Ucieczka szesnastoletniej Anny na Ziemię
– Anna, szybciej! – krzyknęła mama, nakazując mi, abym dobrze się ukryła. Miała ciemną twarz od kurzu, potargane spodnie, a bluzka jej była w plamach krwi. Nie pytałam, czy była to jej krew czy kogoś innego. Nie było czasu zapytać. Przebiegłam przez salon do kolejnego pomieszczenia. Następnie otworzyłam drzwi, które bez trudu popchnęłam do przodu. Na szczęście nie były niczym zagracone od zewnątrz.
Znalazłam się na korytarzu. Nie przestawałam biec dalej. Głośno oddychałam, a serce biło mi w przyśpieszonym tempie. Nad głową trzymałam rękę, ponieważ bałam się, że zaraz coś na mnie uderzy. O mały włos uniknęłam spadającej półki, która niebezpiecznie weszła w mój zasięg. Z podenerwowania podskoczyłam. Odniosłam dziwne wrażenie, że kołysały się ściany. Być może tylko było to złudzeniem, ale przeczucie nakazało mi być czujnym. Nie była to pora, aby ocenić i sprawdzić, a co bardziej się temu przyglądnąć. Przeskoczyłam przez rozwaloną półkę, omijałam odłamki szkła leżących na podłodze. Porozrzucane były obrazy, lampy i inne rzeczy, które należały do wyposażenia naszego domu. Na końcu korytarza skręciłam w prawo, gdzie schodami w dół znalazłam się w piwnicy, w naszym schronie. Wybuchy trzęsły ziemią. Cała przepocona, oddychałam w przyśpieszonym tempie.
– Gdzie tata? – zapytałam. Zlękłam się, bo nigdzie nie mogłam go dostrzec. – Mamo, gdzie tata – powtórzyłam. Pokręciła głową na znak, że go nie widziała. Zaniepokoiłam się. Byłam pewna, że tata biegł tuż za mną. Mama nakazała być cicho. Nie potrafiłam jej usłuchać. Opanowanie przychodziło mi ciężko. Nie panowałam nad ciałem, które drżało. Przebierałam nogami, aby tak się nie trzęsły. Chodziłam z jednego kąta, do drugiego oczekując, że tata zaraz do nas dołączy. Adrenalina w ciele buzowała, wręcz gotowała się. – Gdzie jesteś? – szeptałam. Odliczałam. Naliczyłam do stu i nie wytrzymałam. Zrobiłam krok w stronę schodów i postanowiłam. Wróciłam na powierzchnię.
– Anna, nie! – Mama spróbowała jeszcze mnie zatrzymać, ale szybko wyrwałam się z uścisku. Zabolała dłoń, ale tylko odrobinę ją wymasowałam, aby złagodzić uszczypnięcie. Z powrotem biegłam przed siebie. – Tato! – wrzeszczałam. – Jak zaraz go nie zobaczę, wpadnę w większą histerię – pomyślałam. Nie umiałam się pohamować. Musiałam sprawdzić, czy było z nim wszystko w porządku. Kolejny wybuch, tuż obok naszego domu. Atakowano nas, naszą wioskę. Nie wiedziałam, ilu ich było, kim byli, czy to jakaś grupa bandytów, którzy chcieli nas okraść, a przy okazji zabić, czy może z polecenia króla chciano się nas po prostu pozbyć. Słyszałam, jak nawoływali kogoś. W tym chaosie nie dało się nic dokładnie usłyszeć. W dodatku nadal szalała wichura. Spojrzałam w górę i poczułam podmuch wiatru, który wyrwał dach. Zapiszczałam i z przerażenia przykucnęłam. Drzwi do salonu były zabarykadowane przez kredens, więc natychmiast się odwróciłam i postanowiłam poszukać innej drogi. Skręciłam w lewo, gdzie znajdowała się kuchnia. Wtedy zobaczyłam, jak tata stał przy oknie.
– Tato? To ty? – Nie ruszał się. Powoli zbliżyłam się do niego, krok po kroku. Poczułam obecność za sobą. Momentalnie się odwróciłam, wystraszona, że ktoś tu dotarł. Wcześniej przybrałam pozycję obronną, napinając każdy mięsień, ale odetchnęłam, gdy zobaczyłam swoją mamę.
– Kochanie, musimy wracać do schronu, nie ma czasu. Nie możemy tu zostać.
– Co ty wygadujesz! Bez taty nigdzie nie pójdę. – Nie mogłam uwierzyć, że chciała schować się i uciec bez niego. Bardzo mnie to zabolało. Nagle zachciało mi się płakać. Szybko odpędziłam łzy, błagając w myślach: – Nie teraz. – Tylko nie to. Nie mogłam się załamać. Musiałam być dzielna i pokazać wszystkim, że byłam odważna. Nieznane mi głosy pomału szeptały zastraszająco okropną prawdę. Pomału coś docierało do wnętrza. Zaczynałam się dusić, coraz ciężej przychodziło brać oddech. Pojawiła się jasna plama w umyśle, która zdecydowała za mnie. Chwyciłam tatę za rękę. Chciałam, aby się ruszył. On jednak stał.
– Anna – wrzeszczała na mnie kobieta, w oczach miała łzy.
– Nie, tato, musimy iść... – zachlipałam. Tylko, że tata nie mógł się ruszyć. Już nigdy nie miał. Wychyliłam się, chociaż bardzo bałam się prawdy. Spojrzałam w jego oczy. Były nieruchome lecz otwarte. Wydawały się normalne, gdyby nie to, że z brązowych oczów pozostała szarość. Wyraz twarzy wskazywał na to, że był przerażony. Docierało do mnie, że ręce jego były lodowate. Tak, jakby zamrożono go w jednej sekundzie. W serce miał wbity sztylet. Krew cały czas wypływała. Koszulka w kratę nasiąkła cieczą. Wszędzie było czerwono. Wcześniej tego nie zauważyłam, bowiem nie zwracałam na to uwagę. Wtedy wzrok tylko kierował się w nieruchomą sylwetkę ojca. Kiedy spojrzałam na podłogę, wystraszyłam się. Było tam pełno krwi. – Mamo, zrób coś – wykrzykiwałam. – Błagam. – Rozpłakałam się. Zbliżyła się i uderzyła mnie w policzek, po czym mocno przytuliła. Od razu się otrząsałam.
– Musimy, dla niego musimy przeżyć. – Pokiwałam głową, ale nie wierzyłam w żadne słowa. Nie docierało, że tata nie żył. To nie mogło być prawdziwe. Wmawiałam sobie, że był to tylko zły sen, z którego zaraz miałam się obudzić. Mama pociągła mnie i pokierowała do schronu. Kiedy znalazłyśmy się na miejscu, poczułam, jak staję się lepka. Z oczu popłynęły łzy. Skuliłam się, założyłam dłonie na kolana i zaczęłam się kołysać, to w przód, to w tył. Mama i ja milczałyśmy. W duchu modliłyśmy się, żeby nikt nas w schronie nie znalazł.
CZYTASZ
Skaliste Cienie
FantasyWszystko sprowadza się do jednego, aby pokonać zło. Jednak aby tak się stało, główny bohater Tyki będzie musiał zmierzyć się z ciągłymi przeszkodami. Nie będzie czasu na podejmowanie trafnych decyzji, bowiem przeznaczenie już dawno wyznaczyło swój...