9

6 2 0
                                    

Kilka dni później, Skandinavia

Król przygotowywał się na ucztę. Wyciągnął z kufra jedwabny płaszcz, którego przyodział na białą koszulę. Na samej górze, zaraz przy szyi przypiął ozdobną broszką i ruszył w stronę sali, gdzie miał zjeść uroczystą kolację. Tego dnia odprawiał swoje siedemdziesiąte urodziny. Stół zastawiony był białym obrusem, talerzami, ozdobnymi kuflami dokładnie dla stu gości, sztućcami, ale jedzenie było tylko przygotowane dla jednej osoby, dla niego. Z nudów przeglądał się po pustych siedzeniach. Westchnął. Tę ciszę zakłóciła pewna obecność. Na widok Myśliciela, król prawie wypluł z ust kurczaka.

Ktoś by mógł się zastanawiać, że skoro był nieśmiertelny, to dlaczego jadł. Ale w gruncie rzeczy nadal uważał się za człowieka, stąd nie rezygnował z posiłków. Miał swoją dumę.

– Przyszedłeś z darami czy aby mi potowarzyszyć? Na samą myśl o tym mam obrzydzenie. – Ostatnie słowa wypowiedział ciszej, jakby do siebie.

– Nic z tych rzeczy.

– To czego tu chcesz? – momentalnie nastrój władcy się zmienił. Czuł lekkie podenerwowanie, nie wiedzieć, gdzie ręce włożyć, prawą podniósł i masował rudą brodę, której zarost sięgał do klatki piersiowej. Po chwili dodał. – Nawet w spokoju nie dasz mi zjeść. Mów albo wynoś się. Twoja obecność mnie drażni. Dobrze o tym wiesz.

Ederos postanowił poczekać, aż władca się uspokoi. Następnie przysiadł na jednym z krzeseł.

– Jest i dla mnie porcja?

– Nie byłeś zaproszony. A teraz skończ z tymi gierkami. Mów do rzeczy, albowiem zaraz stracę cierpliwość. – Dłonią uderzył o stół, robiąc w nim małe wgniecenie.

– To powinna być moja kwestia – zaśmiał się Myśliciel. Nic mu nie robiły docinki króla. – Nie trzymam cię już dłużej w niepewności. Pewnie ucieszy cię to, co zaraz powiem.

Król wstał i zaczął okrążać stół. Bał się tego, co zaraz miał usłyszeć. Niemniej postarał się twarz zachować neutralną.

– Znalazłem następce, panie.

– Daruj sobie ten tytuł, dobrze wiesz, że on nic tu nie znaczy. – Nie był już królem, nawet nie czuł się nim. Chciał o tym zapomnieć, ale jak na złość wciąż mu przypominał. Wtedy popadał w obłęd, że odebrano mu ponownie tak wiele. Zacisnął mocniej zęby. – W takim razie, gdzie on jest? – Rozejrzał się po sali, ale nikogo więcej w niej nie znalazł.

– Jak już powiedziałem, znalazłem, co wcale nie świadczy, że jest tu z nami. – O zaszłych kompilacjach nie chciał wspominać. Prawie miał chłopca, ale komuś udało się zamknąć portal. Dobrze wiedział, że teraz musiał odbudować zniszczone przejście na nowo.

Król zdziwił się, że jego nieprzyjaciel mówił tak spokojnie. Przecież właśnie coś mu się nie udało. Za to Ederos zbytnio się nie przejmował. Skaliste Cienie obiecały mu sprowadzić dzieciaka, w zamian za pewną rzecz. Także może i się nie udało za pierwszym razem, ale wystarczyło poczekać. Chociaż gdzieś tam w głębi siebie liczył, że się uda. Cóż, bywały chwile wzlotów i upadków w jego dobytku.

– W takim razie, na co czekasz? – Otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Nie wiedział, co go powstrzymywało, aby spróbować jeszcze raz. Czyżby jego moc zawiodła?

– Ehm... – westchnął Ederos. Był zmęczony. – Myślę, że potrwa to kilka pór, aby udało się chłopaka zdobyć. W tej chwili nie ma szans, aby się tam udać.

Król nie mógł uwierzyć, że Ederos dał się komuś tak łatwo podejść. Widocznie nie był idealny. Do tego cały czas mówił tak zagadkowo, że nie potrafił rozgryźć myśli. – Czyżby zaspy śnieżne były przeszkodą? – myślał. – Ale wtedy musiałby tylko poczekać do roztopów, a wspominał coś o tym, że może potrwać to nawet kilka zim. Poza tym teleportacja w jego przypadku powinna mieć szerszy zasięg, nie wątpił w to.

Skaliste CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz