Jeden Wielki Błąd...

13 2 0
                                    

Przez kilka miesięcy mieszkania w tym miejscu uświadomiło mi że życie z ludźmi jest denerwujące!
Gardzę Konradem jak i resztą... Nie lubię ich... Jak tak można!
Wszyscy mówią na mnie pietruszka.. Czemu? Bo mam białe włosy i jestem "patyczkowata"... Nie rozumiem ich... Kolor włosów to jedno... Figura Ciała to drugie ale żeby porównywać osoby do warzyw!? Skandal! Przynajmniej nie mam na przezwisko dynia lub melon...

Mama i tata znów zaczęli mówić o przeprowadzce... Nie chcę... Tu są na prawdę ładne widoki... I mimo tego że tak dzieciaki działają mi na nerwach... Czasami fajnie się z nimi rozmawia... Przynajmniej ma się wspólne tematy...

-kochanie, zejdź na obiad- zawołała mnie mama do kuchni, zeszłam zaraz po usłyszeniu mamy glosu

-jest już obiad? - spytałam z uśmiechem. Usiadłam przy stole i zerkam na mamę

-tak tylko ziemniaki muszą się do gotować- trochę mnie to z irytowało ponieważ jak ktoś woła na obiad to od razu powinno danie być wyłożone na talerz... Teraz muszę czekać.. Ejj... A może to dobry moment na pytania?

-mamo, a czemu tylko my jemy ludzkie mięso? - patrzę na mamę która stanęła dęba słysząc pytanie, nie wiem czemu tak reaguje... Chcę się tylko dowiedzieć czemu tak postępujemy.

-polać ziemniaki tłuszczem?- zmieniła nagle temat... Typowe dla mojej rodzinki... Pytaj się ile wlezie a oni i tak mają cię głęboko w poważaniu...

-mamo... Za kilka miesięcy mam jedenaście lat... Czemu nie chcesz mi nic powiedzieć? - zmarszczyłam brwi patrząc na rodzicielkę

-zrozumiesz kiedy dorośniesz- rzekła podając mi obiad

-ale ja chcę teraz wiedzieć - wstałam nie spuszczając matki z oka

-nie denerwuj mnie.. - te słowa zabrzmiały oziemble...

-ale mamo! Chcę tylko wiedzieć na czy stoję! - podniosłam na mamę głos, czego w krótkim czasie pożałowałam... Pierwszy raz dostałam z liścia w twarz, nie był jakoś szczególnie silny ale na tyle mocny aby łzy z moich oczu zaczęły płynąć po policzkach... Odwróciłam się i wybiegłam z domu pod wpływem emocji.
Biegłam i biegłam nie próbując się zatrzymać.
Słyszałam jak mama mnie wołała i przepraszała za to ale mało mnie to obchodziło w tamtym momencie.

W końcu po długiej chwili biegu usiadłam na trawie i oparłam się plceami o drzewo...
~głodna jestem... ~ pomyślałam czując pustkę w sobie i charakterystyczny dźwięk burczenia w brzuchu.
Podkuliłam nogi pod brodę i siedziałam tak co najmniej kilka godzin...
Czy wyolbrzymiam? Może... Czy jest mi zimno? Trochę... Czy chcę wrócić do domu? No jasne że tak! Ale którędy? Jest coraz ciemniej a ja totalnie nie wiem gdzie jestem...
Wstaję z miejsca i zaczynam wędrówkę po górach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie wiem ile godzin tak chodzę.. . Jest totalna ciemnica a ja błąkam się po lesie na gapę w poszukiwaniu jakiego kolwiek sztucznego światła. Jedynym zamiennikiem słońca jest księżyc oświetlający poniekąd połowę kuli ziemskiej po której teraz stąpam.
Zrezygnowana wspięłam się na pierwsze lepsze drzewo.
Usadawiając się wygodnie i w miarę bezpiecznie na gałęziach drzewa, zamknęłam oczy zatapiając się w głębokim śnie.

______________________________

Hej! Tym razem rozdział jest o połowę krótszy od poprzednich dlatego że jakoś wena mnie opuściła. Wybaczcie ;w;
Ale po mimo tego mam nadzieję że się spodobał jak reszta :3 (jeśli w ogóle się spodobało) tak czy inaczej ja się już z wami żegnam.
Do następnego Miodożery!❤

Jedna Z NiewieluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz