!!!osiemnaście plus(wcale nie)!!!

124 8 0
                                    

A więc, gdzie właściwie mieszka ten Trickster?- Zapytał niepewnie Dean łowca, rozglądając się wokół wyuzdanych apartamentów Nowego Paryża.
-Tryktraken- poprawił go jego apaszkowy odpowiednik. -Ależ skarbie nie idziemy do jego domku.-dodał.
-W takim razie co do cholery robimy przez ostatnie pół godziny?!- Dean zaczynał działać Dinowi na nerwy.
-Jeżeli chcesz wiedzieć, to mój cnotliwy brat postanowił mieć na oku swojego, jak to on mówi "przyjaciela", z którym dobrze wiem, że sypia, mimo o tym co zawsze papla na temat "negatywnych relacji między pracownikami". Pewnego dnia, prawdopodobnie podczas wspólnych igraszek, przyczepił mu w pewno miejsce tak zwane "urządzenie lokalizujące" dzięki, któremu wie, gdzie Triki się znajduje i co robi.
-To chore. -Stwierdził flanelowy Dean.
-Nie, jeżeli się to robi z miłości. - Wtrącił się różowy Cassie swym melodyjnym głosem.
-Tak czy inaczej, włamałem się do jego apki śledzącej. To nie było zbyt trudne, ponieważ na hasło jak zwykle wybrał Czucz...- Dean modniś nagle przerwał swój wywód, gdyż ujrzał bardzo nie codzienny, nawet jak dla psychopatycznego projektanta mody widok. Na zapleczu Starbugza blondyn z kieszeniami wypełnionymi lizakami zmysłowo tonoł w objęciach niechlujnego drwala. Gdy jednak mężczyzna wytężył swój sokoli wzrok, rozpoznał złączone ze sobą pieszczotliwie twarze.
Flanelowy Fiefiur rozpoznawszy swojego brata, wrzasnął w starszobratowym odruchu:
- Sami!!!! - i rzucił się na parkę. Zaryczał jak ranny łoś, albowiem wyrżnął przy  okazji czyimś kolanem w brzuch i padł na ziemię, dziko wierzgając w odruchu bezsilnej wściekłości. Sam odsunął się w kierunku ściany, próbując uniknąć ciosów. Tryktraken kontemplował nieudany atak mężczyzny z wyraźnym rozbawieniem.
Projektant nie widział jednak w tej sytuacji nic śmiesznego, toteż zawołał
- O nie! Nie myślałem, że to możliwe!
- Ja też byłem zdziwiony - stwierdził Sam.
- Nie o to mi chodzi - żachnął się Din - Gdy przybyliście, myślałem, że gorzej wyglądać się nie da,  ale w pomiętej koszuli zalanej kawą trudno odróżnić cię od Czuczu. Chyba zaraz zemdleję.
Zemdlał.
Nagle w pobliżu rozległy się kroki. Na zaplecze wkroczył Krałli w brokatowym czarnym garniturze. Kopnął projektanta. Gdy ten się nie poruszył, podniósł wzrok i przywitał się:
- cześć chłopcy.
Byli w S Z O K U. Nie zdążyli się nawet odezwać, bo Król Wyprzedaży położył obok siebie przenośną lodówkę i spytał:
- Kupi ktoś nerkę?
- SK0NT MA$Z N3RK3 I c0 Tv r00Bi$h?!?!? - wrzasnął de An (ten awanturny), rozplątawszy swoje kończyny.
- Ja bym raczej spytał, czemu ta blond wywłoka trzyma twojego brata za ręce, ale możemy ominąć ten temat. - uśmiechł się złośliwie Krałli.
Sam zmarszczył brwi.
- a ty z krorego jesteś wymiaru? - spytał, próbując
Odwrócić uwagę Deana, który wyglądał jakby miał zaraz dostać apopleksji.
-Och, moje kochane skarby, król piekieł jest tylko jeden. -odrzekł mężczyzna.
-Czyli włamałeś się nikczemnie do tego wymiaru, odnalazłeś swoje modne Alter ego, związałeś je i ukryłeś w szafie? -Zapytał Gejbi.
-Skąd wiesz?
-Zrobiłem tak samo, diabełku.
-Dlaczego mnie to nie dziwi? -Pokręcił głową Łoś.
-Ale co właściwie robisz w tym wymiarze?- Wydukał wreszcie zaszokowany Dean Łowiecki.
-W naszym świecie coraz mniej mniej ludzi oddaje duszę za błahostki, naczytali się książek o was i teraz są ostrożniejsi. Jedynym słowem biznes się nie kręcił, więc postanowiłem znaleźć inny sposób zarobku. Okazuje się, że w wymiarze mody jest podobnie, ale mają tutaj ogromny popyt na nerki.
-Nisko upadłeś. -Stwierdził flanelowy Deanie-weanie.
-Trzeba sobie jakoś radzić, zresztą o was, zagubione gąski mogę powiedzieć to samo.
-Niby dlaczego?- Zapytali się wszyscy Dinowie, wszyscy Kastielowie oraz jeden Sam u boku z jedynym Triksterę.
-Spójrzcie tylko na siebie.-Powiedział Crowley, przewracając oczami.
I spojrzeli. I faktycznie sprawa nie wyglądała zbyt dobrze. I nie zmierzała się zmienić, gdyż na naszą drużynę pierścienia, a w szczególności na Łosia z Gejbi związanego, zaczął szarżować wściekły Sam-modniś z Czuczu pod pachą.
-Odsuń się od mojego chłopaka, w momencie tym!- Krzyknął wrogo i zasadził złodziejowi serc potężnego plaskacza, po czym kopnął go w krocze.
-To nie jest... ten Trickster...-Powiedział ledwo biedny Sammy na wdechu.
-Więc gdzie on jest?!
- No debilu - westchnął teatralnie Triktrejken- nie widziałeś tej szafy obok wejścia?
Sam uniósł brew, a Czuczu zaszczekało* równie zdziwione.
- A to nie jest hepning?
- Nie słyszałeś, że ze środka dochodzą krzyki?
- Młodość, miłość... szafa też dobre miejsce - zarumienił się Sam - Czyli to nie jacyś zakochani?!
- Nie łosiu, to mój brokatowy odpowiednik. Poodzrzuciłem mu lizaka ze środkiem usypiającym.
Sam wygiął się załamany, aż mu Czuczu wypadło z pod pachy. Projektant natychmiast odwrócił się i tratując przy okazji brata, pognał na ratunek Potworowi Z Szafy. Natomiast Din (ten ryczący) rozejrzał się ponuro dookoła i wyjął pistolet zza pasa.
- Co ty chcesz zrobić? - zaniepokoił się flanelowy Alone.
Kaz odezwał się:
-
De An z zacientom minom (ale nie bombą, tylko wyrazem twarzy) oświadczył:
- Widzę tylko jedno rozwiązanie tego motylonogowego wymiaru.  #kropkanienawiści - wyciągnął z kieszeni bazukę. Wycelował broń w brokatowych znajomych. Nagle jakaś siła miotnęła nim i, mijając o milimetry ekspres do kawy, wyleciał przez okno. Wszyscy spojrzeli na brokatowego Kaza, który trzymał dłoń wycelowaną w okno.
- Kiedyś byłem assasynem  wyjaśnił, a Zwracając się do Kaza-blanki spytał:
- A ty co robisz że swoim życiem?

*Czuczu jest bezpłciowe.

Dom Mody Winchester (Destiel, Sabriel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz