[9] dawid kownacki

674 29 12
                                        


Był to dla ciebie dzień jak dzień, piątek jak piątek, zupełnie nic nowego. Znudzona siedziałaś na tyłach samochodu Kownackiego, który prowadził zaciętą dyskusję z Bednarkiem, który zajmował miejsce tuż obok kierowcy.

- Dawid, ale nie będziesz mi wmawiał-.

- To właśnie ty mi tu cokolwiek wmawiasz!

I tak na zmianę, wolałaś nawet nie ingerować, nie interesować się za bardzo ich sporem.

Wybawienie nadeszło w poznańskiej galerii handlowej, gdzie już oboje musieli zachowywać się stosownie. No i nie pojechali tam bez celu, bo mieli pomóc ci w wyborze sukienki na osiemnaste urodziny.

I dopiero gdy wsiadłaś do samochodu, zdałaś sobie sprawę, że to była jedna z najgorszych decyzji, jakie podjęłaś.

Ale został ci tydzień. Przyjaciółka tuż po lekcjach wsiadła w pociąg, by tamten weekend spędzić z chłopakiem, a twojej mamie niespodziewanie wypadło spotkanie biznesowe.

Niby mogłaś napisać do jakiejś koleżanki, wziąć ze sobą kogokolwiek innego, ale skończyłaś właśnie z nimi. Wiedziałaś jak ucieszy ich to, że postawisz na nich przy podejmowaniu tak istotnej dla siebie decyzji. I ucieszyło, więc pomimo ich zachowania i myśli, że raczej i tak nie odnajdziesz idealnej sukienki — próbowałaś pocieszać się, chociaż swoim dobrym uczynkiem. Dzięki tobie w końcu poczuli się docenieni i potrzebni.

Po pierwszych dwóch sklepach twoje nastawienie zmieniło się jednak. Janek bardzo zaangażował się w swoją misję, patrzył na sukienki, które wybierałaś i albo ochoczo przytakiwał, albo kręcił głową. A Dawid w tym czasie beztrosko spacerował po sklepie, ale nie mogłaś mieć mu tego za złe, bo naprawdę nie był w swoim żywiole.

W przymierzalni natomiast przydali się oboje, bo gdy tylko odsunęłaś zasłonę, ci zdecydowanie odradzali, bądź wręcz przeciwnie.

I tak po trzech godzinach, kilkunastu sklepach — miałaś już przepiękną sukienkę oraz dumnych przyjaciół obok siebie. Na coś czasem się przydawali.

- Czy teraz możemy iść już coś zjeść? Proszę, właśnie pokonałem własne demony, spędziłem tyle czasu w sklepach, miejcie serce. - zapytał błagalnie Dawid.

No, nie mieliście serca mu odmówić, a do tego zapachy, które docierały z poszczególnych restauracji — kusiły zarówno ciebie, jak i Bednarka.

Dlatego czym prędzej udaliście się tam, każdy do innego okienka ze względu na własną dietę. Chociaż jasne było, że piłkarze i tak skończą, podkradając ci frytki czy nuggetsy z McDonald's, twojej największej miłości, której nie mogłaś oprzeć się także wtedy. Więc gdy oni patrzyli na ciebie ze skwaszonymi minami, mając przed sobą jakieś z pozoru dobre dania, ty zajadałaś się waszym ukochanym fast foodem. I na ogół łamali swoją dietę w takich momentach, sami pozwalali sobie na niewielkie zamówienie, ale było po dwudziestej, a jutro czekał ich mecz, więc nie było to kompletnie wskazane.

Droga do domu trochę trwała, bo Poznań nie pustoszał szybko w piątkowe wieczory. Ale nie przeszkadzało ci to, kochałaś to miasto, kochałaś jego klimat, praktycznie każdy zakątek.

Od szyby oderwałaś się, dopiero gdy podjechaliście pod dom Janka, który wysiadając, puścił oczko do Kownackiego i powiedział:

- Trzymaj się, młoda.

Tak mówili na ciebie oboje. Przyjęło im się to dlatego, że byłaś młodsza o te dwa lata, niższa, drobniejsza. Wyglądałaś przy nich jak dzieciak, nawet jeśli mentalnie byłaś o parę poziomów wyżej. Ale lubiłaś to, czułaś się wyjątkowa, tak szczerze. W końcu nie dość, że wasz kontakt utrzymał się od dnia, w którym po raz pierwszy przekroczyłaś próg liceum (gdy dwóch zakręconych chłopaków zaoferowało ci pomoc w odnalezieniu klasy), to jeszcze był naprawdę bardzo dobry.*

Dalsza jazda z Kownackim był nietypowo niezręczna. Przesiadłaś się na przednie siedzenie zaraz po tym, jak wysiadł obrońca, ale z napastnikiem nie zamieniłaś nawet jednego słowa. Tylko zerkaliście na siebie po kryjomu, pełni wątpliwości.

- Będziesz pięknie wyglądała w tej sukience. - zdecydował się zagadnąć Dawid.

Odpowiedziałaś uśmiechem, nie czując potrzeby zabierania głosu.

- Musimy pogadać, ale nie wiem, czy... czy jeszcze masz siłę, to był długi dzień. - rzucił, gdy zaparkował pod twoim domem.

- Śmiało. - skinęłaś.

Wziął głęboki oddech, patrząc przed siebie z ewidentnymi wątpliwościami. Nie chciałaś go poganiać, dlatego milczałaś, czując narastające napięcie.

- Janek kazał mi wkuwać jakieś formułki, robił wykłady, ale nie wiem, nie słuchałem. - pokręcił głową, zaśmiewając się. - Chodzi o to, że między nami wiesz, trochę się pozmieniało. W sensie coś do ciebie poczułem, coś więcej niż przyjaźń. Nie wiem, czy ty kiedykolwiek, chociażby myślałaś o mnie w ten sposób, więc nie chcę naciskać, ale prześpij się z tym i najwyżej daj znać. Bo jeśli nie... Ja nie chciałbym, żeby to zniszczyło naszą przyjaźń. Zależy mi na tobie i jeśli nie, to serio, rozumiem. Tylko nie zamartwiaj się, nie stresuj, bo masz do tego tendencję. Na spokojnie, teoretycznie idę już na całość, więc co będzie, to będzie.

Wzruszył ramionami, na koniec posyłając ci ciepły uśmiech. Jednak było widać, jak spięty jest. Znałaś go już trochę i jako ten uroczy piłkarzyk, nie miał tendencji do zbytniego przejmowania się, w przeciwieństwie do ciebie.

Ale miał rację, musiałaś się z tym przespać, bo od wielu tygodni coś było na rzeczy. Lubiłaś go, może nawet trochę bardziej?

- Dam ci znać. - skinęłaś, kładąc swoją dłoń na jego dłoni, robiliście tak czasem, by wzajemnie dodać sobie otuchy. - Bardzo doceniam, że mi to powiedziałeś i nie posłuchałeś Janka, bo znając jego, skorzystał z zapytaj.pl czy BRAVO, przygotowując cię.

- Nie zdziwiłbym się. - odparł, po czym oboje wybuchliście śmiechem. - Przyjdziesz jutro na mecz?

Skinęłaś, kibicowałaś im z całego serca, praktycznie nie opuszczałaś meczów. Stadion pełen kibiców i ukochana drużyna — to było twoje miejsce.

- Do zobaczenia. - powiedziałaś, dając mu szybkiego buziaka w policzek i opuszczając pojazd ze swoimi zakupami.

Usłyszałaś jeszcze, jak chłopak zaśmiewa się pod nosem, co odrobinę podniosło cię na duchu.

Miałaś jakieś dziwne, nieokreślone uczucie, że co nie stanie się w najbliższych dniach — będzie bardzo pozytywne, że będzie dobrze.

_______________
* ya know, za dużo informacji w jednym zdaniu i coś niefortunnie wyszło, a osobne mi nie pasuje i ughhh..

+ serio, kiedyś to jeszcze pisałam wyznania miłości na luzie, a teraz one sa jak: HAHAHAHHAHAHHAHAHAHAHHAHHAHAHAHAHAHAHAHHHHHHAHHHHAHAHAHHHHHAHAHAHAHAHAHHHHAHHHAHA
ale po trzeciej próbie stwierdziłam, że nie, nic lepszego nie wymyśle, zostawiam to tak jak jest

miłego weekendu! 💘

football seasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz