[16] manuel neuer

583 32 4
                                    

dla BozenaRojecka 💖

Kochałaś człowieka upadłego, który był wyniszczony. Miał mnóstwo wad, traktował cię tak, jak na to nie zasługiwałaś, był zaślepiony sobą i to się nie zmieniało.

Ale ty widziałaś w nim ciągle miłość sprzed lat. Chłopaka pełnego marzeń, ambitnego, o dobrym sercu, poczuciu własnej wartości. W tamtym Manuelu się zakochałaś, tamten cię ujął, tamtemu przysięgałaś wierność.

- [T.I.]? - usłyszałaś zza drzwi.

Szybko otarłaś łzy, podnosząc się z łazienkowych płytek. Nie chciałaś, żeby zobaczył, że cierpisz. Chciałaś pokazać, że jesteś twarda, że nie rusza cię jego przemiana. A w rzeczywistości kolejny rok mijał ci tak samo, pełen płaczu, bólu złamanego serca, wątpliwości, duszenia się w jednym łóżku.

- Już. - rzuciłaś, opuszczając łazienkę i zasłaniając twarz włosami tak, aby nie zobaczył zaczerwienionych oczu.

Ruszyłaś do kuchni, by móc zaszyć się chociaż tam. Potrzebowałaś popłakać, a on jak na złość miał wolną niedzielę i spędzał ją w domu.

Słyszałaś, że gasi światło i idzie za tobą, co odrobinę zbiło cię z tropu, ale postanowiłaś udać, że robisz coś konkretnego. Nie chciałaś patrzeć mu w oczy.

Ciężko przychodził ci płacz w towarzystwie. Szczególnie przy obcych osobach, a bramkarz taki był. Był ci obcy od naprawdę dawna. Nie ufałaś mu już na tyle, by u jego boku się rozklejać.

- W przyszłym tygodniu mam dwa dni wolnego i myślałem, że moglibyśmy pojechać do Szwajcarii z Niklasem i Claudie. Co ty na to? Dasz radę wziąć wolne? - wiedziałaś, że opiera się o blat i cię obserwuje.

- Jasne, dam. - skwitowałaś, wrzucając czwartą łyżeczkę kawy do kubka.

Denerwowałaś się.

Staliście w ciszy, ty powstrzymując łzy i usiłując zrobić coś do picia, a on wpatrując się w twoje plecy.

- Nie pij tego, zrobię ci nową. - powiedział, zaraz po tym, jak zalałaś swoją kawę wodą.

Zabrał ci ją sprzed nosa i wylał prosto do zlewu, chwilę później przygotowując następną.

- Prawie drugi rok żyjemy pod jednym dachem, unikając się. - oznajmił, stojąc do ciebie tyłem. - I dorosłem do tego, żeby zapytać dlaczego.

Parsknęłaś, na co obrócił się do ciebie.

- Nie ośmieszaj się, błagam. - rzuciłaś, już nie dbając o to, że stoicie twarzą w twarz. - To nie ja zachowuję się jak rozpuszczony dzieciak.

- Ale znikasz na całe dnie, noce. Myślisz, że mnie to nie rusza? - odparł, atakując cię, ale w mniejszym stopniu niż ty jego. Panował nad sobą, uważnie ci się przyglądając.

- Myślisz, że cię zdradzam? - zaśmiałaś się sarkastycznie.

Było ci w tamtym momencie w cholerę smutno, ale potrafiłaś mu tego okazać. Chciałaś być twarda i wiedziałaś, że też zaniedbałaś ten związek, ale nigdy nie zrobiłabyś mu czegoś takiego.

- Wiem, że nie. Mam na myśli to, że odcięłaś mnie od swojego życia te dwa lata temu, odpychałaś mnie, aż zrezygnowałem.

Tak było, ale jego egoistyczny, arogancki i przepełniony własnym ego tyłek, po prostu cię denerwował.

- Wiesz dlaczego? Bo się zmieniłeś, Manuel. Nie w tym facecie się zakochałam. - wyrzuciłaś.

- To kariera mnie zniszczyła, ludzie, z którymi przebywam. Myślisz, że sam tego nie widzę? Nienawidzę się za to, jak nas poróżniłem, jak się do ciebie odzywałem, dlatego przestałem. Unikałem cię, żeby nie żałować kolejnych słów, nie krzywdzić i siebie, i ciebie. Nie panuję nad tym, ale mam dość życia w samotności. Jesteś dla mnie zbyt istotna, za dużo znaczysz, żebym dalej mógł cię tylko mijać. - gestykulował tak, tak wczuwał się w rozmowę, że było to dla ciebie niewiarygodne. Nie miał w zwyczaju okazywać aż tyle emocji. - Potrzebuję pomocy, nie mogę okiełznać własnej złości, a jeśli nie ty, to nikt mi nie pomoże. Przed nikim się nie otworzę. Jesteś jedyna, [T.I.]. Kocham cię, rozumiesz?

To był jego urok. Mówił ładnie, czarował słowami, ale nigdy nie powodowało to łez w jego oczach. Nie byłaś skłonna rzucić mu się w ramiona i złożyć długiego pocałunku na ustach, jednak to wiele tłumaczyło. Praktycznie całą jego agresję, wszystkie wyzwiska, którymi w przeszłości cię obdarowywał. Zawsze miewał problemy z kontrolowaniem uczuć, szczególnie tych negatywnych, ale w pewnym momencie to się skumulowało, a on nie potrafił zwrócić się o pomoc. A ty też byłaś człowiekiem, miałaś prawo tego nie akceptować.

- Wiem, że też mnie kochasz. Jesteś zraniona, ale widzę, jak na mnie patrzysz.

- Kocham cię, ale nie poznaję. - pokręciłaś głową, pozwalając mu ująć twoją dłoń. - Pomogę ci, nie zostawię cię już. Nie chcę tak żyć.

Nawet nie poczułaś, kiedy z twoich oczu spłynęły łzy, potok łez.

- Nie płacz, też się zaraz rozryczę. - parsknął, obejmując cię i przyciskając do swojego torsu. - Damy radę nadrobić ten czas, prawda?

- Damy. - odparłaś, odsuwając się od niego.

Założył ci włosy za ucho, uważnie lustrując twoją twarz. I spodziewałaś się, że lada chwila złączy wasze usta.

Pocałunek był inny niż poprzednie. Nie oddawał w pełni waszych uczuć, nie był ognistym wyznaniem miłości, ale czuć w nim było tęsknotę.

- Pamiętasz ostatni raz, kiedy całowaliśmy się z własnej woli? Bez przymuszenia i zachowywania pozorów szczęśliwego małżeństwa? - uśmiechnął się w specyficzny sposób, mówiąc to.

- To chyba nie była ta epoka. - skwitowałaś, przywierając ponownie do jego torsu.

_________________
miłego dzionka, uśmiechajcie się dużo i mam nadzieję, że dobrze wam mijają te święta!💛

football seasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz