II

25.9K 746 195
                                    

-Dzień dobry - uśmiechnęłam się do mojego szefa, wchodząc od pomieszczenia, na co on odpowiedział mi tym samym.

-Pani Livio, proszę na chwilę do mnie - powiedział, na co moje serce zabiło dwa razy mocniej. 

O nie czy ja znowu coś zrobiłam? Coś źle? Zły strój? Ubrałam dzisiaj co prawda czarne spodnie z wysokim stanem i białą koszulę oraz szpilki, ale może powinnam była ubrać spódnicę?

-Dzisiaj mamy dwa spotkania, jedno o jedenastej, drugie o czternastej. Myślę, że nie potrwa długo, więc zapewne będzie mogła pani iść do domu między piętnastą a szesnastą. Proszę znaleźć mi na pierwsze spotkanie i wydrukować wykaz całego zysku z marki ubrań, a na drugie spotkanie ostatnie trzy miesiące z wykazem z siłowni z całego stanu w Nowym Yorku, dobrze?

-Tak, oczywiście - już miałam wstać, gdy po pomieszczeniu rozległ się cichy dźwięk. Pochodził on z mojej torebki. Spojrzałam szybko na szefa ze strachem o oczach - przepraszam, zapomniałam wyci...

-Proszę odebrać - uśmiechnął się - tylko, gdyby mogła pani jeszcze nie iść do siebie, bo muszę dać pani kilka faktur - powiedział po czym odszedł dwa kroki do drukarki.

Telefon zamilkł, a ja uświadomiłam sobie, że będę musiała oddzwonić. Wybrałam więc numer do mojego "chłopaka" i przyłożyłam telefon do ucha.

-No czemu nie odbierasz?! - w telefonie rozległ się głos Niko.

-Przepraszam, jestem w pracy - powiedziałam cicho, patrząc na mojego szefa, który wydawał się mało zainteresowany rozmową.

-Co mnie to kurwa obchodzi? Dzwonili z przedszkola i podobno jest jakaś grypa, więc kazali wziąć bachora. Czemu w ogóle nie dzwonią do ciebie tylko do mnie? - warknął.

-Zapomniałam dać numeru.

-Zapomniałaś? Ha ha - zaśmiał się sztucznie - To teraz idź po bachora.

-Nic jej nie będzie i ja nie mogę, jestem w pracy, nie możesz tego z robić? - zapytała z nadzieją.

-CO KURWA? - wrzasnął tak głośno, że jestem pewna, że mój szef to usłyszał, bo spojrzał na mnie.

-Dobra, dobra...Umm.. nic jej nie będzie.

-Jak będzie chore to ty będziesz z tym czymś siedzieć nie ja - powiedział po czym rozłączył się.

Poczułam jak zbiera mi się na płacz, ale zamrugałam kilka razy i podeszłam do drukarki po papiery, które wręczył mi pan Alexander.

-Wszystko w porządku? - zapytał - Musisz gdzieś wyjść? Znaczy.. musi pani? - poprawił się szybko.

-Nie, nie.. to nic pilnego - uśmiechnęłam się i wzięłam papiery - I może pan do mnie mówić po prostu Livia.

-A więc ja jestem po prostu Alex - uśmiechnął się i podał mi rękę.

-Miło mi - powiedziałam po czym odeszłam zająć się swoją pracą. 

Zrobiłam wszystko co musiałam i czekałam, aż pojawi się ktoś, kto miał być umówiony na spotkanie. Gdy telefon zadzwonił, odebrałam go każąc recepcjonistce wpuścić jakiegoś faceta. Poszłam zrobić dwie kawy, a po powrocie zamknęłam się w szklanym pomieszczeniu i robiłam dalszą pracę. Nawet nie wiem kiedy ten człowiek wyszedł i zostałam ponownie sama z moim szefem.

-Livio? - zapytał Alex, otwierając drzwi - Nie musisz zamykać drzwi jak nie mam żadnych spotkań - powiedział.

-Dobrze.

-Masz ochotę coś zjeść? - zapytał.

Kurcze, przez ten natłok obowiązków zapomniałam o jedzeniu. Chętnie udałabym się do sky baru, ale zwyczajnie mnie na to nie stać. Kiedy byłam tam po raz kolejny po kawę, przeżegnałam się widząc jej cenę. Może i mojego szefa stać na kawę za dwadzieścia dolarów, ale mnie nie. Nawet nie chcę wiedzieć ile tam kosztuje chociażby głupia kanapka.

(Nie)przyzwoita asystentka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz