[13] erik durm

658 51 33
                                    

dla  littledurmi 💛 meh po latach doszłam do wniosku, że wypdałoby wreszcie napisać no i...

- Hej dziewczyny. - rzucił Erik, wchodząc do mieszkania.

Nie widziałaś jego miny, ale to może nawet lepiej, bo dosłownie w każdym pokoju, każdym zakątku waszego domu walały się rysunki, które wasza córka porozrzucała.

Ten jednak zajrzał do salonu, spokojnie witając się z młodą, informując ją, że bałagan sam się nie posprząta i ostatecznie poddając się, bo ta kompletnie go ignorowała, wpatrując się w telewizor.

Wzdychając, odpuścił, postanawiając sprawdzić co u ciebie.

- Jak się czujesz? - zapytał, dając ci buziaka w policzek.

- Pęka mi głowa od kataru i kaszlu, ale jest lepiej. - byłaś przeziębiona. - Jak ci minął dzień?

- Dobrze, koniec treningu, wreszcie jestem w domu. - podkreślił ostatnie słowo, przeciągając się i układając tuż obok ciebie na łóżku.

Nie trwało to długo, bo już po chwili do sypialni wparowała wasza córka, największa zazdrośnica, jaką znałaś. Wcisnęła się pomiędzy was, zaraz zaczynając swoje gadulstwo. Dosłownie, nigdy nie zamykała jej się buzia. Miała to po tacie, zdecydowanie.

- I mama nie pozwoliła mi dziś zjeść czekolady. - poskarżyła się, wielce oburzona.

- No bo ty mogłabyś jeść tylko słodycze, a tak nie można, młoda. - odparł Durm, uśmiechając się.

- Jak mama będzie pomarszczona, a ja dorosła, to też jej nie dam. - rzuciła opryskliwie.

Z Erikiem wybuchliście niepohamowanym śmiechem, czego dziewczynka kompletnie nie rozumiała. Jedynie mruknęła coś pod nosem, unosząc się do pozycji siedzącej.

- Chodź, damy mamie odpocząć i pójdziemy na zakupy, bo lodówka pewnie świeci pustkami. Co ty na to? - zwrócił się do niej, jeszcze nie mogąc w pełni ochłonąć.

To dziecko było niesamowite, widać, że było jego. Byli jak dwie krople wody pod każdym względem.

- A zrobimy pizzę? - ta od razu ożyła, podskakując na łóżku.

- Coś się wykombinuje. - Niemiec tajemniczo wzruszył ramionami. - A ty, [T.I.], masz się przespać, bo wyglądasz jak zwłoki i to nie wróży nic dobrego.

Już chciałaś zaprotestować, ale ten zamknął ci usta szybkim pocałunkiem i odciągnięty przez zdecydowanie zbyt energiczną dziewczynkę opuścił sypialnię. Westchnęłaś, uśmiechając się. Tworzyliście uroczą rodzinę, małą, ale pełną zdrowej atmosfery i ciepła, a to bardzo się liczyło.

Przewróciłaś się na drugi bok, gasząc lampkę i układając do snu. Erik miał rację, byłaś osłabiona, obolała, nie nadawałaś się do niczego, a sen był najlepszym rozwiązaniem.

- Mamo, mamo! Choć na pizzę! - wykrzyknęła, potrząsając tobą dziewczynka, parę godzin później.

Westchnęłaś, powolutku się podnosząc i zerkając na zegarek. Dochodziła osiemnasta, nie było źle.

W kuchni zastałaś swojego mężczyznę, który usiłował opanować sytuację. Biegającą z podekscytowania córkę, bałagan na blacie wysepki, pizzę, która wyjątkowo wyglądała dość smacznie.

Bo obrońca mimo swoich starań, nie zawsze był asem w kuchni, ale cóż, przynajmniej się starał. Ceniłaś to.

- Obudziła cię. - westchnął. - Młoda, mieliśmy najpierw ogarnąć sytuację. To miała być niespodzianka dla mamy.

- No wiem tato, ale ty i tak nie możesz się tu odnaleźć. Mama zrobi to lepiej od ciebie.

Erik chciał zaprotestować, powiedzieć cokolwiek, ale przemilczał to, podczas gdy ty wybuchłaś śmiechem. Mieliście niewiarygodnie inteligentną córkę, mając pięć lat naprawdę przerastała własne możliwości. Bardzo szybko się uczyła, podłapywała wiele rzeczy od wujków piłkarzy z Borussii. Niekoniecznie zawsze cię to cieszyło, ale cóż, nie mogło być idealnie.

Zaproponowałaś, że we dwoje z Durmem posprzątacie kuchnię, a dziewczynka zbierze swoje rysunki, które walały się po salonie, na co ochoczo przytaknęła.

- Przywlokłeś tu nawet laptopa. - zaśmiałaś się, gdy zostaliście już sami w pomieszczeniu.

- Nie miałem bladego pojęcia, jak się robi pizzę. To było duże wyzwanie, naprawdę.

- Ale chyba daliście radę. - skomentowałaś, biorąc kawałek do ust.

- Ja dałem, bo ona skakała z podekscytowania, pytając co dwie minuty, kiedy pizza. Ale przy niej utrzymuj, że to była praca zespołowa, ucieszy się. - odparł z uśmiechem.

I patrząc na niego tak z boku, nie mogłaś wyobrazić sobie innego życia. Bez niego u swojego boku? Najlepszego męża, ojca, przyjaciela, który skoczyłby dla ciebie prosto w ogień.

- Jadalne? - zapytał, wskazując na pizzę, którą właśnie przełykałaś.

- Tak, dobre. Nawet bardzo. - skinęłaś z uznaniem.

- Młoda! Udało się, mamie smakuje! - klasnął, wrzeszcząc do dziewczynki.

Parsknęłaś tylko śmiechem, widząc, jak ta w ekspresowym tempie wybiega z salonu, prosto w jego ramiona i krzyczy równie głośno z podekscytowania, naśladując go. Byli tacy głupi, tacy kochani.

football seasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz