13

3 2 0
                                    

Anna, ciąg dalszy

Potykałam się co chwilę o konary drzew. Gałęzie wbijały się w skórę, drażniły i z czasem wywoływały swędzenie. Ignorowałam ból i biegłam dalej, tak jak mi nakazano. Miałam teraz jeden cel, dobiec tam, gdzie nakazano. Co jakiś czas nerwowo się odwracałam i sprawdzałam, czy aby na pewno nikt mnie nie śledził. Możliwe, że i tak nikogo bym nie usłyszała, ponieważ serce biło mi jak oszalałe, a głębokie wdechy zakłócały ciszę. Zimny pot powodował dreszcze.

Zajęło mi z piętnaście minut, kiedy na szczęście dobiegłam do wyznaczonego miejsca. Wyciągnęłam złoty klucz z kieszeni. Rozglądałam się za czerwonym znakiem, ale mech i gałęzie utrudniały widoczność. Przedzierałam się przez roślinność, błagając w duchu, abym szybko odnalazła punkt. Przejechałam palcem po skalistej nawierzchni. Zapiszczałam z radości, ponieważ znalazłam malutką dziurkę. Drżącą ręką przyłożyłam klucz i przekręciłam. Wtem siła mroczna eksplodowała, odrzucając mnie na kilka kroków w tył. Padłam na ziemię niczym pocisk. Nieznana mi magia zaczęła oplatać ciało, ale uczono mnie, jak zachować się w takiej sytuacji. Wciągałam gwałtownie powietrze i wypowiadając syczące słowa odepchnęłam mroczne zaklęcie. Z osłabienia zakręciło mi się w głowie. Nie byłam przygotowana na taki wysiłek. Ale musiałam działać, gdyż nie było czasu, bowiem była to tylko kwestia czasu, aż ktoś znajdzie to miejsce.

Na chwiejących się nogach podeszłam do skały. Ujrzałam pojawiające się pierwsze litery. Przyłożyłam dłoń do twarzy. Po chwili przeraziłam się. Znieruchomiałam, bo nadal byłam w szoku. Pierwsze słowa znaczyły niewiele, były zwykłym wierszem. Ale później litery zaczęły zmieniać swoje położenie. Pierwszy raz spotkałam się z takim zaklęciem, tak skomplikowanym, że z początku ciężko było mi je rozczytać, a co dopiero zapamiętać. Ciągle z tyłu głowy przewijały się wybuchy, poświęcenie matki i śmierć ojca. – Skup się – powiedziałam do siebie. Nagle obrazy w głowie zaczęły się zmieniać. Przypominały fragmenty z dzieciństwa, o dziwo stałam w tym miejscu gdzie teraz. Jak często przychodziłam tu, aby się bawić i uczyć. Mama często wtedy karała mnie za to, bo wolałam czytać i uczyć się o magii, zamiast chociażby studiować medycynę i lekarstwa. Ale cóż... Odkąd zaczarowali takie miejsca, bez kluczy nic nie można było odczytać. – Dziwne, przecież bym wiedziała o tym miejscu, a zapomnieć tak łatwo przecież nie mogłam – Niemniej na nic mi się zdały wątpliwości, skoro i tak nikt nie mógł mi już na nie odpowiedzieć. – Tylko gdzie te wrota? – zamyśliłam się. – No tak, miałam wypowiedzieć słowa.

Nagle coś zaszeleściło. Z przerażenia zapiszczałam i podskoczyłam do góry. Oczom jednak nie ukazał się człowiek, tylko zając, co wyszedł z ukrycia, przebiegł do kolejnego drzewa i zwyczajnie zniknął. Przełknęłam ślinę i skierowałam się w stronę skały. Kilka głębszych oddechów i wypowiedziałam:

– Jestem Poszukiwaczem, otwórzcie dla mnie wrota.

Pojawił się błysk w kolorze fioletowym. W murze utworzyła się dziura. Zasyczały głosy.

– Kto nas wybudza – zawołały.

– Ja, Anna, Poszukiwacz – odparłam niepewnie. – Kim jesteście?

– Chyba znasz już odpowiedź – zasyczały.

– Nie, nie wiem.

– Tak więc słuchaj. Myśmy Skalistymi Cieniami. Wchodź, zabierzemy cię w inny świat. Zanim jednak to nastąpi, oddaj nam coś, co ze sobą masz.

– Zaraz, ale... – zdziwiłam się, że nie dość, że to coś przemówiło, to w dodatku domagało się nie wiedzieć czego.

– Pomyśl Julio. Czas nam nie sprzyja.

Gorączkowo myślałam. Nagle dotknęłam się szyi i wydusiłam:

– Medalion, no tak. – Szybko go ściągnęłam i zanim go wrzuciłam w portal, zapytałam: – Ale dlaczego? Po co wam on?

– Ma w sobie moc, a my lubimy ją zjadać. – Nie wiedziałam, że medalion był otoczony magią. Ściągnęłam medalion, jedyną pamiątkę po rodzicach i z lekkim zawahaniem rzuciłam w otwór.

– Teraz możemy ruszać.

Wiedziałam, że nie było już odwrotu. Miałam porzucić swoją wioskę, rodzinę i ufać, że te wrota zaprowadzą mnie do innego, lepszego świata. 

Skaliste CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz