Anna, ciąg dalszy
Portal wysysał energię, ledwie mogłam poruszać dłońmi. Pojawiające się co chwilę ręce, podnosiły skostniałe mięśnie i ciągnęły mnie dalej, głębiej. Zapiszczałam, po czym szybko ugryzłam się w język. Wszystko wirowało i to dosłownie. Jakbym znalazła się we wielkiej karuzeli, która nie przestawała się kręcić.
– Jesteśmy prawie na miejscu – stwierdziły Skaliste Cienie. Ciężko było stwierdzić, czym były. Niby duchami, a to zjawami. Czasem formowały się twarze, ale szybko znikały.
Miałam ochotę zwymiotować. Skupiłam myśli na rodzinie. Jednak bardzo tego pożałowałam. Czułam się jeszcze gorzej. Pragnęłam, aby wyrwano mi serce, abym przestała cokolwiek czuć. Chciałam zniknąć. Cały czas pogrążałam się w ciemnościach. Nie potrafiłam odnaleźć żadnej pozytywnej strony, ani nie docierała tragiczna sytuacja, w jakiej się znalazłam. Z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. I gdy prawie zemdlałam, ucichły szepty. Nim się zorientowałam i zadałam sobie pytane: – Dlaczego? – Wypadłam z portalu. Świeże powietrze odświeżyło zmysły. Otworzyłam szeroko oczy i zanim cokolwiek zobaczyłam, pochłonęła mnie pierwsza, kłębiasta chmura. Krzyknęłam. Na nowo kręciłam się w różne kierunki. Raz leciałam, a za chwilę spadałam głową w ziemię. Wydawało mi się, że ta siła podmuchu wyrywała mi włosy. Nie wiedziałam, ile czasu miałam, aby się pożegnać z tym światem. Liczyłam na odrobinę szczęścia, chociaż na tle tego, co się działo, chyba graniczyło z cudem. Pozostało mi pomodlić się do bogów.
Ciałem uderzyłam w zimną wodę. Zabolało. W zetknięciu z wodą poczułam, jakbym po raz kolejny dostała w policzek od mamy, za którą już tęskniłam i w duchu modliłam się, że żyje i być może udało jej się uciec. Byłam za słaba, aby się utrzymać na wodzie. Przestałam walczyć. – Nie, to nie koniec. – Zmusiłam się ze wszystkich dostępnych mi jeszcze sił i szybkimi ruchami chciałam zmusić się, aby ciało płynęło w górę. Naprawdę ruszałam się, czy tylko sobie to ubzdurałam? Tak naprawdę reakcje docierały tylko do mózgu i tam pozostawały. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie tak miałam skończyć. Nie miałam sił, aby wypłynąć na powierzchnię. Domagałam się powietrza, którego tak silnie potrzebowałam. Otworzyłam usta, dusząc się. Jeszcze minuta. – Wytrzymam? – Ciągle się łudziłam. – No dalej. Rusz nogami. Rusz się! – walczyłam ze sobą, ale bez efektów. Chciałam użyć magię, ale i ona teraz nie chciała mnie słuchać.
– Mamo – wyciągałam ręce w górę, błagając o pomoc, która nie nadchodziła. Tak spływałam w dół, gdzie było coraz ciemniej i zimniej.
*
Słońce mocno grzało, a piasek pode mną szczypał, parzył i drażnił skórę. Zakrztusiłam się, wypluwając z ust słoną wodę. – Jakimś cudem żyję. – Ostre światło raziło, ale po kilku próbach spojrzałam na ciało i zobaczyłam liczne siniaki. Nie one mnie martwiły, raczej krew na nodze. Dodatkowo strasznie bolał bok, który musiał oznaczać coś poważniejszego. Niemniej zignorowałam ukłucie. Chciałam lekko się przesunąć, ale wciąż nie miałam energii. – Pić – zacharczałam z nadzieją, że był tu ktoś, kto mógłby mi pomóc. Pomoc nie nadchodziła. – A więc ostatecznie miałam zginąć z pragnienia – pomyślałam i zacisnęłam zęby. Kociki ust zapiekły, a wyschnięte usta i gardło wprawiały w szał. Słyszeć dało się tylko fale, które co chwilę moczyły zziębnięte stopy. Pragnęłam napić się odrobiny słodkiej wody. Byłam wściekła z własnej bezsilności. Skaliste Cienie mogły mnie przecież bezpieczniej przetransportować. Zdecydowanie w tej kwestii nie powinnam im ufać. O mały włos, a byłabym już martwa. Sama się dziwiłam, że jeszcze oddychałam. Chociaż z pewnością nie byłam bezpieczna. Kiedy miałam zasnąć w kolejny sen, z którego najprawdopodobniej bym się nie obudziła, na szczęście ktoś zawołał. Stąd chyba jeszcze dano mi było pożyć kilka minut dłużej.
CZYTASZ
Skaliste Cienie
FantasyWszystko sprowadza się do jednego, aby pokonać zło. Jednak aby tak się stało, główny bohater Tyki będzie musiał zmierzyć się z ciągłymi przeszkodami. Nie będzie czasu na podejmowanie trafnych decyzji, bowiem przeznaczenie już dawno wyznaczyło swój...