| kilka miesięcy później |
Wiele ludzi powtarzało mi, że czas leczy rany. Do tej pory nie jestem przekonany, czy to prawda, czy nie, ale wiem jedno - mi nie pomógł w wyznawaniu miłości Dylanowi. Moja praca dalej stoi w miejscu, ewentualnie idziemy do przodu małymi kroczkami, czyli w sumie - nie narzekam. Zarobki dalej są dobre, z Aurelie żyjemy w zgodzie, a nasza przyjaźń się pogłębia. Czuję się dobrze w jej towarzystwie i tylko utwierdzam się w przekonaniu, że jest dla mnie jak matka. Ale nie druga. Jedyna matka.
Co do innych spraw... stoimy w miejscu. Ale tak naprawdę stoimy w miejscu. Przyjaźnię się z Dylanem i spotykamy się raz w tygodniu, czasem częściej, czasem rzadziej, różnie.Jednak jestem przyzwyczajony, że zawsze dostaję to, czego chcę. I tym razem również tak będzie.
*
- Halo? - podniosłem telefon z szafki nocnej i przyłożyłem go sobie do ucha - Kto to? - przetarłem twarz dłonią i przekręciłem się na drugą stronę
- Thomas! - usłyszałem krzyk Aurelie w słuchawce. Wyraźnie wyczułem w nim ulgę
- Co jest? - mruknąłem - Śpię
- Co jest? - powtórzyła moje pytanie z irytacją - Jest poniedziałek, a ja od godziny próbuję się do Ciebie dodzwonić!
- Hm? - spojrzałem na ekran telefonu, który wskazywał godzinę dziewiątą - Zaraz będę - burknąłem i niechętnie usiadłem na krawędzi łóżka
- Co się dzieje? - zapytała - Thomas, może potrzebujesz urlopu?
- Co? Nie - odpowiedziałem szybko - Znaczy... Może. Oh, sam nie wiem
- Zostań w domu przez tydzień, co? - zaproponowała
- Wiesz co? - uśmiechnąłem się pod nosem i zamknąłem oczy - Chętnie
- Wiedziałam, że to powiesz - roześmiała się - Tydzień - podkreśliła - Miłego urlopu! - rozłączyła się, a ja, nie otwierając oczu, z uśmiechem na ustach opadłem na miękki materac.*
Wyjąłem kluczyki i zatrzasnąłem za sobą drzwi samochodu. Wziąłem głęboki wdech świeżego powietrza, zanim wejdę do baru, gdzie jedyny zapach jaki będę czuł to pot i alkohol. Spojrzałem na szklane drzwi, przed którymi - o dziwo - stał ochroniarz, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Podszedłem do niego i już chciałem wyciągnąć rękę, aby otworzyć drzwi, ale poczułem zaciskającą się dłoń na nadgarstku i skierowałem swój wzrok na twarz ochroniarza. Miał czarną czapkę, okulary przeciwsłoneczne i komin, który zakrywał mu połowę twarzy. Zdjął okulary i ujrzałem jego oczy, które bardzo mi kogoś przypominały; po chwili obniżył też komin i wreszcie bez problemu go rozpoznałem - Dylan.
Na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie i wpatrywałem się w jego idealne rysy, przez dłuższy czas. Wreszcie mężczyzna pstryknął mi palcami przed twarzą, więc się ocknąłem i zmierzyłem go jeszcze raz wzrokiem.- Co tu robisz? - odezwałem się wreszcie, a zmoich ust wyleciała para spowodowana niską temperaturą
- Czekam - uśmiechnął się
- Wziąłem Cię za ochroniarza - roześmiałem się, a Dylan mi zawtórował - Specjalnie stanąłeś przed barem i założyłeś czarne okulary przeciwsłoneczne? - mężczyzna parsknął śmiechem
- Szczerze, to nie. Ale musi to dość komicznie wyglądać - znów się uśmiechnął, tym razem ukazując swoje równe, białe zęby
- Na kogo czekasz? - zmieniłem w końcu temat
- Na przyjaciół - wzruszył ramionami - Ale spóźniają się już piętnaście minut - spojrzał na zegarek - Nie sądzisz, że to dziwne, że akurat nie przyjechali, kiedy się spotykamy? - uniósł jedną brew
- Może - na moją twarz wpłynął uśmiech
- A ty? Jesteś umówiony? - zapytał
- W zasadzie... nie - podrapałem się po karku i spojrzałem w oczy chłopaka - Mam urlop i chciałem skorzystać z niego w stu procentach
- To wiesz co... - zaczął - Może pojedziemy do mnie? Albo do ciebie? Dawno się nie widzieliśmy i fajnie byłoby tak pogadać
- Jasne, czemu nie - wzruszyłem ramionami, ale mimo to, bardzo się cieszyłem, że brunet sam z siebie zaproponował spotkanie - Może tym razem pojedziemy do mnie?
- Jeśli nie masz nic przeciwko - puścił mi oczko, a ja tylko pokręciłem głową i dałem mu znak, żeby poszedł ze mną
Wsiedliśmy do samochodu i po chwili ruszyłem z miejsca. Jechaliśmy w ciszy, a ja bez przerwy patrzyłem się na drogę przed sobą, ale non stop czułem na sobie wzrok Dylana.
W pewnym momencie odwróciłem się w jego stronę i zmarszczyłem brwi. Brunet szybko odwrócił wzrok, a ja idąc jego śladem, znowu spojrzałem na drogę.Na miejscu byliśmy niecałe dziesięć minut później. Wysiedliśmy z samochodu i stanęliśmy przed sporą willą, w której mieszkam. Podrzuciłem w ręku klucze i spojrzałem na Dylana spod uniesionych brwi.
- Dorobiłeś się - klepnął mnie w plecy, a ja uśmiechnąłem się tylko pod nosem i pokręciłem głową. Popchnąłem lekko bruneta w stronę drzwi wejściowych i je otworzyłem.
Jak zwykle rzuciłem kluczyki na komodę, które JAK ZWYKLE spadły z nieprzyjemnym odgłosem na posadzkę. Dylan mierzył wzrokiem moje surowo i nowocześnie urządzone mieszkanie, a ja zacząłem się rozbierać.
- Ugotujesz się - tym razem ja klepnąłem go w plecy i tym samym wyrwałem z odrętwienia. Kiwnął głową i zdjął buty, a ja poszedłem do kuchni i wyjąłem alkohol. Po chwili mężczyzna do mnie dołączył.
- Alkohol, kawa, alkohol, kawa - uniosłem brwi i podnosiłem do góry raz kawę, raz wino. Dylan złapał moją dłoń, w której trzymałem butelkę wina i uniósł ją najwyżej jak tylko dałem radę. Skupiłem wzrok na jego dłoni, która spoczywała na mojej, ale po chwili ją oderwał, a ja stałem w miejscu z butelką wina uniesioną pod sam sufit. Tak, wyglądałem dziwnie.
- Alkohol - kiwnąłem głową i odwróciłem się, aby wyjąć kieliszkiOd autorki: przepraszam was za ostatnie przerwy i nieregularne dodawanie rozdziałów, ale wróciła mi wena, a wraz z nią ja:) . Powiem wam szczerze, że nigdy nie robię planu, przed napisaniem książki i kiedy tylko mam pomysł, od razu go realizuję, a potem jeśli stwierdzę, że pomysł jest słaby, zostawiam ff bez zakończenia. Tak się stało już kilka razy na moich poprzednich kontach, ale mam nadzieję, że jakoś dam radę dotrwac do końca tego haha:)
miłego wieczoru x
CZYTASZ
anywhere | dylmas
FanfictionThomas jest szefem firmy, którą w bardzo młodym wieku przejął od swojego ojca. Pewnego dnia na rozmowę o pracę przychodzi niejaki Dylan O'Brien, który od razu zdobywa jego zaufanie i sympatię. Co się stanie kiedy Thomas odkryje prawdę o brunecie? z...