VI

23.6K 790 89
                                    

Dochodzi koniec czerwca, kolejny miesiąc i niedługo kolejna wypłata. Jestem z tego powodu niesamowicie szczęśliwa. Kontakt z moim szefem dalej mam świetny, chociaż on wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, co codziennie przeżywam w domu. Omijam ten temat jak ognia i gdy tylko nasza rozmowa schodzi na ten tor, zmieniam temat.

Przez te dwa miesiące naprawdę dużo się o nim dowiedziałam. Wiem, że ma dwadzieścia pięć lat i od razu po studniach został zatrudniony w firmie ojca. Takie osoby jak on mają kurewskie szczęście. Nie wiem ile ja musiałabym pracować i ile zrobić, żeby znaleźć się na kierowniczym stanowisku jakiejś dużej firmy. Dodatkowo Alexander opowiedział mi o swojej siostrze, o rodzinie, dowiedziałam się jaki jest jego ulubiony film i jakiej muzyki słucha. Mamy naprawdę wiele wspólnego, bo tak jak ja lubi podróżować, chociaż ja tego nie robię ze względu na pieniądze, kocha zwierzęta, w szczególności psy i woli po prostu dobrą zabawę od siedzenia w niesamowicie drogich restauracjach.

Wciąż jednak nie wie tyle o mnie co ja o nim. Zawsze, gdy zapytał, czym zajmują się moi rodzice lub jaki jest mój chłopak, ja odpowiadałam krótkim zdaniem "mało ciekawy temat". Bo w zasadzie taka jest prawda, zważając na fakt, że nie mam rodziców i chłopaka.

-Livia? - dotarł do mnie głos, gdy siedziałam przy "swoim" biurku i wypełniałam jakieś papiery - wydrukujesz mi kilka stron ważnej umowy? Proszę, potrzebuję jej pilnie na za pół godziny, a muszę iść coś załatwić.

-Oczywiście - uśmiechnęłam się.

Może wydawać się to dziwne, że tak strasznie cieszą mnie głupie gesty. Zawsze tryskam szczęściem, gdy szef mówi do mnie to głupie "proszę" lub "dziękuję". Tak naprawdę, oprócz niego, nie słyszę tego od nikogo.

Podeszłam do drukarki i kliknęłam kilka guzików. Nic. Zrobiłam to po raz drugi. Znowu nic. Może nie ma kartek? Sprawdziłam więc szybko i odpowiedziałam sobie na moje pytanie - są. Może nie ma tuszu? Sprawdziłam to szybko, ale wszystko było na swoim miejscu. Więc co jest nie tak? Siłowałam się z tą drukarką przez jakiś czas, aż do gabinetu powrócił mój szef.

-Zapomniałem czegoś - spojrzał na mnie - coś nie tak?

-Umm.. - zmieszałam się, zawsze tak mam kiedy coś nie idzie po mojej myśli - nie mogę wydrukować tej umowy - odwróciłam się z powrotem w stronę tej przeklętej maszyny.

-Dlaczego? - podszedł do mnie od tyłu - Sprawdziłaś czy wszystko w gra?

-T-tak - wyjąkałam czując jego bliskość - kartki i tusz są.

-A więc, nie wiem o co chodzi - obróciłam się do niego - zadzwonię po kogoś kto się na tym zna, a ty tym czasem wydrukujesz to piętro niżej?

-T-tak - powiedziałam, wpatrując się w jego oczy.

Były takie piękne.

Myśląc te słowa, zorientowałam się, że tak chwila trwa za długo i odskoczyłam jak poparzona od mojego szefa. Złapałam pendrive z potrzebną umową i wyszłam z gabinetu. To było dziwne i chodź nie powinnam tak gwałtownie reagować, nie umiem inaczej. 

-Gotowe - powiedziałam z sztucznym uśmiechem, wchodząc do gabinetu.

Alex siedział przy swoim biurku rozmawiając z kimś przez telefon, dlatego odłożyłam papiery na jego biurko i poszłam do siebie. Siedząc przy biurku usłyszałam swój telefon, który szybko odebrałam.

-Halo? 

-Jadę do rodziców i nie będzie mnie cały weekend, aż do środy i mówię ci to kurwa tylko dlatego, żebyś do mnie nie dzwoniła. Mam nadzieję, że masz klucze, bo jak nie, to nie dostaniesz się do domu... - powiedział Niko i rozłączył się.

(Nie)przyzwoita asystentka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz