Dylan, ja... - zabrałem swoją dłoń, ponieważ zacząłem się denerwować - Lubię Cię - zacząłem

- Przepraszam

- Nie musisz ciągle przepraszać - uśmiechnąłem się - Rozumiem, że każdemu mogą się zdarzyć jakieś... no wiesz... nie da się zawsze kontrolować swoich emocji, szczególnie po pijaku - powiedziałem, mimo tego, że dalej miałem pewne wahania co do mojej relacji z Dylanem - Wybaczę Ci, jasne, że Ci wybaczę

Chłopak wstał z wielkim uśmiechem na twarzy, podszedł do mnie i zamknął mnie w silnym uścisku. Mój obiekt westchnień mnie przytulił. Wow.
Moje serce naturalnie zabiło szybciej i poczułem rumieńce na policzkach, kiedy brunet się wreszcie ode mnie odsunął.

- Dziękuję, Tommy - ucieszył się - Dziękuję!

- Nie ma za co - roześmiałem się, ale moje policzki dalej pozostawały czerwone

- To... skoro nie jesteś już moim szefem, może zostaniemy przyjaciółmi? - zaproponował, a ja powstrzymując się od śmiechu, zgodziłem się

Ja chcę czegoś więcej, ślepoto

Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy do czasu, kiedy kelner nie podszedł do nas po raz piąty i nie zwrócił nam uwagi, że zachowujemy się zbyt głośno. Stwierdziłem, że bez sensu jest narażanie się na wyrzucenie z restauracji, więc zapłaciłem za nas obu i wyszliśmy z lokalu.

- Żegnamy się? - Dylan wsadził obie ręce do przednich kieszeni spodni - Świetnie mi się z Tobą gadało

- Nie musimy się żegnać - uniosłem jedną brew - Może do mnie wpadniesz? I tak mieszkam sam - zaproponowałem. Brązowooki zastanowił się przez chwilę, po czym ochoczo pokiwał głową.

Ruszyliśmy więc w stronę mojego samochodu i wsiedliśmy do środka.

- Widzę, że firma przynosi dochody - poklepał drzwi od auta

- Jak widać - odparłem z uśmiechem i odpaliłem moje cudeńko

Tym razem włączyłem radio i głośność ustawiłem na prawie maksymalną, dzięki czemu wszyscy ludzie na ulicach zaczęli nam rzucać ukradkowe spojrzenia, ale kompletnie to ignorując darliśmy się 'w rytm muzyki', a przynajmniej to miało być w rytm muzyki. Czułem przyjemny wiatr we włosach i świetnie się bawiłem śpiewając z Dylanem i śmiejąc się na cały głos, co jakiś czas spoglądając na jego przystojną twarz.

-

Oglądałam dzisiaj 'Lek na Śmierć' i powiem wam, że to chyba najlepszy film jaki widziałam. A Newt... tak bardzo płakałam kiedy umierał i kiedy Thomas czytał jego list. Boże, ten film jest cudowny ❤

anywhere | dylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz